W dzisiejszą niedzielę podejmijmy dwa tematy: zazdrości i zgorszenia.
Czego ludzie sobie najczęściej zazdroszczą? Wartości materialnych: pieniędzy, mieszkania, samochodu, sławy, premii, awansu... Także dóbr psychiczno-duchowych: talentów, uzdolnień, sukcesów, powodzenia, sprytu... Postawa zazdrości powoduje negatywne skutki: oddala ludzi od siebie, zamyka ich w sobie, czyni obłudnymi, jednym słowem powoduje wewnętrzną zgryzotę.
Zazdrość nie jest nieuleczalna. Posiadamy na nią lekarstwo. Dobrym lekiem na zazdrość jest radowanie się z cudzego dobra, talentów, sukcesów, osiągnięć, a także z własnych dokonań. Bóg mądrze podzielił talenty. Dostosował je do naszego powołania.
Drugi ważny temat to problem zgorszenia. Możemy sami być powodem zgorszenia, czyli możemy naszym słowem i działaniem gorszyć drugich, ale także sami możemy gorszyć się postępowaniem innych.
Dawanie zgorszenia jest poważnym wykroczeniem moralnym. Może zastanawiamy się, dlaczego tak ostre słowa wypowiedział Chrystus na temat tych, którzy dają zgorszenie: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem do grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony” (Mk 9, 42-44). Zwykle te surowe słowa odnosimy do dziedziny czystości seksualnej. Owszem, tyczą one - w pierwszym rzędzie - tej właśnie dziedziny, ale należy je rozszerzyć na wszelkie zło, które czynimy i którym gorszą się inni ludzie. Jeśli wracasz pijany, jeśli robisz awantury - co to jest? Zgorszenie! Jeśli kłamiesz, oszukujesz, nie klękasz do modlitwy, nie przychodzisz w niedziele i święta na Mszę św. jesteś także wtedy gorszycielem. Jeśli kpisz sobie publicznie z prawd wiary, z nauki Kościoła, która wydaje ci się za trudna i nieżyciowa, też wtedy możesz być gorszycielem.
A jak zachowujemy się w sytuacji doświadczania zgorszenia? Spotykamy ludzi, którzy nas gorszą, ludzi którzy się gorszą. Gorszyli się kiedyś faryzeusze, że Chrystus ucztował z celnikami, że rozmawiał z jawnogrzesznicą, że uzdrawiał w szabat.
Dla niektórych rzekomym powodem zgorszenia jest sam Kościół. Gorszyli się niektórzy przepychem Kościoła, jego bogactwem, niemoralnym życiem niektórych duchownych. Z pewnością spotkaliśmy takich ludzi, którzy zgorszyli się postawą jakiegoś duchownego i wskutek tego - jak tłumaczyli się - przestali spełniać praktyki religijne, oddalając się od Kościoła.
Trzeba tu odróżnić koniecznie zgorszenie faryzejskie od zgorszenia „maluczkich”, gorszenie się nauką czy postawą Chrystusa od gorszenia się z powodu Kościoła. Powinniśmy mieć dojrzałe spojrzenie na Kościół, na dobro i zło w nim czynione. Dojrzałych ludzi nigdy nie gorszy obecność zła, co najwyżej napawa ich smutkiem i bólem, ale nie wpływa negatywnie na ich postępowanie. Powinniśmy wypracowywać w sobie dojrzałe spojrzenie na rzeczywistość, by nie ulegać zgorszeniu.
Bądźmy dojrzali i nie gorszmy się złem, którego doświadczamy w życiu. Bierzmy przykład z dobrych wzorów. Prośmy Chrystusa o światło dla umysłu i duchową siłę, abyśmy dochowali wierności Jego Słowu.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu