Reklama

Wiara

między nami

To takie proste...

bernardbodo/fotolia.com

Jako małżonkowie mamy się uświęcać. To droga dość wyboista, na której prócz chwil pełnych radości są też upokorzenia, stawanie w trudnej prawdzie o sobie, umiejętność przebaczania i ustępowania w dochodzeniu własnych racji. W narzeczeństwie takie problemy wydają się odległe, ale najczęściej już po kilku tygodniach małżeństwa dają znać o sobie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Lekki ciężar

To nieuniknione choćby z tak prostego powodu, że jesteśmy mężczyzną i kobietą – istotami ze wszech miar odmiennymi i zupełnie inaczej reagującymi na otoczenie. Jeśli potraktujemy pracę nad sobą jako coś, co nas – idealnych nie dotyczy, możemy „doczłapać” jakoś do jesieni życia, twierdząc niezbicie, że małżeństwo to ciężki krzyż, nie zauważając, że sami go sobie fundujemy. Tymczasem można też dostać inny krzyż małżeństwa: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, że jestem łagodny i pokorny sercem. Znajdziecie ukojenie dla waszych dusz. Bo moje jarzmo jest łatwe do niesienia, a mój ciężar lekki” (Mt 11, 29-30).

Uwielbiam Jezusa za te Jego paradoksy. „Lekki ciężar”... Ależ oczywiście! Małżeństwo to jest ciężar odpowiedzialności przed Bogiem za żonę/męża, który niesie się „lekko”, jeśli tę odpowiedzialność autentycznie podejmujemy. Bez tego „lekkiego ciężaru”, który sprawia, że małżeństwo to piękna podróż, świętości nie będzie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Recepta

Wiemy już, po co pracować nad małżeństwem. By być świętym. Teraz pytanie: jak? Kiedy zapytałem współzałożyciela polskiej edycji inicjatywy „Spotkania Małżeńskie” Jerzego Grzybowskiego o jego receptę na trwałość małżeństwa, odpowiedział zaskakująco krótko i konkretnie: dialog.

Pomyślałem: „to takie proste...?". Przecież z dialogiem mamy do czynienia dosłownie co chwilę. To jest proza życia. Jest dwoje ludzi to i jest dialog. Ale czy na pewno? Czy czasami nie zdarza nam się raczej uprawiać dwóch zderzających się monologów?

Słuchanie przed mówieniem

Już encyklopedyczna definicja dialogu daje mi okazję do zrobienia rachunku sumienia. Mówi bowiem, że dialog występuje tam, gdzie mamy do czynienia z osobą mówiącą i słuchającą. O ile z mówieniem nie mam większych problemów, to słuchanie przychodzi mi nieraz z dużą trudnością i bywa efektem błagalnego „posłuchaj mnie wreszcie”.

Reklama

Trudno nazwać dialogiem sytuację, w której oboje mamy swoje zdanie i szukamy jedynie sposobu, w jaki możemy przekonać współmałżonka do swojej racji. Takie nastawienie można nazwać wirtualnymi zatyczkami w uszach. Nie liczy się to, co ma do powiedzenia druga osoba. Liczy się to, co do powiedzenia mam ja i basta! Granica, za którą jest odpuszczenie swoich racji, nie jest nieprzekraczalna. Może nam się wydawać, że za tą granicą jest totalne upokorzenie i brak godności. Tak jakby moja racja była moim bogiem. Tymczasem rezygnacja z tego boga stwarza warunki, by wsłuchać się w to, co ma do powiedzenia druga strona. To szczególnie ważne w przypadku mężczyzn, bo (w dużym skrócie) szczęśliwa kobieta to nie ta, której mąż materialnie zapewnił wszystko i w każdej sytuacji poradził, co ma zrobić. Szczęśliwa kobieta to przede wszystkim kobieta wysłuchana.

Rozumienie przed ocenianiem

Dla mężczyzny wracającego po tzw. ciężkim dniu pracy widok bałaganu i nieugotowanego jeszcze obiadu na ogół jest jednoznaczny: moja żona jest niezorganizowana i leniwa. Osąd wydany, ocena wystawiona, okazja do poprawki na następnej klasówce...

