"Wasi synowie otwierają drzwi wszystkim ludziom poszukującym
prawdziwej miłości i prawdziwego piękna". Każda matka i każdy ojciec
zapewne z dumą, ale i nie bez wzruszenia słucha takich właśnie słów
o swoim synu. Tak też było w czasie ósmego już, tym razem szczególnie
uroczystego, bo odbywającego się w Roku Wielkiego Jubileuszu, spotkania
rodziców i krewnych misjonarzy archidiecezji gnieźnieńskiej, którzy
przybyli do Gniezna na zaproszenie abp. Henryka Muszyńskiego.
Jubileusz był czasem szczególnych łask - któż bardziej,
jeśli nie rodzice proszą o te łaski dla swych dzieci, nawet jeśli
są one już dorosłe, oddalone tysiące kilometrów od rodzinnego domu?
W czasie Mszy św. koncelebrowanej w kaplicy Pałacu Arcybiskupiego,
przez bp. Bogdana Wojtusia, ks. Henryka Micka - misjonarza z Papui
- Nowej Gwinei i ks. Franciszka Jabłońskiego, dyrektora diecezjalnego
PDM, ks. Henryk - autor cytowanych na wstępie słów - w kazaniu wyraził
swoją ogromną radość ze spotkania ze swoimi rodzicami i krewnymi
pozostałych misjonarzy. "Jest dla mnie szczególną łaską reprezentować
tu dzisiaj misjonarzy z całej archidiecezji, szczególnie zapracowanych
w czasie przygotowań do świąt Bożego Narodzenia". Jako młody chłopak,
ks. Henryk często czytał listy misjonarzy - dzięki tej lekturze stworzył
sobie bardzo prostą, ale jakże prawdziwą, definicję misjonarza: misjonarz
to ten, który niesie ludziom Chrystusa. Teraz już sam, jako misjonarz
z 14-letnim stażem, doświadcza, co to znaczy nieść Chrystusa ludziom.
Gdy w ubiegłym roku zapytał swoich studentów na Uniwersytecie "co
jest dla Was Dobrą Nowiną?", usłyszał: "to, że Chrystus narodził
się także w Papui Nowej - Gwinei". Ta prawda docierała do nich właśnie
dzięki pracy misjonarzy, pracy ks. Henryka, pracy trudnej, ale przynoszącej
wiele radości. Po Mszy św., zgodnie z tradycją, kilkoro z obecnej
na spotkaniu 25-osobowej wspólnoty rodziców i krewnych misjonarzy,
podzieliło się najnowszymi wiadomościami o pracy swoich synów i braci.
I tak np. mama ks. Mariusza Misiorowskiego (Kamerun) mówiła: "Z Mariuszem
mamy teraz łączność radiową. Jest to wielkie dobrodziejstwo móc być
z synem kilka razy w miesiącu". Ojciec ks. Dariusza Pejki (Kamerun): "
Darek będzie budował kościół w Kamerunie. Chętnych do pracy jest
bardzo dużo, gorzej ze środkami transportu". Ojciec ks. Andrzeja
Marmurowicza (Kazachstan): "Przed synem stoi teraz zadanie wybudowania
kościoła w Kazachstanie. Wykupił już salę gimnastyczną, w której
odbywać się będą nabożeństwa". Siostra ks. Antoniego Bajka: "Mój
brat w 2001 r. będzie obchodzić jubileusz 25-lecia swej pracy misyjnej
w Brazylii. Coraz częściej myśli o Polsce...". Ojciec ks. Andrzeja
Szczęsnego: "Mój syn w Karagandzie zaadaptował ośrodek na seminarium
duchowne - studiuje w nim 17 alumnów. Obecnie buduje budynek kurii"
. Brat ks. Floriana Cieniucha (Wenezuela): "Florek aktualnie remontuje
kościół, zakłada nowe oświetlenie i nowe witraże". Siostra ks. Mariana
Zalewskiego (Papua - Nowa Gwinea): "Brat buduje nowe kaplice. Zwozi
w góry materiały budowlane. Jest naprawdę dzielnym budowniczym".
Ojciec Przemysława Grzechowiaka: "Przemek pracuje obecnie wraz z
żoną w Centrum Formacji Misyjnej W Warszawie. Otrzymał za zadanie
przygotowanie świeckich misjonarzy z Polski, żona zaś uczy języka
rosyjskiego kapłanów udających się na Wschód. Oboje otrzymali propozycję
wyjazdu do Kamerunu". Ojciec ks. Grzegorza Pawlaczyka: "Grzegorz
pracuje teraz w Rumunii, na granicy z Węgrami. Spotyka się z życzliwością,
ale i wielką biedą".
Te wypowiedzi, choć krótkie, dały pewien obraz pracy
naszych misjonarzy, a samym krewnym misjonarzy pozwoliły poczuć,
że nie są osamotnieni w swej trosce i tęsknocie za bliskimi.
Wyraz swej troski o dzieło misyjne dał także bp Bogdan
Wojtuś, nawiązując do słów kard. J. Tomko, wypowiedzianych w czasie
Jubileuszu Biskupów świata w Rzymie: "Pierwszym zadaniem biskupa
jest głoszenie Ewangelii i odpowiedzialność za dzieło misyjne".
Pomóż w rozwoju naszego portalu