Reklama

Wigilie Księdza Jerzego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W Stanie Wojennym

Wigilia roku 1981. Trwał stan wojenny. Gdy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka, ks. Jerzy Popiełuszko z plebanii wyszedł na ulicę. Obchodził posterunki wojskowe na Żoliborzu i rozdawał żołnierzom opłatki.
Nie wszyscy się wtedy z tego cieszyli. "Jedni przyjmowali opłatek z wdzięcznością, inni patrzyli z niedowierzaniem, jeszcze inni odwracali się plecami" - wspomina Waldemar Chrostowski, przyjaciel i kierowca Księdza Jerzego.
Księdzu Jerzemu było żal tych żołnierzy i milicjantów, którzy marzli przed plebanią. W końcu z jego powodu, bo mieli go obserwować i śledzić. Ks. Popiełuszko zaś nie mógł spokojnie patrzeć, jak dokucza im siarczysty mróz. To był jego naturalny odruch: trzeba pomóc! Dlatego już w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia prosił ludzi, by przynosili żołnierzom gorący barszcz czy bulion na rozgrzewkę.
Innym razem powiedział do swych przyjaciół, wskazując jeden z samochodów milicyjnych: "Słuchajcie, ci chłopcy siedzą tam i marzną już od paru godzin. Zanieście im trochę kawy na rozgrzewkę". Zapadło milczenie. Nikt nie ruszył się z miejsca. Wszyscy myśleli, że żartuje. W końcu wysłał jednego z kolegów z ministrantem, by rzeczywiście poczęstować ich kawą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podarunki nie tylko w święta

Ksiądz Jerzy już wówczas znany był z racji Mszy św. za Ojczyznę, które odprawiał w kościele na Żoliborzu. Był kapelanem robotników w Hucie Warszawa. "Jego kazania były bezpośrednie, bez przemilczeń i wygładzania. Jest bardzo ważne, by z robotnikami rozmawiać ich językiem. Po co ma być jeszcze jeden tłumacz między nami a Bogiem - podkreśla Karol Szadurski, jeden z hutników. - Ksiądz Jerzy dotarł do naszych serc i związał się z nami. Zaczęła się lawina chrztów, ślubów, wielu doprowadził do Boga".
W stanie wojennym rozdawał też świąteczne prezenty: dobre słowo, uśmiech, nadzieję. Ale i te materialne - dary przysyłane z Belgii czy Francji. Przygotowywał paczki świąteczne dla rodzin internowanych: żywność, odzież, lekarstwa. Przewoził to również do samych obozów internowania. Uczestniczył zresztą w rozprawach sądowych tych ludzi. Nie chciał, by poczuli się opuszczeni.
Zapraszał w święta gości do siebie. Chętnie dzielił się tym, czego wtedy brakowało na rynku. "Pamiętam, ofiarował mi kiedyś paczkę herbaty i wodę kolońską dla męża" - opowiada Katarzyna Soborak, odpowiedzialna za Służbę Informacyjną i Archiwum ks. Popiełuszki w Warszawie, notariusz w procesie beatyfikacyjnym Księdza Jerzego.
"W każdej sytuacji potrafił rozdawać wszystko, co miał - mówi Wojciech Bąkowski, lekarz medycyny, dawny student z duszpasterstwa Księdza Jerzego. - Zależało mu tylko na połatanym swetrze otrzymanym od studentów medycyny, bo darzył go sentymentem".
S. Justyna, która za czasów Księdza Jerzego pracowała w kancelarii parafialnej, wspomina jeszcze jedno zdarzenie: "Kiedyś podszedł do Księdza Jerzego mężczyzna. Skarżył się, że nie ma butów. Ksiądz zdjął z nóg własne i dał mu je. Te buty mężczyzna zachował do dziś".
"Zawsze dbał bardziej o innych niż o siebie - kwituje ks. Kazimierz Gniedziejko, cioteczny brat Księdza Jerzego. - Gdy odwiedziłem go w szpitalu (Instytucie Hematologii w Warszawie), pierwszą rzeczą, o jaką mnie wtedy Jurek poprosił, były kwiatki dla pielęgniarek: Są takie miłe, tyle się o mnie troszczą, kup im jakieś ładne bukiety" - wspomina ks. Gniedziejko.

Reklama

Wigilia w rodzinnym domu

Gdy Jerzy Popiełuszko był jeszcze w Seminarium Duchownym i przyjeżdżał na święta do domu, najpierw szedł odwiedzić babcię Mariannę Gniedziejko, która mieszkała w pobliskim Grodzisku. Stamtąd pochodziła też jego mama, także Marianna.
"Babcia bardzo się cieszyła, gdy do niej przychodził, choć nigdy nie miał czasu, by zatrzymać się na dłużej, czasem nawet herbaty nie zdążał wypić - opowiada pani Gniedziejko, bratowa mamy Księdza Jerzego. - Babcia była bardzo religijna, dużo modliła się za Jurka, chciała, by został księdzem" - dodaje.
W domu rodzinnym ks. Popiełuszki, w Okopach, Wigilia była tradycyjna i bardzo uroczysta. Dzieci z niecierpliwością czekały na pierwszą gwiazdkę. Potem odmawiano długą modlitwę, w czasie której wspominało się wszystkich zmarłych z rodziny. I w końcu nastawała wieczerza przy dużym stole ustawionym na środku pokoju. A przy nim puste miejsce, o którym po latach Ksiądz Jerzy powie: "Puste miejsce, które w wieczór wigilijny zostawiamy przy stole, pozostaje symbolem miłości chrześcijańskiej. Jest oznaką gotowości służenia ludziom potrzebującym".
Na stole leżał biały obrus, a pod obrusem sianko: rozłożone na całym stole, a nie, jak zazwyczaj, tylko pod opłatkami czy w jednym rogu. Na sianku stały potrawy. Obok stołu zaś, w worku, było siano dla zwierząt. A po Wigilii gospodarz szedł obdzielić nim konie i krowy. W domu, oczywiście, stała pięknie ubrana choinka. Nie było jednak zwyczaju, by kłaść pod nią upominki. Dzieci znajdowały je później pod poduszką.
Potem była Pasterka. W pierwszy albo drugi dzień świąt przyjeżdżała też rodzina z Grodziska. "Oczywiście, jeśli nie było wielkich mrozów i zasp śnieżnych i gdy jeździły autobusy" - wspomina ks. Gniedziejko.
"Wszystkie dzieci bardzo się cieszyły, że są święta, a Jurek razem z nimi. Był grzeczny, uprzejmy, nigdy nie powiedział niczego przykrego" - wspomina pani Gniedziejko.

Boże Narodzenie to święto miłości

Co dla Księdza Jerzego było najważniejsze w przeżywaniu świąt Bożego Narodzenia? "Jeżeli chcemy przeżyć prawdziwą radość świąt Bożego Narodzenia, pozwólmy Bogu narodzić się w naszej duszy - Bogu, który jest źródłem autentycznej, niekłamanej radości" - mówił ks. Popiełuszko.
Przypominał także ludziom, wśród których żył, że tak niewiele potrzeba, aby wieczór wigilijny był udany: "Wystarczyłoby podać sobie nawzajem dłonie, spojrzeć głęboko w oczy, ogarnąć uczuciem miłości siebie nawzajem. Zobaczyć łzy cierpiących. W myśli przytulić do siebie niewinnie więzionych, ich rodziny. Przytulić do serca dzieci osierocone, żony owdowiałe przedwcześnie".
Jak nauczał, tak czynił.
Karol Szadurski: "Nie potrafił przejść obojętnie obok człowieka w potrzebie. Kilka razy byłem świadkiem, jak zatrzymał się, by udzielić komuś pomocy, wezwać ambulans. Kiedyś zauważył samochód, który wpadł do rowu z wodą. Zakasał nogawki, sutannę podniósł do góry i wskoczył w błoto, by pomóc wyciągnąć auto".
Katarzyna Soborak: "Wspominał czasem, że docierają do niego wiadomości, że na liście KC PZPR, wśród wielu kapłanów, on jest wymieniany jako jeden z pierwszych przeznaczonych do szczególnych represji. Zdawał sobie sprawę, że grozi mu niebezpieczeństwo. Stąd wypowiadał nieraz słowa: Jestem gotowy na wszystko. Ale bardziej niż o siebie bał się o innych: o rodzinę, księży na plebanii, o swoich przyjaciół. Pamiętam, kiedyś czekaliśmy na niego pod Pałacem Mostowskich. Był tam przesłuchiwany. Gdy wyszedł, pierwsze słowa, jakie wypowiedział, brzmiały: Przecież by was pozabijali. Zdążył bowiem zauważyć, że tuż za nami przejechał nagle samochód milicyjny. Wiedział, że nas obserwują, i myślał o tym, by nic nam się nie stało".
Sam zaś ks. Popiełuszko wielokrotnie powtarzał: "Boże Narodzenie to święto miłości, święto przebaczenia. Wieczór wigilijny potrafi często skruszyć serca najbardziej zatwardziałe w nienawiści". Dlatego wciąż się poświęcał dla ludzi. "Mimo że z dnia na dzień był coraz bardziej chory i coraz słabszy" - ocenia dr Barbara Janiszewska, lekarka Księdza.
Postępująca anemia, nieregularny tryb życia, niedożywienie, nadczynność tarczycy, wreszcie - przebyta operacja sprawiły, że był coraz bardziej wyczerpany. Sam jednak na to nie zważał. Do późnych godzin nocnych w jego pokoju paliło się światło. Rano o szóstej już stał przy ołtarzu. Nieustannie otaczali go ludzie. Każdego dnia. Nie tylko w Boże Narodzenie.

Podziel się:

Oceń:

0 0
2002-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Więcej ...

Nie taki ksiądz straszny?

Karol Porwich/Niedziela

Nie wiem jak ty, ale ja nie znoszę, gdy ktoś próbuje mnie szufladkować. Uogólnianie i ocenianie z góry za przynależność do danej społeczności to gra totalnie nie fair.

Więcej ...

Bp Muskus: sensem Eucharystii jest spotkanie z miłością

2024-03-28 20:44

diecezja.pl

- Przy jednym stole spotykają się z Jezusem biedacy, grzesznicy, słabi i poranieni ludzie. To nie jest uczta w nagrodę za dobre sprawowanie, uroczysta kolacja dla wybrańców, którzy zasłużyli na zaproszenie - mówił w Wielki Czwartek o Eucharystii bp Damian Muskus OFM. Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył Mszy św. Wieczerzy Pańskiej w kościele Matki Bożej Zwycięskiej w Krakowie-Borku Fałęckim.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Wiadomości

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną...

Wiara

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną...

Sercanie: niepokoją nas doniesienia o sposobie prowadzenia...

Sercanie: niepokoją nas doniesienia o sposobie prowadzenia...

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Kościół

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Wiara

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Kościół

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

Kościół

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...

Wiara

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...