Niedziela, 7 lipca. Czternasta niedziela zwykła
• Ez 2, 2-5 • Ps 123 (122) • 2 Kor 12, 7-10 • Mk 6, 1-6
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze. A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?». I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Reklama
Dzisiejsza Ewangelia, choć bardzo krótka, niesie w sobie wiele treści aktualnych także dla nas. Jezus, będąc już dorosły podczas swojej ziemskiej egzystencji, pewnego dnia wrócił wraz z uczniami do swego rodzinnego miasta Nazaret i podobnie jak w innych miastach, zaczął nauczać w synagodze. Jego nauce przysłuchiwało się wiele osób. Nauka ta zadziwiała ich wielką mądrością. Oprócz tego wielu słyszało o cudach, które działy się przez Jego ręce. Teraz, patrząc na Jezusa i słuchając Jego nauki, nie potrafili zrozumieć, dlaczego tak się stało, że jeden spośród ich ziomków, którego rodzinę znano, teraz nagle stał się kimś wielkim, kimś, kto ma niezwykłą mądrość i czyni cuda. Niektórzy nie dowierzali temu, co słyszeli aż tak bardzo, że – jak pisze ewangelista – Jezus nie mógł uczynić żadnego cudu z powodu ich niedowiarstwa. Tylko na kilku chorych włożył ręce i ich uzdrowił. Słowa Jezusa: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony” są dziś niezwykle aktualne w życiu codziennym w naszych rodzinach. Można zauważyć jak często dzieci i młodzież lekceważą słowa, rady własnych rodziców, mówiąc, że są nienowocześni, że mają przestarzałe poglądy, że zbyt dużo wymagają. Zauważają nawet najmniejszy błąd w postępowaniu rodziców, nauczycieli i od razu go wypominają, ale zupełnie nie zauważają własnych błędów lub błędów koleżanek czy kolegów. Bardzo chętnie przyjmują różne propozycje od rówieśników lub ich rodziców, nawet jeśli są one o wiele gorsze od tych, które proponują im najbliżsi. Jeśli nawet ktoś obcy powtórzy to samo, co mówił już ktoś najbliższy, to przyjmuje się o wiele łatwiej. Jest to ciekawe, dlaczego tak dziwna jest natura ludzka. Przecież osoby nam bliskie, związane z nami więzami krwi i miłości, powinny być większym autorytetem niż ktoś obcy, nieznany. A jednak, jak uczy doświadczenie, od wieków tak nie jest. Warto się zastanowić nad naszymi relacjami w rodzinach. Czy czasem nie odrzucamy kogoś naprawdę wartościowego tylko dlatego, że jest naszym bliskim, że znamy go od lat? Czy naprawdę zależy nam na rozwoju osób bliskich, czy może z powodu naszego niedowiarstwa, dołowania, hamujemy ich rozwój? Pomyślmy: jeśli sam Jezus Chrystus niewiele mógł zrobić z powodu niedowiarstwa osób, które znały kiedyś Jego i Jego rodzinę, to czy przeciętny człowiek może w sobie znaleźć aż tyle mocy, aby pokonać ludzkie opinie będące czasem krzywdzącą i miażdżącą krytyką? Czyż miłość bliźniego nie wymaga od nas postawy akceptacji i zauważania dobra w drugim człowieku, aby w ten sposób zachęcać go do dalszej pracy nad sobą, do dalszego rozwoju w różnych dziedzinach życia, a szczególnie ku świętości? Zatem módlmy się o pomoc Boga w przezwyciężaniu naszych słabości.
A.S.
ROZWAŻANIA NA ROK 2024 DOSTĘPNE W KSIĄŻCE "ŻYĆ EWANGELIĄ".