Łukasz Kasper, KAI: Proboszcz małej wiejskiej parafii nie garnie się do stałej formacji kapłańskiej, bo i on sam, i jego parafianie, uważają, że dobrze jest jak jest. Co wtedy?
Ks. Grzegorz Strzelczyk: Wtedy wchodzimy my, odpowiedzialni za formację stałą, którzy powinniśmy dać mu atrakcyjną propozycję. To jest zawsze wyzwanie.
Co się na nią składa?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- W zakresie formacji pastoralnej, intelektualnej, duchowej i trochę ludzkiej proponujemy do wyboru tematy i spotkania w formie warsztatowej i wykładowej. Próbujemy przyciągać osobą prowadzącego lub ciekawym tematem. One w praktyce najczęściej są skuteczne: osoba, o której "wieść gminna" niesie, że mówi ciekawie lub interesujący temat spotkania.
Jakie są efekty takiej strategii w archidiecezji katowickiej?
- Formację stałą prowadzimy od ponad 10 lat, z przerwą na czas pandemii. Jeśli chodzi o frekwencję, jest nieźle, to mniej więcej zawsze 50 proc. Więcej kapłanów pojawia się na spotkaniach organizowanych w Wielkim Poście i Adwencie, czyli "mocnych" okresach roku liturgicznego. Takie spotkania mają charakter momentu skupienia, wspólnej modlitwy i adoracji, konferencji nastawionej na aspekty życia duchowego i pastoralnego.
Kto bierze udział w takich spotkaniach? Proboszczowie, księża kurialni, akademiccy?
Reklama
- Wszyscy, u nas nie ma rozróżnienia.
A dlaczego stała formacja jest kapłanom potrzebna?
- Taka formacja jest potrzebna wszystkim ludziom. Świeccy rozumieją to może nawet bardziej, bo do takiej formacji, ciągłego podnoszenia swoich kwalifikacji, zmuszają ich warunki życia zawodowego. Chodzi natomiast o to, aby taka stała formacja nie miała charakteru jednostronnego. Jeśli pracodawca nas pcha do tego, abyśmy poprawiali jakąś część kwalifikacji zawodowych, to możemy się zniechęcić do innych wymiarów i np. nie zadbać o rozwój życia duchowego. Trzeba dbać o formację w sposób integralny, o wszystkie jej wymiary: nie tylko kompetencje techniczne, związane z pracą, którą się wykonuje, ale także o dojrzałość osobowości i wymiar duchowy.
W przypadku księży ta formacja zatrzymuje się na etapie seminarium duchownego i dlatego potrzeba jej także w życiu kapłańskim?
Reklama
- Bywa różnie. Są księża, którzy intensywnie dbają o to sami, ale są też tacy, którzy to zaniedbują. I teraz chodzi z jednej strony o wsparcie tych, którzy i tak to robią, ale też o ukierunkowanie wspólnotowe. Mamy bowiem wspólnotowe wyzwania i niektóre kwestie warto przeżywać razem. Wspólnotowa formacja jest czasem skuteczniejsza niż indywidualna. Niektórzy, mający mniejszy zapał do formacji, są czasem do niej stymulowani instytucjonalnie. To jest delikatny momenty, gdyż jeśli taką sytuację się zepsuje, to kapłan zniechęci się do formacji stałej jeszcze bardziej.
Jakie są wady zaniedbywania tejże formacji u księży?
- Po pierwsze, rozmywają się kompetencje. To, co się już umiało, ulega zapomnieniu. Popada się w rutynę. Po drugie, jeśli żyjemy w tak szybko zmieniającej się kulturze jak obecnie, może się pojawić sytuacja, gdy nasza wiedza pochodzi sprzed 20 lat i w tym czasie świat nieco się zmienił. Od strony formacji intelektualnej pleciemy wówczas głupoty. Może być tak, że w formacji duchowej ulegnie zaniedbaniu nasza praca nad relacją do Boga. Popadło w rutynę to, co było, powtarzamy się, nie zwracając na to uwagi. Takich miejsc w formacji stałej, w których warto czasem stymulować człowieka, jest sporo. Głównie chodzi o to, abyśmy umieli sprawnie reagować na sytuacje, które pojawiają się w bieżącym duszpasterstwie. To zależy od miejsca, w którym kapłan pracuje, także w sensie geograficznym: inaczej jest w dużych miastach, a inaczej na wsi. Zasada jest jednak taka sama. Czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają, a jeśli my się nie zmieniamy, to i tak zmiany następują.
Do czego prowadzi zatem brak stałej formacji u kapłanów? Do wypalenia zawodowego? Zejścia na duchowe manowce w prowadzeniu wspólnoty? Zepsucia relacji ze świeckimi?
Reklama
- Wszystko po trochu, bo to zależy od wymiaru formacji: wspólnotowego, ludzkiego, duchowego itd. Jeśli zaniedbamy formację ludzką, może na końcu wyjść gbur. Jeśli zaniedbamy formację wspólnotową - wyjdzie samotnik, który nie potrafi odnaleźć się w relacjach do innych ludzi. Jeśli z kolei zaniedbana jest formacja duchowa, może chodzić o księdza, który się nie modli. Najgorzej, jeśli tych zaniedbanych wymiarów jest kilka jednocześnie: wówczas mamy niemodlącego się gbura, który nie potrafi się odnaleźć w kontaktach z ludźmi, a do tego gada głupoty, bo nie dba o formację intelektualną.
Rozmawiał Łukasz Kasper
---
Ks. dr Grzegorz Strzelczyk - dogmatyk, adiunkt w Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, odpowiedzialny za formację stałą księży w archidiecezji katowickiej.