Słucham kolędy w wykonaniu znakomitego rekolekcjonisty i piosenkarza w sutannie ks. kan. Stefana Ceberka „Nie było dla Ciebie miejsca”, która swoją wiecznie aktualną treścią trafia do każdego szukającego Boga w swojej ziemskiej wędrówce. Kustosz sanktuarium św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Porządziu w diecezji łomżyńskiej nagrał szereg płyt, które pomagają mu w ewangelizacji: „Za chwilę przyjdzie Pan”, „Przez mękę trzeba iść”, „Gdy gaśnie dzień”, „Jezus Najwyższe Imię”, „Powrót do Ojca” i szereg innych.
BOGDAN NOWAK: - Ten kurpiowski kapłan szczególnie ukochał swój rodzinny dom, o czym wymownie i czytelnie śpiewa w piosence „Wspomnienie”...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
KS. KAN. STEFAN CEBEREK: - Urodziłem się we wsi Wykrot w parafii Mszyniec. Moja rodzina od czterech pokoleń jest umuzykalniona. Babcia była oczepiarką weselną i śpiewaczką pogrzebową. A mój nieżyjący już tato przez ponad 40 lat uczył śpiewu w zespole folklorystycznym. Wczesnym rankiem mama i babcia budziły mnie śpiewaniem Godzinek do Najświętszej Maryi Panny. Moje umiłowanie śpiewu religijnego rodzice zauważyli już w dzieciństwie. W szkole średniej nawet miałem propozycje występowania w znanych zespołach rozrywkowych, ale poszedłem za Bożym powołaniem; czułem w sobie Samuela, a więc świadomość, że Chrystus wzywa mnie do wyjątkowych zadań. Wstąpiłem do łomżyńskiego Wyższego Seminarium Duchownego, po ukończeniu którego zostałem w 1985 r. wyświęcony na kapłana. Jako osoba całkowicie oddana Bogu mogłem się poświęcić kapłaństwu i śpiewaniu. Piosenka o Samuelu jest dla mnie symboliczna i ciągle ją śpiewam, mimo że powstają wciąż nowe utwory.
- Śpiewa Ksiądz wyłącznie na Mszach św. ewangelizacyjnych...
- A to dlatego, że moje piosenki są uzupełnieniem Słowa Bożego, które przekazuję słuchaczom na tych Mszach. Nigdy nie przyjmuję propozycji samych koncertów, bo nie chcę być tak modną dziś „gwiazdą” i nie chciałbym, by moją misję piosenkarsko-ewangelizacyjną tak traktowano w Polsce i w czasie zagranicznych występów. Bogu nieustannie dziękuję za ten niezasłużony talent, którym docieram do nawet najbardziej zatwardziałych serc. Mają na nich miejsca uzdrowienia duchowe i fizyczne, za które dziękują sami dotknięci taką łaską Bożą.
- Niebawem święta Bożego Narodzenia. Które ze swojego kapłańskiego życia wspomina Ksiądz najbardziej?
Reklama
- Byłem wówczas jako wikariusz w parafii w Modenie we Włoszech. Były to pierwsze moje święta poza domem - bez rodziny, w obcym kraju. Jeszcze nie wszystko rozumiałem po włosku. Tam nie ma takiej uroczystej Wigilii jak w Polsce, obchodzi się tylko same święta Bożego Narodzenia. W Wigilię od rana do wieczora dyżurowałem jako spowiednik w konfesjonale. Myślami byłem na swych ukochanych Kurpiach. Nie wyobrażałem sobie tego dnia oczekiwania na Narodziny Pana Jezusa bez staropolskiej wieczerzy i choinki. W kościele włoskim nie było w ogóle ludzi, więc poprosiłem proboszcza w Modenie, by mnie zwolnił z tego siedzenia w konfesjonale, bo to jest taki wyjątkowy dzień w roku kościelnym, więc może zrobilibyśmy wieczerzę wigilijną. Ale on nie zgodził się i nawet oświadczył mi, że nie będzie nie tylko wieczerzy wigilijnej, ale nawet zwykłej kolacji. Miałem łzy w oczach z powodu niegościnności księdza włoskiego, bo w Polsce w wigilijny wieczór nawet ze zwierzętami ludzie dzielą się opłatkiem. Wyraziłem głośno swoje niezadowolenie, a na to proboszcz: „Via dalla mia casa!” (precz z mego domu). Zebrałem więc moje rzeczy w walizkę i poszedłem przed siebie. Myślami byłem w kurpiowskim domu moich kochanych rodziców i rodzeństwa, i zastanawiałem się, czy już zasiadają do gościnnego stołu z postnymi potrawami, czy może śpiewają już kolędy. To odrzucenie przez włoskiego kapłana w tę Świętą Noc bardzo mnie bolało. Na szczęście Bóg okazał się dla mnie życzliwy w Wigilię Narodzenia Pana. Znałem tam pewnego księdza, który wiele mi pomagał i poszedłem do niego. Przyjął mnie niezwykle serdecznie i razem zasiedliśmy do wigilijnej kolacji. Później to już tylko u niego pełniłem swoją funkcję duszpasterską. Była to dla mnie noc, w której jak nigdy odczułem bliskość samotnej Dzieciny Bożej, narodzonej w ubogiej stajence. Poczułem wówczas, jak ważne jest w Wigilię mieć rodzinę, przyjaciół i dom.
