Reklama

Chrystus w stajence zawsze przynosi nadzieję…

Niedziela podlaska 1/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Adam Kaniuk: - Panie Januszu, skończył się rok kalendarzowy, rok inny od poprzednich. Jak Pan go ocenia?

Janusz Zakrzeński: - Każdy mijający rok jest dla mnie przeszłością i wydaje mi się, że jest on pełen nadziei. To, co mija, zawsze niesie z sobą nadzieję. A ten rok, szczególnie ostatnie wydarzenia napawają nas nadzieją.

- Co dobrego w Pana życiu osobistym wydarzyło się w tym roku?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Kontynuuję spotkania, recitale, a szczególnie z Piłsudskim. Jakoś tak się stało, że ludzie kojarzą mnie jako Piłsudskiego, więc noszę wąsy, nie golę ich, dlatego, że potem klejenie ich sprawia mi kłopot. Poza tym jeździmy z Grażyną Barszczewską z takim przedstawieniem o marszałku Piłsudskim, są to Pasjanse Pana Marszałka.
Listopad był dla mnie bardzo intensywny. Muszę powiedzieć, bo to jest na czasie, że propozycja zagrania w serialu M jak Miłość dała mi dużo radości. Ta radość polega na tym, że ludzie mnie rozpoznają, kojarzą z postacią, którą gram. Gdy szedłem na spotkanie z Tobą, zaczepiła mnie pewna pani i ucieszyła się, że żyję. W serialu umieram, niektórzy mówią, że za wcześnie zszedłem z ekranu. Ja nie jestem tym zmartwiony, bo wydaje mi się, że snucie się po ekranie bez zadania do wykonania jest niedobre. Jestem wychowany w Krakowie, w krakowskiej szkole i jestem przygotowany, że każda rola musi mieć jakieś zadanie do spełnienia. Jestem wychowany na Wyspiańskim, na Mickiewiczu i Słowackim, każda z postaci, które grałem, miała coś do spełnienia. Np. w Panu Tadeuszu każda postać jest wyrazista, tak samo było w Nad Niemnem i w Pasjansach Pana Marszałka, tak samo było nade wszystko w takiej rzeczy o Witkacym, gdzie grałem samego Witkacego, były to więc postaci, które dawały mi dużą satysfakcję. Rok 2005 szczególnie zaznaczył się dla mnie dokonaniem M jak Miłość. Bardzo się cieszę, że taka postać przypadła mi w udziale, postać profesora - emeryta...

... bardzo zacna i moralna.

- Zacna i moralna, to jest połączenie starego z nowym. Udało mi się nawiązać wspaniały kontakt z Rafałem Mroczkiem, jednym z bliźniaków grających w tym serialu. W scenie mojej śmierci Paweł, czyli Rafał Mroczek, autentycznie się popłakał. Widziałem w jego oczach prawdziwe łzy. Rzecz polega na tym, że trzeba z młodymi rozmawiać i nawet w takim dokonaniu, jakim było M jak Miłość, można na ekranie, w czasie pracy, w czasie zdjęć dokonać cudownej rzeczy - nawiązać kontakt z młodym człowiekiem. Ten młody człowiek jest wrażliwy, jest czuły. Nie jest prawdą, jak się dziś powszechnie sądzi, że młodzież jest niedobra.
Taki był ten mijający rok. Ja nigdy nie oczekiwałem niczego, nie spodziewałem się niczego. Wszystko, co mnie spotkało, to było na zasadzie przypadku, a to kolega się rozchorował, a to kolega wyjechał, a to zostawił rolę, a ja po nim tę rolę odziedziczyłem.

Reklama

- Bywał Pan na Podlasiu. Czy odwiedza Pan jeszcze podlaskie strony?

- Ależ oczywiście, jestem zakochany w Podlasiu. Już nie mówię o Drohiczynie, nie mówię o Serpelicach, o Leśnej Podlaskiej, bo te okolice są mi bardzo bliskie. Byłem w Drelowie, tam, gdzie mieszka były wicemarszałek Sejmu RP Stefaniuk. Przyjmuję na Podlasie każde zaproszenie, bo uważam, że ludzie z Podlasia są wspaniali. Z nimi można rozmawiać, a poza tym ja już sobie wyobrażam święta, te wigilie, te posiłki robione przez gospodynie własnymi rękami, ten chleb pieczony domowym sposobem, to jest coś wspaniałego. Dlatego z Podlasiem jestem związany i uczuciowo, i smakowo. Więc takie to jest Podlasie. Muszę Ci powiedzieć, że odwiedziłem kiedyś zupełnie przypadkowo Kodeń i zaprzyjaźniłem się z nieżyjącym już o. Antonim Maturą. W swoim domu mam obraz Matki Bożej Kodeńskiej. Do Kodnia potem jeździłem dosyć często i jeżdżę, i to jest wspaniałe miejsce dla mnie.

- Może teraz trochę o samym Drohiczynie. Dzień 10 czerwca wchodzi na stałe do kalendarza diecezji drohiczyńskiej i województwa podlaskiego jako Dzień Podlasia. Związany jest on z pamiętną wizytą sługi Bożego Ojca Świętego Jana Pawła II właśnie w Drohiczynie. Papież przybył na drohiczyńską ziemię 10 czerwca 1999 r. Był Pan tam wtedy. Jakie wspomnienia z tamtego dnia towarzyszą Panu do dzisiaj?

- Zawsze wspominam i zawsze jestem pamięcią w Drohiczynie. Jest to zasługa samych mieszkańców, zasługa profesorów z Seminarium Duchownego i samego ordynariusza drohiczyńskiego - bp. Antoniego Dydycza, z którym spotkałem się jeszcze w okresie stanu wojennego w kościele Ojców Kapucynów na ul. Miodowej w Warszawie. Tam zetknąłem się z nim po raz pierwszy, potem chyba jeden etap szedłem z nim w pielgrzymce na Jasną Górę. Uważam, że jest to wspaniały człowiek. Także z Drohiczynem jestem związany uczuciowo i personalnie. Drohiczyn - przepiękna miejscowość, w której znajduję ukojenie. Wykładając w seminarium, po kilka dni przebywałem w Drohiczynie, a jechałem pięknymi drogami do niego prowadzącymi. Jeżeli chcę się wyciszyć, uspokoić, to jadę w okolice Podlasia.

- W tym roku odszedł do domu Ojca nasz ukochany Papież Jan Paweł II. Jak wspomina Pan Ojca Świętego? Jakie odczucia rodziły się w Pana sercu podczas jego cierpienia i śmierci?

- Jeżeli mówimy o Ojcu Świętym, to muszę wrócić do początków, kiedy jeszcze był Karolem Wojtyłą. Dla mnie najważniejsze było to, że on odwiedzał teatr, chodził na przedstawienia. Siadywał w honorowej loży na pierwszym piętrze, naprzeciwko sceny. Był na Nocy Listopadowej, w której grałem Piotra Wysockiego. Potem spotkałem kard. Wojtyłę, już wtedy Ojca Świętego, w Zakopanem, w sanktuarium Matki Bożej na Krzeptówkach. Nigdy nie zapomnę, jak on stał i patrzył w stronę Giewontu. Tam było niewiele osób i dostąpiłem tego zaszczytu, że byłem w kościele, a on przechodził obok mnie. Tak samo jak i nie zapomnę nigdy spotkania z Ojcem Świętym w kościele Świętego Krzyża w Warszawie, kiedy to spotykali się twórcy. On wtedy zacytował słowa kard. Wyszyńskiego: „Sztuka powinna być jak psie języki liżące rany Łazarza chorego na trąd...”. Następnym razem był w Teatrze Wielkim, w Operze Narodowej, tam spotkał się również z twórcami i powiedział takie znamienne słowa: „Pan Bóg obdarzył człowieka wieloma talentami, ale największy talent to człowieczeństwo”. Gdzie i kiedy mogę, to przypominam sobie testament Ojca Świętego.
A wracając do spotkania z Ojcem Świętym w Drohiczynie. Było to wielkie przeżycie. Czekaliśmy na przyjazd Jana Pawła II, recytowaliśmy wiersze razem z Jurkiem Zelnikiem, było to niezapomniane spotkanie.

- Czy śmierć Ojca Świętego zmieniła coś w naszym społeczeństwie? Może ludzie stali się trochę lepsi?

