Słowa nie opiszą, jaką wdzięczność czuję do Was, Kochani. Gdy zamieszczałam na Waszej stronie prośbę o kontakt z ludźmi bezinteresownymi, nie spodziewałam się żadnego odezwu. Ból serca ujęty w kilku słowach
był krzykiem z powodu wieloletniego osamotnienia, a przecież nie odbił się - dzięki Wam - pustym echem. Wy uczyniliście pierwszy krok, wysyłając najpierw za darmo egzemplarz Niedzieli z anonsem,
a następnie 65 listów przesyłką, która z pewnością wiele kosztowała. Jestem wzruszona do głębi, łzy same ciekną po twarzy. Polska - a z nią ludzie przepełnieni dobrocią i życzliwością - nie
pozwala mi rezygnować, poddać się rozpaczy. Kraj biedny, a tak szczodry, dzielący się ze mną! Niby ubogi - a naprawdę przebogaty w ludzkie szczere serca, bijące dla Boga i bliźnich!
Stokrotnie dziękuję Redakcji za troskliwe oznaczenie korespondencji pochodzącej od więźniów. Wasza opieka przypomina mi Aniołów Stróżów. Po 14 latach rozłąki z krajem znów czas pokornie pochylić głowę,
przyznać, że słudzy Kościoła stanowią namacalny dowód miłości i obecności Boga w naszej Ojczyźnie, a Wasze (i moje) czasopismo katolickie nie sieje słów na wiatr, lecz aktywnie, w widoczny sposób, działa
wśród rodaków, dotykając ludzkich problemów nawet na odległych kontynentach i pomagając wyzutej z nadziei Polonii. Mogę dziś zrzucić przytłaczający mnie kamień zwątpienia w ludzi i z otuchą zaśpiewać
razem z Wami: „Zobaczcie, jak jest dobrze przebywać razem z braćmi”. Bóg zapłać za to!
PS
Dziękuję Wszystkim za listy, postaram się na nie odpowiedzieć na tyle szybko, na ile czas mi pozwoli. Łączę się z Wami duchowo, przesuwając paciorki różańca, i zawierzam Matce Bożej nasze nowe nici
przyjaźni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu