W trakcie poniedziałkowych obrad komisji przed gmachem Sejmu RP odbyła się pikieta zorganizowana przez wolontariuszy Fundacji Życie i Rodzina, na którą przyszli ludzie popierający prawo do narodzin każdego człowieka bez wyjątku. Podczas akcji pokazywane były plakaty, na których widniały zabite w wyniku procederu aborcyjnego dzieci. Używano także megafonu, z którego wydobywały się słowa prawdy na temat aborcji.
Jednocześnie, swoją manifestację zorganizowały środowiska feministyczne domagające się prawa do zabijania dzieci, nazywając je zlepkiem komórek, niezidentyfikowanym płodem, czymś, co jak najszybciej należy usunąć. Uczestnicy tego zgromadzenia przygotowali transparenty z napisami: „Prawa kobiet prawami człowieka”, „Stop zaostrzeniu prawa aborcyjnego” czy też 02/07 do kosza”. Próbowali też zagłuszać trwającą pikietę proliferów, wykrzykując w ich stronę obraźliwe hasła, wyśmiewając ich działanie. Nie szczędzili także wulgaryzmów pod adresem Kai Godek.
Niezrażeni zaistniałą sytuacją wolontariusze fundacji pikietowali. Skierowali też megafon w stronę „czarnego protestu” mając nadzieję, że prawda o aborcji dotrze do jego uczestników. Na zakończenie akcji jeden z mężczyzn, który optował za zabijaniem nienarodzonych dzieci, rzucał w kierunku proliferów obraźliwe hasła i wygrażał im zaciśniętą pięścią. Pokazał tym samym dobitnie, że środowiska „czarnego protestu” posługują się metodami przemocy i krzyku, ale choćby nie wiadomo jak głośno jeszcze by się zachowywały, prawdy nie zakrzyczą. Proliferzy w dalszym ciągu będą wychodzić na ulice, aby ją pokazywać. Będą także informować społeczeństwo o dwulicowości polityków, którzy chyba już zapomnieli, z jakimi postulatami występowali podczas ostatniej kampanii wyborczej. Teraz nie pora na deklaracje, a na działanie polityczne. Wątpimy, czy ono nastąpi i bardzo chcemy się mylić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu