W kwietniu przyjedzie 60-osobowa grupa Holendrów, którzy przyczynili się do tego, że nowy cieplicki kościół otrzymał organy.
Wartość finansowa instrumentu jest imponująca, ale na żadne pieniądze nie da się przeliczyć zaangażowania, z jakim mieszkańcy odległego Driel zabrali się do zbiórki funduszy na zakup instrumentów. Warto w tym miejsce przypomnieć, jakie były początki tych owocnych kontaktów Holendrów z parafią Matki Bożej Miłosierdzia.
Ciepliczanka wychodzi za Holendra
Reklama
"To było kilkanaście lat temu, kiedy jeszcze Msze św. odprawiałem pod gołym niebem - wspomina proboszcz ks. prał. Józef Stec. - Jolanta Pałka, która wyszła za mąż za Holendra i obecnie nosi nazwisko Roubos, podczas wizyty w Polsce zaproponowała zorganizowanie pomocy dla parafian wśród Holendrów. Byli oni dobrze zorientowani w trudnościach, jakie nasz kraj przeżywał, i organizowali już różne akcje charytatywne. Ode mnie oczekiwano dobrego przygotowania się do przyjęcia zamierzonej pomocy. Polegało ono na sporządzeniu listy rodzin wielodzietnych, samotnych matek, niezamożnych emerytów i rencistów oraz osób chorych i niepełnosprawnych".
Listy takie ks. Stec przygotował, poinformował również o potrzebach miejscowego szpitala i sanatorium. Kiedy Holendrzy przyjeżdżali z darami, z reguły zatrzymywali się w domu parafialnym. Polskie dzieci zaproszone zostały do Holandii, a ich rówieśnicy z tego kraju przyjechali do Polski. Mali Holendrzy kontynuowali zawarte przyjaźnie drogą korespondencyjną.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pamięć desantu umacnia przyjaźń
Jest jedna data, która ożywiała w sposób szczególny kontakty między dwoma krajami. To dzień 21 września - rocznica desantu aliantów na Holandię w 1944 r. W operacji "Market Garden" uczestniczyło 1624 żołnierzy z I Polskiej Samodzielnej Brygady Spadochronowej, którą utworzył w Szkocji gen. Stanisław Sosabowski. Polscy spadochroniarze wylądowali w okolicy Arnhem. Po dziś dzień mieszkańcy pielęgnują pamięć bohaterstwa naszych rodaków. Co roku we wrześniu spotykają się tam uczestnicy akcji, a wśród nich jeleniogórzanin Józef Brandys. Mieszkańcy Driel zafundowali tablicę pamiątkową, na której widnieją nazwiska 99 poległych polskich żołnierzy. Zawsze leżą tutaj świeże kwiaty. Parafianin Zbigniew Ładziński, który często bywa w Holandii, mówi, że nasi rodacy spotykają się tam z wielką życzliwością. Zaprzyjaźniony z nim przedsiębiorca Piet Versteeg zaproponował, aby pan Zbigniew przyjechał z cała rodziną. Mają wybrać się nad kanał w Heusdern, aby złożyć kwiaty w miejscu, gdzie poległo wielu naszych rodaków. Na znak przyjaźni łączącej oba narody (a przede wszystkim obie wspólnoty parafialne) ks. Stec podarował Holendrom kopię obrazu Czarnej Madonny. Kult Jej oddawany jest teraz w drielskim kościele. Miejscowe dzieci pięknie śpiewają polskie pieśni religijne.
Polskie pamiątki przechowywane są też w wielu prywatnych domach, między innymi w salonie Margaret Altink. Jej nieżyjący od dwóch lat mąż Jan gromadził polonica z wielkim pietyzmem. To właśnie pani Margaret, przewodnicząca Świeckiej Rady Kościoła pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Driel, była główną organizatorką zbiórki ofiar na zakup organów. W listopadzie uczestniczyła w transporcie do Polski i montażu instrumentu w cieplickim kościele.
18 głosów i 2000 piszczałek
Stojąc przy organach, których strojeniem zajmuje się właśnie prof. Hanz Kriek, pani Altink opowiada: "Szkoda, że mój mąż nie dożył tej chwili. On miał wiele szacunku i przyjaźni dla Polaków. Na początku lat 90. mieliśmy okazję widzieć początki budowy waszego kościoła i postanowiliśmy pomóc ks. Józefowi w tym dziele. Zdecydowaliśmy się kupić organy. W sprawę tę zaangażował się również kard. dr Adrianus Simonis z Utrechtu. U nas zamykane są kościoły - kontynuuje pani Altink - więc poprosiliśmy prof. Hanza Krieka z Didam o wskazanie najlepszego instrumentu z takiej świątyni. Profesor jest wykładowcą muzyki, konstruktorem organów, europejskiej sławy konsultantem, autorem dwóch książek poświęconych tym instrumentom. Wybrał organy z kościoła w Waalwijk, zbudowane w 1935 r. Mają osiemnaście głosów i dwa tysiące piszczałek".
Kiedy już było wiadomo, które organy pojadą do Polski, do Holandii wyjechał ks. prof. Piotr Dębski - wykładowca muzyki w Wyższym Seminarium Duchownym w Legnicy. Ksiądz profesor obejrzał instrument, skonsultował jego wartość, a także wskazał pewne przestarzałe elementy, które przed wysłaniem instrumentu do Polski zostały wymienione na nowe. Okazało się, że organy mają wielkie możliwości muzyczne, brzmią pięknie i są w znakomitym stanie, gdyż w minionych dekadach kilkakrotnie były poddawane renowacji. Najbardziej zaskakujące okazało się to, że ich budowa pięknie zharmonizowana jest z architekturą i elementami wystroju nowego kościoła w Cieplicach. Regeneracji wymagały jedynie piszczałki, czego podjęła się firma pana Ładzińskiego. W efekcie instrument zyskał kolorystykę, która pięknie komponuje się z harmonią barw w świątyni. Pozostaje mieć nadzieję, że zawsze kiedy zabrzmią organy, wierni cieplickiej parafii będą pamiętać o holenderskich przyjaciołach i będą modlić się w ich intencji.