Myślę, że zarówno w tym, jak i w każdym innym warunku dialogu, trzeba zdjąć wzrok z siebie, ze swoich niezaspokojonych oczekiwań, ze swojego „ciężkiego dnia pracy”, który dla mężczyzn bywa wymówką na wszystko, i skupić go na drugiej osobie, postarać się zrozumieć, dlaczego w domu jest bałagan. I nawet jeżeli wynika on z lenistwa, to od oceniania tego lenistwa jest Bóg. Małżonek jest Jego narzędziem, by to lenistwo z miłością wyplenić. Czasami wystarczające będzie tu spełnienie wcześniejszego warunku – zwyczajne wysłuchanie małżonka, dzielącego się powodami swojej słabości. To buduje jedność. A skoro jesteśmy przy dzieleniu się, to idealnie będzie powiedzieć tu o trzecim warunku.

Dzielenie przed dyskutowaniem

Podziw, przejęcie, odprężenie, ulga, satysfakcja, współczucie, oburzenie, irytacja, smutek, rozczarowanie, upokorzenie – to wszystko budzi się w nas na co dzień. To nasze uczucia. Coś, co samo w sobie jest ani dobre, ani złe, z pewnością nietrwałe, czym nie warto się kierować w codziennych działaniach i decyzjach, ale jest to przede wszystkim coś, czym warto się dzielić. A aby się dzielić uczuciami, trzeba umieć je nazywać. Mnie pomógł zwyczajny spis najczęściej rodzących się w nas uczuć. Różne takie spisy można znaleźć w Internecie i nimi się inspirować. To pomaga poznać siebie i nie „czepiać się” małżonka.

Reklama

Zdecydowanie łatwiej rozmawiać, gdy słyszymy: „Wtedy w restauracji poczułem się zażenowany twoim zachowaniem”, zamiast „Ty to zawsze musisz narobić nam wstydu przed ludźmi”. W tym pierwszym stwierdzeniu przede wszystkim widać komunikat po czasie, nie od razu, ale np. po powrocie do domu, w momencie, gdy mieliśmy czas na choćby lekkie przemyślenie sprawy. To z kolei oznacza, że w momencie, gdy emocje się w nas pojawiają, warto je pohamować, bo można użyć np. zupełnie bezsensownego i nieprawdziwego, przytoczonego wyżej stwierdzenia nr 2, które jest zwykłym atakiem. Wyrażajmy się w cywilizowany sposób, kiedy druga strona będzie na to gotowa. Bo przerzucanie się swoimi racjami i walka na argumenty nie prowadzi do jedności, natomiast dzielenie się pozwala nam jeszcze lepiej się poznawać.

Wszystkie te warunki muszą być osnute wokół gotowości przebaczania, o której napisać można byłoby osobny, dwa razy dłuższy tekst, a która – mam nadzieję – jest naturalnie widoczna we wszystkich trzech warunkach dialogu.

***

Wszystko to, co napisałem, inspirowane jest moim osobistym małżeńskim doświadczeniem, ale nazwanie tych przestrzeni dialogu i nadanie im pewnej systematyki to zasługa pracy z parami, którą wykonują wraz ze swoim zespołem państwo Irena i Jerzy Grzybowscy w ramach inicjatywy „Spotkania Małżeńskie”, a z której pozwoliłem sobie na potrzeby tego tekstu skorzystać. Pogłębienie tych tematów znajdziecie m.in. w książkach Jerzego Grzybowskiego oraz na rekolekcjach „Spotkań Małżeńskich”, które gorąco polecam: www.spotkaniamalzenskie.pl .

Jarosław Kumor. Mąż i ojciec, dziennikarz i publicysta, jeden z liderów męskiej wspólnoty Przymierze Wojowników, redaktor naczelny portalu Odważni.pl

Podziel się:

Oceń:

0 0
2018-04-18 11:44

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

26. Salwatoriańskie Forum Młodych

Więcej ...

Kapłaństwo - dar Jezusa dla Kościoła

Niedziela legnicka 4/2004

Karol Porwich/Niedziela

Więcej ...

Kard. Ryś o namaszczeniu podczas Mszy Krzyżma

2024-03-28 12:34

Julia Saganiak

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...

Wiara

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Wiadomości

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

Kościół

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Kościół

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Wiara

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

Kościół

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

W internecie pojawiło się nieznane dotąd nagranie...

Kościół

W internecie pojawiło się nieznane dotąd nagranie...

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Kościół

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...