Reklama

Kościół

„Orzech” w kadrze

Ks. Stanisław Orzechowski

Kamil Szyszka

Ks. Stanisław Orzechowski

Są dziś kapłani, którzy ewangelizują w medialny sposób – i oni pewnie chętnie zaangażowaliby się w taki film – a „Orzech” jest sobą i nie interesuje się filmem... o sobie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Agnieszka Bugała: – Możemy już powiedzieć to głośno i całej Polsce: Będzie film o ks. Stanisławie Orzechowskim – „Orzechu”, najsłynniejszym duszpasterzu akademickim Wrocławia, twórcy dialogów narzeczeńskich. Każdemu, kto choć trochę zna „Orzecha”, to pytanie może się nasunąć, więc śmiało je zadam: W jaki sposób „Orzech” zareagował na pomysł, aby nakręcić o nim film?

Damian Żurawski: – Pytanie jest kluczowe, bo do tej pory gdy ktokolwiek pojawiał się bliżej z kamerą w otoczeniu „Orzecha”, otrzymywał znaczący i bez zbędnej kurtuazji – jak na „Orzecha” przystało – komunikat, żeby... dał sobie spokój. Ale nadszedł właściwy czas, by to zrobić. Pomysł należy z pewnością do Ducha Świętego – ja w to wierzę. Nie jestem pierwszy i nie jestem jedyny, który chciał zrobić film o „Orzechu”, ale nie był to odpowiedni czas.

– Dla twórców czy dla „Orzecha”?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Dla „Orzecha”. Opowiem ci, skąd pojawił się u mnie ten śmiały pomysł i dlaczego nie rezygnuję, choć pojawiają się trudności – chcesz?

– Bardzo! Gdybym umiała, sama chciałabym zrobić o nim film.

– Od dawna Wawrzyny, czyli rodzina duszpasterstwa akademickiego i postakademickiego, które powstało wokół „Orzecha”, chciały zrobić o nim film. Mijały kolejne lata i film nie powstawał. Aż pewnego dnia w Poznaniu umarł o. Jan Góra OP, twórca Lednicy, i stało się to nagle. Dotarło do mnie, że nie ma czasu – jak najszybciej musi powstać film o wrocławskim Górze, czyli o „Orzechu”, i że ten film sam się nie zrobi. Przyjechałem wtedy na święta do domu rodzinnego, do Wrocławia, i przyszedłem do „Orzecha” z tym pomysłem, który nie do końca chciałem czy umiałem mu wprost przedstawić. Opowiadałem więc te moje pomysły, on mnie jednym uchem słuchał, drugim wypuszczał, ale nagle stwierdził: Wiesz, że ja ci nie mogę odmówić? Okazało się, że on mnie przed laty wypatrzył w duszpasterstwie tym swoim pasterskim okiem, ale wtedy mi tego nie powiedział i mimo że wyjechałem z Wrocławia, pamiętał mnie. Zgodził się na film, na mój pomysł na ten obraz, ale poprosił, bym był z boku, bym działał dyskretnie, bo on nie lubi kamer i paparazzich. Mamy taką cichą umowę: On robi swoje, a ja swoje. Zgodził się na moją obecność w pobliżu i sumiennie udaje, że mnie nie widzi. Jednocześnie okazało się, że film o „Orzechu” chciała od dawna zrobić koleżanka z Wawrzynów – Magda Piejko, która też jest reżyserem filmowym. Połączyliśmy więc siły i działamy, dwójka reżyserów, którzy wywodzą się z tego samego duszpasterstwa akademickiego na Bujwida. Magda specjalizuje się w dokumentach i formatach telewizyjnych, ja natomiast – w teledyskach i reklamach.

Reklama

– Ten film to będzie podglądanie „Orzecha” czy raczej słuchanie jego odpowiedzi na zadawane pytania?

– Gdy stawiam kamerę, by nagrać „Orzecha”, to „Orzech” przestaje być „Orzechem”... A jak wyłączam kamerę i zaczynamy po ludzku rozmawiać, to słyszę takie rzeczy, które chciałbym mieć w filmie. Więc mam zabawę, bo nie uważam, aby film był ważniejszy niż on sam i rozmowy z nim. „Orzech” jest po prostu unikatem i trudno go złapać we współczesnej formule filmowej – nie jest współczesnym celebrytą, nie lubi sam siebie promować przed kamerą. To nie Kuba Wojewódzki w sutannie (śmiech).

– Czy to będzie zatem film taki, jaki byś chciał, czy „Orzech” trochę czmychnie poza kadr?

– To będzie współczesny dokument o człowieku z krwi i kości, a nie medialna ustawka. Założyliśmy, że ciekawsze jest spotkać ludzi, na których on miał wpływ, którym zmienił życie, których naprawił, odwrócił – i podglądając tych ludzi, przez opowiadane przez nich historie, odsłonić „Orzecha”. Dlatego rozmawiam z tymi, którzy przeszli przez duszpasterstwo; przez formację „Orzecha”, jego oddziaływanie, przez sprawczość jego kazań się zmienili i chcą dać świadectwo o człowieku, który zmienił ich życie. W nich odbija się „Orzech”. Gdy kieruję kamerę bezpośrednio na niego, unikam tzw. setek, gdy on mówi bezpośrednio o sobie. „Orzech” na co dzień nie mówi o sobie bez ważnego powodu. On lubi działać i dlatego o wiele ciekawsze i bliższe prawdzie jest pokazanie „Orzecha” w działaniu – czyli na pielgrzymce, w Morzęcinie, w Białym Dunajcu i na co dzień, w duszpasterstwie – przy ambonie i z ludźmi. „Orzech” w działaniu – na tym najbardziej mi zależy. Opowieść o dziele życia tego człowieka, którym są naprawieni, nawróceni, uratowani od złych życiowych wyborów ludzie.

– Mówisz o „Orzechu” w taki sposób, jakbyś był jedną z tych osób. Czy ten film to podziękowanie w imieniu tych, którym pomógł?

– To jest mój duchowy ojciec. Ja też mógłbym usiąść przed kamerą i jako świadek opowiedzieć o tym, czego doświadczyłem. Ale to nie jest potrzebne, bo inni dzielą się refleksjami podobnymi do moich. Wielu z nich mówi, że duszpasterstwo „Orzecha” to był ich dom, że to był ich duchowy ojciec. Gdybym miał wskazać trzy osoby, które miały największy wpływ na moje życie, to „Orzech” jest w tej trójce. I dlatego robię ten film. Gdyby się zdarzyło, że nie zdążę, że „Orzech” odejdzie na drugą stronę, to bardzo bym żałował, że nie zrobiłem wszystkiego, aby film powstał za jego życia – i myślę, że wszyscy, na których „Orzech” miał wpływ, także.

– „Orzech” jest ojcem trudnym, im głębiej jesteś w tej relacji, tym więcej trudności się odsłania. Nie zrażało Cię to?

– Staram się unikać tych rykoszetów, a znając „Orzecha” tyle lat, wiem, że gdy się jest blisko niego, nie ma możliwości wyjść z tego bez szwanku, ale pamiętajmy – „Orzech” to orzech, czyli na zewnątrz twardy, a w środku miękki. Chcę więc pokazać piękno tego człowieka, chcę zrobić piękny film o dziele jego życia, którym – jak powiedziałem – są pokolenia ludzi przyprowadzonych do Kościoła. On nam zaufał i robimy wszystko, żeby tego zaufania nie zawieść. „Orzech” wie, że moim powołaniem jest ewangelizacja przez obraz, i tak odczytuje moją rolę w opowiadaniu jego życia, i daje na to pozwolenie.

– Jak sobie radzisz z tymi rzeczami, które – tylko pozornie – są prozaiczne w robieniu filmu: pieniądze, terminy...?

– Jest kilka sposobów finansowania profesjonalnych kinowych filmów, my wybraliśmy ten, który angażuje środki darczyńców – to ma być współczesny dokument, który będzie atrakcyjny wizualnie i zainteresuje osobą „Orzecha” także osoby spoza Kościoła, więc wspierając film, wspierasz współczesną ewangelizację, do której zachęcał Jan Paweł II. Nie jest to najłatwiejszy ze sposobów, ale w przypadku tego filmu liczymy na pomoc ludzi dobrej woli. Są tacy, którzy dużo zawdzięczają „Orzechowi”, gdyby zechcieli wspomóc powstanie filmu o nim, włączając się w naszą zbiórkę – byłoby wspaniale. Filmowanie na co dzień jest w moim zakresie – możemy pożyczyć drogi sprzęt filmowy, mamy znajomych z branży filmowej, którzy na tym etapie mogą nam pomóc pro publico bono. Dużą część środków pochłaniają opłacenie archiwaliów i zdobycie ich na własność filmu, podróże, spotkania, organizacja nagrań z ludźmi rozsianymi po całej Polsce. Obecnie opłacamy digitalizację nagrań z taśm VHS i MiniDV, wywoływanie zdjęć ze slajdów, gromadzenie tych obrazów na nowoczesnych dyskach, kupujemy nośniki itd. Czuję, że to jest właściwy czas na powstanie filmu o „Orzechu”, i ufam, że znajdziemy środki potrzebne na ten cel. „Orzech” działa podobnie, od niego się tego nauczyliśmy: Duch Święty wybiera czas, ja mam zrobić 100 proc. tego, co mi dał do zrobienia, a Pan Bóg sam zatroszczy się o resztę. Czyli nie przegapić momentu, w którym Duch Święty woła. Najważniejsze drzwi już się otworzyły, jest pozwolenie „Orzecha”, jest wielkie oczekiwanie ludzi z nim związanych na ten film, więc działamy z pełną mocą. Trudności, które się pojawiają, są po prostu wpisane w tak duże przedsięwzięcie.

– Na czym, według Ciebie, polega fenomen „Orzecha”?

– Jest twardym z zewnątrz, ale jednocześnie kruchym glinianym naczyniem, w którym jest Pan Bóg.

– Nie boisz się podnosić pokrywki?

– Nie, dlatego że to naczynie nie jest zamknięte. To autentyk, dlatego przyciąga do siebie. Ma dużo rys, dużo szczelin, może nawet drobnych pęknięć po zderzeniu ze światem i ludźmi, ale – paradoksalnie – jest otwarty na każdego człowieka i przez te szczeliny przebija światło Ducha Świętego. To jest widoczne na pierwszy rzut oka. To nie jest wyrafinowany duszpasterz akademicki, który co innego robi, a co innego mówi i zjednuje sobie publikę wystudiowanymi wystąpieniami. Są dziś kapłani, którzy ewangelizują w medialny sposób – i oni pewnie chętnie zaangażowaliby się w taki film – a „Orzech” jest sobą i nie interesuje się filmem... o sobie. „Orzech” robi swoje, nie patrząc na telewizję, lajki na Facebooku czy słupki popularności. To jest kapłan, który kończy pewną epokę: związany z ziemią, gospodarstwem, pasterzujący, będący blisko ludzi. To jest kapłan starej dobrej daty, człowiek pracy u podstaw – dlatego tym bardziej trzeba go uwiecznić, zwłaszcza jego wielkopolski pozytywizm.

– Zachwycające jest to, że to nie jest ksiądz celebryta z piarowskim rozmysłem przyciągający młodych...

– To nie jest człowiek, który tworzy jakąś postać. On nie wymyślił „Orzecha”, on nim po prostu jest. To my go nazywamy „Orzechem”, a on jest sobą. Można z nim iść, a można się obrazić. To, jak ludzie go postrzegają, jest już ich sprawą.

– Terminy, które przyjęliście podczas realizacji filmu?

– Obecnie trwa proces produkcji, czyli zdjęcia i przygotowanie do montażu; zakończyliśmy dwuletni okres przedprodukcji – spotkań, zbierania materiałów, dokumentacji, podróży po całej Polsce, a przed nami długi i pracochłonny okres postprodukcji – edycja materiału, kompozycja muzyki, reżyseria tego, co mamy, i ewentualne dokrętki tego, czego będzie nam brakować. Chcemy rozliczyć działania związane z zakończonymi pracami wstępnymi, literackimi, pozyskiwaniem archiwaliów, wyjazdami, nagraniami, wynajmem sprzętu i masą innych rzeczy, które są opisane na stronie filmu: www.orzechfilm.pl w zakładce „Wesprzyj Film!”. W tym roku skończymy produkcję i nagrania, a jednocześnie od razu, też w tym roku, chcemy wystartować z pierwszym montażem filmu. W zależności od tego, ile uda się zebrać funduszy, taki kształt będzie miał docelowy obraz. My chcemy, żeby był atrakcyjny i nie był nudny.

