Choć w oczach łez zabrakło, on zawsze jest z nimi:
na żołnierskim apelu, w tysiącach pogrzebów.
Drżą ręce, co unoszą twarde guzy czaszek,
każda z nich twardą kulą przebita jak cierniem. (…)
Stoi Prałat Peszkowski nad otwartym grobem,
jak dowódca na czele Wielkiej Boskiej Armii…
Drzewa, co z ciał wyrosły, dziś wstępują w niebo,
zielenią pojednania szumiąc jak sztandarem…
Fragment wiersza „Katyń” Ewy Zelenay, styczeń 2009
Pomóż w rozwoju naszego portalu