- Co powinno stanowić istotę wigilijnej wieczerzy?
- Święta Bożego Narodzenia zawierają w sobie wszystkie przeżycia duchowe. To pojednane małżeństwa, pogodzone rodzeństwa, to uleczone niejedno rozdarte przez żal, gniew, złość i nienawiść serce. Warto wiedzieć, że w tym dniu zostaje uwolnionych najwięcej dusz z czyśćca. Pomyślmy o tym, zasiadając do stołu wigilijnego, odmówmy modlitwę za zmarłych, wybaczmy wszystkim urazy, także nieobecnym przy stole, wyciągnijmy pierwsi dłoń, zapomnijmy o urazach. Pamiętajmy, że uzdrawiająca moc Bożego Narodzenia zależy tylko od nas.
- Jak nie zatracić religijnej wymowy tych świąt?
Reklama
- Kiedy w Kościele zaczyna się Adwent, czas przygotowania i wyciszenia przed nadejściem Pana, jesteśmy zalani reklamami mikołajów, choinek i prezentów. Nie mamy czasu, aby zastanowić się nad swoim wewnętrznym życiem, ale od razu nastawiamy się na materialną otoczkę tych świąt: na kupno prezentu, choinki, jakie jedzenie nabyć na stół świąteczny... A kiedy nadchodzą oczekiwane święta, niejedna matka czy żona, nie ma już sił cieszyć się wielkością tych grudniowych świąt, bo dosyć się nasprzątały, nagotowały, napiekły i nabiegały. Niejedna rodzina w tym dniu pokłóci się, bo wszyscy są znerwicowani atmosferą. A przecież warto zjeść jedną potrawę mniej, ale w pokoju i wzajemnej miłości, wspólnie zaśpiewać kolędę i serdecznie porozmawiać. Są to przecież święta rodzinne i taki klimat mamy tworzyć. Zauważmy, że tuż po Bożym Narodzeniu znikają ze sklepów atrybuty tego święta, a natychmiast pojawiają się w marketach króliczki, kurczaczki, pisanki. A właśnie wtedy w Kościele rozpoczyna się czas Bożego Narodzenia i powinien trwać. A w sklepach znów nerwowe przygotowania do Wielkanocy. Niestety, świętujemy tylko powierzchownie, nie widzimy treści religijnych wypływających ze świąt. Niewielu zastanawia się nad tym, po co Jezus przyszedł na świat.
- Święta Bożego Narodzenia są także zwane inaczej świętami przebaczenia..
- Wyjątkowość tych świąt polega też na tym, że chętniej wybaczamy sobie. Chcemy innym sprawić, by ten czas był bardzo radosny. W te cudowne dni Narodzin Pana może zdarzyć się naprawdę wszystko. Wobec ogromu takiej miłości człowiek nie może pozostać obojętny. Ten świąteczny okres może wiele zmienić, odrodzić w naszym życiu, tylko musimy pozwolić Chrystusowi, by narodził się dla nas i w nas. Takich przeżyć tych świąt, gdy w nocy przychodzi Bóg w człowieczej postaci, życzę wszystkim Czytelnikom „KNOiB-Niedzieli”, by ich dalsze dni upływały w radości i pokoju.