- Zmieniła, chyba nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Te tłumy czuwających ludzi były imponujące. Z pewnością ma to znaczenie dla religii, dla wzrostu wiary. No i te symbole, ta księga, która się zamknęła na jego trumnie, a nade wszystko to, że on, umierając, odwrócił krzyż Chrystusem do siebie, to jest szalenie znamienne, żeby go nie odwracać od siebie tylko do siebie. To był wspaniały człowiek. Był wychowany na humanizmie, był przepojony duchem.

- Przed nami Nowy Rok. Ramowy temat na rok 2006 brzmi: „Kościół niosący Ewangelię nadziei”. Jakie nadzieje wiąże Pan z Nowym Rokiem?

- To, że Chrystus narodził się w stajence betlejemskiej, jest wspaniałe. Jeżeli się nad tym zastanowimy, to jest to już wielka radość. I drugie święta - Zmartwychwstanie Pańskie.
Co roku, kiedy jestem przy stole wigilijnym, a zawsze spędzam go w gronie rodzinnym, mam nadzieję na dobro, na uśmiechniętego drugiego człowieka. Nie unikam ludzi, staram się być z nimi, to jest wielka nadzieja, a to, że jednak czeka nas kres, to ten Chrystus w stajence czy ten Chrystus Zmartwychwstały zawsze przynosi nadzieję. Różnie podchodzimy do kresu naszego życia, bo człowiek zawsze boi się śmierci. Przecież Chrystus, kiedy modlił się w Ogrójcu, prosił Ojca: „Jeżeli możesz, oddal ode Mnie ten kielich”. Śmierci nie da się uniknąć, ale nadzieja i radość płyną właśnie ze stajenki betlejemskiej i ze zmartwychwstania Pana.

- Czego chciałby Pan życzyć Czytelnikom „Niedzieli Podlaskiej” na Nowy Rok?

- Chciałbym życzyć, by ludzie nie tracili wiary, żeby pamiętali o tym, że Podlasie to jest cudowny, wspaniały region; żeby nie odcinali się od swoich korzeni, żeby podtrzymywali tradycję i by pamiętali, iż to, co robią, i ten ich stół wigilijny, i ta stajenka betlejemska, i kolędnicy, którzy jeszcze chodzą na Podlasiu, to jest coś, co pozwoli nam przetrwać i trwać w wierze, tak jak trwali Męczennicy z Pratulina. Wspaniale jest zachować wiarę, nadzieję i swój rodowód, i tego życzę. Życzę też, żebym zawsze spotykał, tak jak do tej pory, życzliwych ludzi na Podlasiu, a jestem przekonany i wierzę w to, że kiedykolwiek się zjawię na Podlasiu, czy u Matki Bożej Kodeńskiej, czy w Leśnej Podlaskiej, czy w Drohiczynie, czy w Serpelicach, to tam znajdę wielką życzliwość. Życzliwość jest najważniejsza - uśmiech i radość, i tego życzę.

- Dziękuję za rozmowę.

Podziel się:

Oceń:

0 0
2006-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Więcej ...

Nowi kanonicy

2024-03-28 12:00

Karol Porwich/Niedziela

Podczas Mszy Krzyżma bp Tadeusz wręczył nominacje i odznaczenia kapłanom diecezji.

Więcej ...

Zatęsknij za Eucharystią

2024-03-28 23:37
Mszy Wieczerzy Pańskiej przewodniczył bp Maciej Małyga

Marzena Cyfert

Mszy Wieczerzy Pańskiej przewodniczył bp Maciej Małyga

Tęsknimy za różnymi rzeczami (…) Czy jednak kiedyś tęskniłem za przyjęciem Komunii świętej? To jest chleb pielgrzymów przez świat do królestwa nie z tego świata – mówił bp Maciej Małyga w katedrze wrocławskiej.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Wiadomości

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Dziś Wielki Czwartek – początek Triduum Paschalnego

Kościół

Dziś Wielki Czwartek – początek Triduum Paschalnego

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną...

Wiara

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną...

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Kościół

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Wiara

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Kościół

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...

Wiara

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...

Komisja Liturgiczna: apel do kapłanów o wygłaszanie...

Kościół

Komisja Liturgiczna: apel do kapłanów o wygłaszanie...