Wieczorne nabożeństwo Słowa, sprawowane pod przewodnictwem ks. prof. Sławomira Pawłowskiego w kościele akademickim KUL w ostatnią środę marca, prawie w całości animowały kobiety, głównie małżonki duchownych ewangelickich i prawosławnych. One bowiem były głównymi bohaterkami ekumenicznej debaty „Małżeńska jedność w duchownym”. Za nie i z nimi zanosili modlitwy ich mężowie - pastorzy; oprawę muzyczno-wokalną przygotował zielonoświątkowy zespół Oaza.
Apostołki Zmartwychwstania
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zaufanie Bogu, obdarowanie Duchem Świętym i wezwanie do spełnienia przez kobiety szczególnych ról - to główne motywy słowa skierowanego do zebranych przez pastorową Renatę Makulę z Kościoła ewangelicko-augsburskiego: - „Nie możemy zapominać, że w Starym Testamencie mamy księgi, które nazwane są właśnie od imion biblijnych bohaterek. Bez kobiet nie było by ucieczki ludu izraelskiego z Egiptu. Prorokini Debora, o której dzisiaj usłyszeliśmy, doskonale sobie radziła z powołaniem, które pochodziło od Boga”. Kaznodziejka podkreśliła szczególną rolę Marii, Matki Jezusa, który umarł za nas, abyśmy mogli zostać zbawieni i dostąpić życia wiecznego. Samarytanka, która głosiła dobrą nowinę o spotkaniu z Jezusem przy studni, złożyła świadectwo wiary wobec wielu ludzi, do których dotrzeć było najtrudniej - swoich rodaków. - To kobiety, które przyszły do Grobu, aby wypełnić ostatnią posługę, pierwsze zaniosły Ewangelię o Zmartwychwstałym Chrystusie do Jego uczniów, choć oni powątpiewali. Pierwszą, która przyjęła chrzest, była Lidia - podkreśliła R. Makula, przypominając postać pierwszej chrześcijanki z Europy. Najbliższy krąg wyznawców Jezusa, dzielące się wiarą, często odważniejsze niż mężczyźni - to właśnie znamiona pierwszych chrześcijanek, wiernych niewiast z Nowego Testamentu. - Kobiety nie kalkulowały; płakały, ale do końca nie opuściły Jezusa. Kobiety w oczach Boga są wolnymi i pełnowartościowymi jednostkami; osobami pełnymi empatii, entuzjazmu, pełnymi zapału do działania w codziennych trudach, ale i powierzonych im zadaniach przez Boga - mówiła. Zwróciła przy tym uwagę na dyskryminację kobiet w wielu miejscach współczesnego świata, także w sferze werbalnej i medialnej, co bywa nadużyciem wobec zamysłu Bożego. Wszak już Maria z Betanii „wybrała dobrą cząstkę” w oczach Jezusa. - Przeglądając się w oczach Boga, możemy pozbyć się wszelkich kompleksów i czerpać ze źródła miłości, jakim jest Bóg. Może tym przysłowiowym „lekiem na całe zło” jest właśnie pokochanie samego siebie w tym, jakimi stworzył nas Bóg? Człowiek kochający i człowiek akceptujący samego siebie, to człowiek szczęśliwy. Wszak nie można obdarować czymś, czego się samej nie ma. Trzeba wybrać dobrą cząstkę, bo pięknymi stworzył kobiety Bóg pełen miłości i dobroci, jeśli są zdolne do miłości i dzielenia się radością - konkludowała.
Reklama
Debata żon
W debacie żon duchownych, którą poprowadzili s. Anna Bieńkowska i ks. prof. Sławomir Pawłowski, wzięły udział: Renata Makula (Kościół ewangelicko-augsburski), Katarzyna Krok z Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, Urszula Wółkiewicz z Kościoła zielonoświątkowego i Magdalena Czyrynda-Koleda w Kościoła prawosławnego. Prowadzący prosił o sięgnięcie pamięcią do momentu poznania się z dzisiejszym małżonkiem: od szkolnego „czubienia się” lub becika, po młodzieżowy obóz lub festiwal - brzmiały odpowiedzi. Zasadniczymi wątkami debaty były: jedność małżeńska, specyficzna rola żony pasterza wspólnoty wiernych oraz trudności. S. Anna zażartowała, że za każdym sukcesem mężczyzny kryje się kobieta, a za jego porażką nie ma nikogo. Rozszerzając pytanie o czynniki budujące małżeńską jedność i kobiecą duchowość, pytała: jak to robicie, że jesteście piękne i oddane? - Jeżeli żona księdza wraz ze swym mężem patrzą w tym samym kierunku, życie parafialne jest przedłużeniem rodziny; gdy żona księdza angażuje się w to życie, to te parafie funkcjonują bardzo dobrze; jesteśmy razem, bo dla nas te same sprawy są ważne. Jest tylko jedna złota zasada: być sobą! Ludzi wyczują nieszczerość, a rodzina pastorska zawsze poddawana jest dokładniejszej obserwacji. Gdy wierni przychodzą z problemami, to możemy wiele pomóc i doradzić, korzystając z własnego doświadczenia - mówiła R. Makula.