– W jaki sposób znajdują się ludzie, którzy mogliby złożyć świadectwo o udziale „Orzecha” w ich życiu?

– Znajdujemy ich sami, ale oni też się zgłaszają, lecz jeśli ktoś chciałby opowiedzieć swoją historię – zapraszamy do kontaktu przez zakładkę „Kontakt” na stronie internetowej filmu. Ten film to ma być wyraz wdzięczności ludzi, którzy czerpali z duszpasterstwa, to ma być też pochwała kapłańskiej służby, wdzięczność Panu Bogu. Inne motywacje nie mają prawa włączyć się w to dzieło. Dlatego zależy mi, aby to był film na miarę nowoczesnych filmów dokumentalnych – z pięknymi zdjęciami, wzruszającymi historiami, możliwe, że będą też wątki fabularyzowane czy animowane. Wszystko po to, żeby film dotarł do ludzi, którzy przestali ufać księżom i Kościołowi. Nasz film to będzie historia o apostole Chrystusa, który żyje w dzisiejszej Polsce, opowiedziana za pomocą nowoczesnych środków. I zależy mi, aby ten film był atrakcyjny dla ludzi żyjących poza Kościołem – bo to wielkie świadectwo „Orzecha” i sposobu, w jaki głosi Ewangelię. I nie będę się bał pokazywać w sposób sfabularyzowany historii, które są opowiadane przez świadków „Orzecha”, bo ten film musi być jak mocne świadectwo – musi być torpedą.

– Czy zrobisz casting na „Orzecha”?

– Wszystko zależy od tego, jaką hojnością wykażą się nasi darczyńcy. Jeśli zbierzemy poniżej połowy założonej sumy – 300 tys. zł, to będzie to porządny dokument, jeśli więcej, to będzie to film, który porazi formą i treścią.

– Jesteś uparty jak... „Orzech”?!

– „Orzech” nie jest uparty, on jest konsekwentny – tak o sobie mówi. Ale tak, postaramy się ze wszystkich sił zrobić film o „Orzechu”, bo używając słów księdza – to nasz „zakichany” obowiązek. Konsekwentnie więc zachęcam do wsparcia tego dzieła ewangelizacji, bo film sam się nie zrobi. Trzeba zajrzeć na www.orzechfilm.pl i kliknąć zakładkę „Wesprzyj Film!”.

– No i wesprzeć!

Podziel się:

Oceń:

0 0
2018-08-14 11:02

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Ambona a sprawa smoleńska

GRAZIAKO

Więcej ...

Nowi kanonicy

2024-03-28 12:00

Karol Porwich/Niedziela

Podczas Mszy Krzyżma bp Tadeusz wręczył nominacje i odznaczenia kapłanom diecezji.

Więcej ...

Bp Muskus: sensem Eucharystii jest spotkanie z miłością

2024-03-28 20:44

diecezja.pl

- Przy jednym stole spotykają się z Jezusem biedacy, grzesznicy, słabi i poranieni ludzie. To nie jest uczta w nagrodę za dobre sprawowanie, uroczysta kolacja dla wybrańców, którzy zasłużyli na zaproszenie - mówił w Wielki Czwartek o Eucharystii bp Damian Muskus OFM. Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył Mszy św. Wieczerzy Pańskiej w kościele Matki Bożej Zwycięskiej w Krakowie-Borku Fałęckim.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Wiadomości

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną...

Wiara

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną...

Tak, proszę, Jezu Chryste, obmyj mnie

Wiara

Tak, proszę, Jezu Chryste, obmyj mnie

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Kościół

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Wiara

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Kościół

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

Kościół

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...

Wiara

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...