Kiedy czytamy pierwsze karty Dziejów Apostolskich mówiące o początkach chrześcijaństwa, to niejednemu może się wydawać, że to początek jakiejś legendy czy baśni. „Trwali oni w nauce Apostołów i
we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. Wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdawali je każdemu według potrzeby. Trwali jednomyślnie w świątyni, wielbili Boga, a cały lud odnosił
się do ich życzliwie” (Dz 2,42-47). Jednak to nie bajka, takie były początki Kościoła. Co z tego zostało dzisiaj? Jak wygląda dzisiaj życie i świadectwo wyznawców Chrystusa? Z pewnością nie brakuje
ludzi, którzy kontynuują to, co rozpoczęło się ponad dwa tysiące lat temu. Najlepszym tego przykładem są wielkie zastępy świętych i błogosławionych. Wielu jednak zmęczyło się, straciło zapał i chęci.
Co prawda należą do Kościoła, spełniają praktyki religijne, ale ile w tym jest przyzwyczajenia, tradycji, a ile przekonania, tylko Bóg jeden wie. Doszło nawet do tego, że wielu z nas boi przyznać się
do swojej wiary. Żeby inni się nie śmiali, chowamy się z naszym Jezusem w czterech ścianach naszych domów. Wiara to prywatna sprawa, nie wolno się z nią obnosić. Czy zastanawialiśmy się, jak to się stało,
że z małej grupki wyznawców Chrystusa, którzy byli wyśmiewani, obrzucani wyzwiskami, obrzucani kamieniami, prześladowani, mordowani z powodu imienia Jezus, wyrosła wielka wspólnota Kościoła Powszechnego?
Oczywiście działała łaska Boża, ale ona posługuje się człowiekiem. „Zobaczcie jak oni się miłują” - mawiali poganie pierwszych wieków naszej ery i przyjmowali chrzest. Wiara, modlitwa,
świadectwo chrześcijan - to były najmocniejsze argumenty za przyjęciem wiary. Poganie chcieli żyć tak, jak chrześcijanie. Nasze czasy pod pewnym względem niewiele się różnią od starożytności. Są
podobne problemy, podobne ludzkie zachowania. Jak przyciągnąć dzisiaj ludzi do Chrystusa? Pięknymi kazaniami, wykładami, referatami? To za mało. Trzeba świadectwa! Jak mówi stare przysłowie: „verba
docent, exempla trahunt”, słowa uczą, przykłady pociągają. Trzeba więc, by chrześcijanie trzeciego tysiąclecia przebudzili się i z metrykalnych katolików stali się żywymi świadkami Chrystusa i Jego
Ewangelii.
Nadarza się ku temu kolejna okazja. Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił niedawno Rok Eucharystii. Będzie on trwał do października przyszłego roku. Po co to? Znowu będą uroczystości, manifestacje,
uroczyste obchody, znowu pompa, tłumy ludzi - powiedzą ci znudzeni. Papieżowi jednak nie o to chodzi. Chce nas zachęcić do odkrycia Eucharystii, którą nazywa misterium światła. A co, ja nie wiem,
co to Msza św. - powie niejeden z nas? Przecież chodzę w każdą niedzielę do kościoła, co mam odkrywać? Święta Teresa powiedziała kiedyś: „gdybyśmy mieli świadomość tego, czym jest Eucharystia,
umarlibyśmy z zachwytu”.
Dlaczego akurat Rok Eucharystii? Papież powiedział, że serce człowieka współczesnego potrzebuje światła. Jego życie często jest obciążone grzechem, człowiek często czuje się zdezorientowany i zmęczony,
jest wystawiony na próby różnego rodzaju. Światła potrzebuje też świat w trudnym poszukiwaniu pokoju, który wydaje się tak odległy na progu tysiąclecia, wstrząsanego i upokarzanego przez przemoc, terroryzm
i wojnę. Żyjemy w świecie, w którym łatwiej jest człowieka pognębić, zniszczyć, niż podnieść i pocieszyć.
Ogłaszając Rok Eucharystii Jan Paweł II pragnie zachęcić Kościół, czyli nas wszystkich do większego wkładu na rzecz pokoju, solidarności i wspólnoty. Eucharystia jako święto obecności Chrystusa
stanowi centrum wiary Kościoła, jest źródłem Jego siły, tak jak to było w pierwszych gminach chrześcijańskich. Eucharystia jest źródłem, najwyższym wyrazem jedności Kościoła - przypomina Jan Paweł II.
Papież zaznacza też, że celem Roku Eucharystycznego jest podkreślenie obecności chrześcijan w świecie, natomiast wiernych w diecezjach i parafiach ma uwrażliwić na nędzę w świecie i okazywanie większego
braterstwa wobec potrzebujących pomocy.
Odkrywając Eucharystię na nowo, mamy uświadamiać sobie bliskość Chrystusa, Jego obecność wśród nas, i stawać się jego świadkami w świecie. Na spotkaniu z młodzieżą w Rzymie Ojciec Święty powiedział,
że Rok Eucharystii będzie „czasem łaski dla całego Kościoła”. Ma on zaowocować postawą misyjną uczniów Chrystusa. Papież podkreślił, że „nie ma prawdziwego sprawowania ani adoracji Eucharystii,
która nie prowadziłaby do misji”. Dlatego przed młodymi postawił trzy zadania: miłość do Eucharystii, zapał misyjny, formacja. Znowu powracamy do źródeł. Właśnie te trzy zadania realizowali pierwsi
chrześcijanie. Rozpoczynając Rok Eucharystii, Jan Paweł II skierował do wszystkich wiernych specjalny list, zatytułowany Mane nobiscum Domine - „Panie pozostań z nami”. Słowa te
pochodzą z Ewangelii wg św. Łukasza (24,13-35), która opisuje historię spotkania dwóch uczniów zmierzających do Emaus z Jezusem. Ich zaproszenie: „Panie pozostań z nami, bo ma się ku wieczorowi
i dzień się już nachylił” rozbrzmiewa również dziś w Kościele i w świecie z taką samą siłą. Poznali Go przy łamaniu chleba, ich serca pałały jakimś wielkim żarem, kiedy łamał dla nich chleb i wyjaśniał
Pisma. Tego samego trzeba człowiekowi współczesnemu: odnowienia wiary, rozpalenia serca, doświadczenia przemieniającej obecności Chrystusa w życiu i powrotu do pełnienia misji ewangelizacyjnej. Przeżyć
na nowo Eucharystię oznacza rozpalić w sobie wiarę i zapał misyjny. Tego chce od nas Papież w Roku Eucharystii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu