Wielu ludzi uważa dzisiaj, że nie muszą traktować poważnie wymagań, jakie niesie wiara. Jak z religijnego supermarketu każdy może wybrać to, co chce - bez odpowiedzialności, bez dojrzałości czy wreszcie
bez wewnętrznego zaangażowania. Biorą to, co im odpowiada i to, na co akurat mają ochotę. Często na proponowany "towar" patrzą przez pryzmat przydatności, użyteczności czy też własnego lenistwa (to za
trudne, to za bardzo angażujące, to za czasochłonne). Nie potrafią więc zrozumieć sytuacji, w której ktoś im powie, że za dokonywane wybory, za swój sposób życia muszą brać odpowiedzialność.
Ostatnio z wielkim żalem ktoś zapytał mnie, dlaczego jego krewny nie miał "normalnego" pogrzebu, dlaczego Kościół odmówił tak dobremu człowiekowi, jakim był ten zmarły, ostatniej posługi? Z ironią
też pojawiło się stwierdzenie, że pewnie gdyby więcej zapłacono, to pogrzeb by się odbył. Dopiero po chwili rozmowy zorientowałem się, o co tak naprawdę chodzi, gdzie leży problem i o co mój rozmówca
ma taki żal. Jego krewny zginął w wypadku samochodowym, a że życie religijne zakończył na przyjęciu sakramentu bierzmowania, proboszcz ograniczył ceremonię pogrzebową. Dla pełnego obrazu dodam tylko,
że żył w wolnym związku z kobietą i mimo, że nie mieli żadnych przeszkód, nie chcieli zawrzeć związku sakramentalnego. Można więc zadać tu pytanie, czy każdy człowiek, bez względu na religijną jakość
swego życia, powinien mieć po śmierci chrześcijański pogrzeb?
Prawo kościelne mówi, że niektórym osobom należy odmówić pochówku chrześcijańskiego. W Kodeksie Prawa Kanonicznego wymienione są trzy kategorie takich osób. Są to: a) notoryczni apostaci, heretycy
i schizmatycy; b) osoby, które wybrały spalenie swojego ciała z motywów przeciwnych wierze chrześcijańskiej; c) inni jawni grzesznicy, którym nie można przyznać pogrzebu bez publicznego zgorszenia wiernych.
Dlaczego? Dlatego, że jak czytamy w Katechizmie "posługa Kościoła powinna jasno wyrażać rzeczywistą łączność ze zmarłym..." (KKK 1684). A jeżeli takiej łączności już za życia nie było?
Pogrzeb - czytamy w Katechizmie - "nie udziela zmarłemu ani sakramentu, ani sakramentaliów" (KKK 1684). Jeśli więc za życia ktoś nie chciał korzystać z łaski wiary to... Pogrzeb wreszcie powinien
wyrażać prawdę o rzeczywistym związku zmarłego z Kościołem. Jak w sytuacji, gdy tego związku de facto nie było, brzmią słowa modlitw liturgicznych: "Nasz brat zasnął w pokoju z Chrystusem" lub "pracował
i cierpiał z Chrystusem", lub też "Jezu, Ty posilałeś naszego brata Najświętszym Ciałem i Krwią swoją", skoro wszyscy wiedzą, że to nieprawda?
Zmarłemu potrzebna jest modlitwa, to fakt dla wierzących niepodważalny, ale modlitwa adekwatna do jego sytuacji i do powszechnie znanej o nim prawdy, modlitwa o Boże miłosierdzie, a nie zastępowanie
jej namiastką miłosierdzia. Miłosierdzie nie jest łatwą litością, która nie przynosi pomocy, ale poniża. Za zmarłych trzeba się modlić i nikt nie może odmówić, gdy ktoś prosi o odprawienie Mszy św. w
intencji zmarłego, ale to nie znaczy, że tego zmarłego, który za życia w kościele nie był, wolno siłą do tegoż kościoła wprowadzać po śmierci. Kościół nie ma prawa swoim gestem, posługą odmieniać pierwotnego
znaczenia publicznie znanych faktów.
Wiadomo, że presja rodziny i otoczenia nie jest w tej sytuacji miła, że bliskim jest trudno już przez sam fakt odejścia kogoś bliskiego i odmowa Kościoła często ten ból pogłębia, ale w duchu wiary
trzeba się z prawdą pogodzić. Przychodzą tu na myśl słowa, jakie skierowali do Sanhedrynu apostołowie Piotr i Jan: "Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga" (Dz 4, 19).
Gdyby Kościół nie brał pod uwagę osoby zmarłego, gdyby z obawy przed dezaprobatą społeczną nie stawiał w centrum swego nauczania przesłania Chrystusowego, to dawno już uwikłałby się w sprzeczności ze
sobą samym, a nawet z Panem Bogiem. Stałby się siłą rzeczy instytucją do wynajęcia.
Kościół jest wspólnotą ludzi wędrujących do "domu Ojca", wspólnotą żywych i umarłych, i jak nikt powinien respektować o nich prawdę - również prawdę o ich grzechach publicznych i publicznie znanych.
Także po śmierci. Nie wolno mu tworzyć nowej, pośmiertnej prawdy. A. Poniński napisał kiedyś o modlitwie za zmarłych, publicznych grzeszników: "Oby Kościół wobec śmierci takich ludzi, zamiast wymierzania,
ile może ustąpić, modlił się za nich bardzo gorąco, wytrwale, specjalnie. Modlitwą dokumentującą swoją o nich troskę, sięgającą poza grób, ale żeby nie próbował dokumentować, poświadczać liturgią tego,
czego w rzeczywistości nie było. Bo łatwa litość w tym względzie z czasem bezlitośnie spowoduje, że pogrzeb chrześcijański zacznie być traktowany jak tylko inna kategoria obrzędu, który każdy chętny,
bez żadnych religijnych i moralnych zobowiązań i wymagań, będzie mógł sobie zamówić jak usługę".
Nauczmy się być konsekwentni. Życie zawsze niesie konkretne zobowiązania. Życie w rodzinie, w społeczeństwie, w szkole i w pracy domaga się określonych zachowań, a często nie są one łatwe. Podobnie
jest z wymaganiami, jakie niesie wiara. Żyd, buddysta, muzułmanin czy ateista nie może mieć chrześcijańskiego pogrzebu. Dlaczego więc ma go mieć ktoś, kto tak jak oni z chrześcijaństwem nie ma nic wspólnego?
Pomóż w rozwoju naszego portalu