Reklama
- Wyznawcy oczekują, że żona pastora dużo powinna: zająć się grupką dzieci, przygotować coś do zjedzenia, powiedzieć coś mądrego, przekazać pastorowi coś jakby była sekretarką. Towarzyszenie mężowi z chęcią i bycie sobą! A tym, co najbardziej mi pomaga w życiu jest osobista modlitwa, bo pozwala być w łączności z Bogiem i zbliżyć się bardziej do siebie. Trudną kwestią dla dziecka pastora jest to, że musi się tatą dzielić z innymi. Z kolei, gdy przechodzimy przez kryzys małżeński, trudno jest mi pożalić się do mojej koleżanki, bo zdaję sobie sprawę, że stawiam męża w złym świetle: on już nie będzie dla niej autorytetem, gdy będzie miała problem. Jesteśmy trochę osamotnione w rozwiązywaniu takich konfliktów. I wtedy pozostaje modlitwa, która pomaga nam odnajdywać drogi do siebie nawzajem i szukać Bożej woli - podkreślała K. Krok.
- Bycie żoną pastora to jest przywilej, który Bóg daje, dając mężowi powołanie. Wspieramy swoich mężów w działaniu, poświęcając swój czas, zdolności, talenty, siły. To jest służba powołaniu, w którym jesteśmy wraz z mężem: na duchownego zwrócone są wszystkie oczy. Wewnętrzny i zewnętrzny stan duchownego bierze się z naszych rodzin, dlatego niezwykle ważne jest, aby zbudować w domu atmosferę pełną pokoju, swobody wyrażania się. Budując rodziny, budujemy nasze kościoły, zbory, wierzących, którzy niejednokrotnie uczą się postępować w życiu; zwłaszcza, gdy przychodzą do Kościoła po ciężkich przeżyciach, szukając ciepła i miłości. Atmosfera w domu częściej zależy od małżonki, np. dużo cierpliwości w wychowaniu dzieci dla Pana; trzeba zrobić wszystko, żeby wytrwać i przekazać to, co najlepsze, np. wspólne czytanie Pisma Świętego - dzieliła się U. Wółkiewicz.
Reklama
- Bycie żoną duchownego jest dużym przywilejem i wyzwaniem. Rola duchownego i jego żony to bycie matką i ojcem parafii (stąd określenia: matuszka i batiuszka). Jeżeli mamy czegoś nauczyć, to musimy być tego przykładem (np. zachowanie przy Eucharystii i częste do niej przystępowanie, godzenie życia zawodowego z posługiwaniem). Gdy przeprowadzałam ankietę, to w wywiadach ze starszymi matuszkami najczęściej pojawiało się, że najważniejsze jest wysłuchanie ludzi bez oceniania, nawet gdy mamy inne poglądy. A moja perspektywa, gdy chodzi o wychowanie dzieci, zmieniła się, gdy urodziłam własne dziecko - mówiła M. Czyrynda-Koleda.
Padały pytania od uczestników debaty: o problemy ze zmianą miejsca posługi (przeprowadzki), ciche lub głośne dni; o postawy dzieci i wobec dzieci (są pod szczególną presją opinii publicznej); prowadzenie otwartego dla parafian domu przy jednoczesnym zachowaniu pewnej prywatności dla dobra dzieci oraz autentyzmu w postawach rodziców. Pytano o ewentualne recenzowanie kazań przez żony duchownych, o realizowanie swoich pasji; syndrom dziecka pastorskiego. Barwne obserwacje podała matuszka Magdalena (próba dziecięcej kolekty na ciuchcię) oraz pastorowa Urszula (gość z kryminalną przeszłością w domu). Dobrze, gdyby czas pracy nie zaburzał życia rodzinnego (częste pytanie: Tato, czy dzisiaj gdzieś wyjeżdżasz?). Dziękując wszystkim za udział w debacie, ks. S. Pawłowski podkreślił, że na poziomie ekumenicznym była to pierwsza debata żon duchownych w Polsce.