Wczesnym rankiem pukam do furty Wyższego Seminarium Duchownego
Diecezji Warszawsko-Praskiej w Tarchominie. Mam przeczucie, że będzie
to bardzo ciekawy dzień. Pierwszy w moim życiu spędzony w całości
razem z klerykami. Mogę uczestniczyć w ich modlitwach, nauce, pracy
i odpoczynku...
Wielu Polaków jeszcze śpi, kiedy stu alumnów ma pobudkę.
Nie każdemu łatwo wstać o szóstej rano, szczególnie na pierwszym
roku. Potem można się już przyzwyczaić. Poranna toaleta przysparza
czasem trochę kłopotów z powodu... braku wody. Wszystko dlatego,
że seminarium jest jeszcze nie całkiem wykończone i różne awarie
są rzeczą normalną. - Niedawno odkryłem u siebie nowy odruch bezwarunkowy
- opowiada jeden z kleryków. - Wieczorem zawsze napełniam czajnik
elektryczny do pełna. To na wypadek braku wody następnego dnia rano.
Ostatnio pobiłem rekord i umyłem się w jednej czwartej szklanki wody.
Resztę zużył przede mną mój współlokator.
Najczęściej jednak woda bez przeszkód leci z kranu i
po koniecznych ablucjach można można ubrać się w codzienny strój
klerycki - dla większości jest to sutanna. Otrzymuje się ją jednak
dopiero pod koniec drugiego roku podczas specjalnego obrzędu zwanego
obłóczynami. Wcześniej klerycy chodzą ubrani jak wszyscy świeccy.
7.00 - Godzinki
Reklama
Kaplica to w seminarium miejsce niewątpliwie najważniejsze.
Tu przychodzi się kilkakrotnie w ciągu dnia, tu zaczyna i kończy
się dzień, tu rozmawia się z Kimś najważniejszym - Bogiem. "Alumni
szukać mają Boga w gorliwej modlitwie na wzór Jezusa stale modlącego
się do Ojca, tak aby umieli pomagać innym kierować wzrok ku Bogu
i do Niego dążyć" - czytam w seminaryjnym regulaminie.
Razem z innymi klerykami idę więc do kaplicy, aby prosić
Boga o opiekę w rozpoczynającym się dniu. Ponieważ jest poniedziałek,
modlitwą przypisaną w programie są Godzinki ku czci Najświętszej
Maryi Panny wraz z prowadzoną przez ojca duchownego medytacją. W
pozostałe dni medytacja odprawiana jest w ciszy. Po niej celebruje
się Mszę św.
Refektarz - czyli jadalnia - to też bardzo ważne miejsce
w seminarium. Wiadomo: młodzi, zdrowi mężczyźni potrzebują coś zjeść.
Do śniadania zasiadam razem z alumnami czwartego roku. Każdy z sześciu
roczników ma w refektarzu swój osobny stół. Posiłek rozpoczyna modlitwa,
następnie specjalnie wyznaczeni klerycy zwani portatorami roznoszą
jedzenie. Przygotowuje je kilka świeckich pań pracujących w kuchni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pokój jak sala gimnastyczna
Po śniadaniu rozpoczynają się wykłady. Jednak przed ich rozpoczęciem
jest jeszcze trochę czasu na wypicie kawy. Zostałem na nią zaproszony
do jednego z kleryckich pokoi. Są one na ogół dwuosobowe, bardzo
przestronne, w każdym znajduje się łazienka z prysznicem. - Po Bielanach
mój pokój sprawia wrażenie sali gimnastycznej - mówi kleryk starszego
rocznika, który w poprzednich latach studiował w Seminarium Archidiecezji
Warszawskiej.
Alumni mieszkają po dwóch, starszy rocznik z młodszym.
Starszy sprawuje funkcję tzw. superiora, czyli przełożonego pokoju.
Taki układ ma swój głęboki sens. Wyjaśnia go rektor seminarium ks.
Wacław Madej: - Pan Jezus, wysyłając swoich uczniów z misją apostolską,
wysyłał ich dwójkami. Myślę, że zrobił tak dlatego, żeby sobie wzajemnie
pomagali, dawali sobie przykład oraz kontrolowali się. Podobnie mają
postępować nasi alumni.
Za tydzień klasówka
Reklama
Wykłady trwają od 8.20 do 12.45. Każdy z roczników ma osobny
program zajęć. Pierwsze dwa lata to głównie przedmioty filozoficzne,
dalej studiuje się teologię. Nie brakuje jednak lektoratów języków
obcych, w tym łaciny i greki, oraz zajęć ze śpiewu. W końcu ksiądz
powinien umieć śpiewać. Kadrę naukową stanowi prawie 30 księży. Część
z nich już wykładała w Wyższym Seminarium Metropolitalnym lub na
Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W większości są kapłanami
diecezji warszawsko-praskiej.
Z klerykami trzeciego roku siadam w sali nr 25. Za chwilę
ma się rozpocząć wykład z teologii fundamentalnej. Prowadzący ten
przedmiot ks. dr Paweł Mazurkiewicz zapowiada na następny tydzień
klasówkę ze znajomości dokumentów soborowych. - Proszę czytać uważnie,
bo język Soboru jest bardzo precyzyjny i trzeba go dobrze opanować
- mówi. Tak więc nawet klerycy mają klasówki. Potem uczestniczę jeszcze
z czwartym rokiem w wykładzie z teologii dogmatycznej ks. Jacka Dunina-Borkowskiego,
a z rokiem pierwszym zgłębiam tajniki historii filozofii przy wydatnej
pomocy ks. Sylwestra Gaworka.
Klerycy twierdzą, że z nauką bywa różnie. Są wykłady
bardzo interesujące, ale zdarzają się nudne. Wtedy często chce się
spać. Dla niektórych, szczególnie przychodzących po technikach czy
liceach zawodowych, pewien problem może stanowić poziom wykładanych
przedmiotów. Na naukę niekiedy brakuje czasu. - Ale tak naprawdę
to czas jest, tylko trzeba umieć go dobrze wykorzystać - twierdzi
jeden z kleryków.
Zgodnie z seminaryjnym regulaminem: "formacja intelektualna,
chociaż ma swoją specyfikę, jest głęboko związana z formacją ludzką,
duchową i duszpasterską, stanowi wręcz ich niezbędny element. Ujawnia
bowiem nieustanną potrzebę rozumu, by zdobyć mądrość, która uzdalnia
do poznawania Bożego Objawienia. To z kolei prowadzi do przylgnięcia
do Boga i daje narzędzia umożliwiające podejmowanie służby człowiekowi"
.
Pierwszy aptekarz warszawsko-praski
Reklama
Po wykładach wszyscy znowu kierują się do kaplicy na Angelus,
czyli Anioł Pański, poprzedzony południowym rachunkiem sumienia,
odmawiany w łączności z Ojcem Świętym. Za chwilę ponownie przemierzamy
długie, seminaryjne korytarze w drodze do refektarza na obiad. Smakowite
wonie z kuchni mieszają się z zapachem świeżo pomalowanych ścian.
Po obu stronach korytarza mijamy drzwi prowadzące do poszczególnych
pokoi. Na każdym imiona i nazwiska zamieszkujących je kleryków. Ale
niektóre drzwi mają przytwierdzone inne tabliczki: np. oratorium,
biblioteczka ojca duchownego, sala telewizyjna, pralnia, aptekarz.
Każde z tych pomieszczeń spełnia istotne funkcje. Klerycy
pragną wiedzieć, co się dzieje na świecie. Program dnia umożliwia
więc im obejrzenie w telewizji wieczornych wiadomości. Do dyspozycji
jest także pięć gazet codziennych: Gazeta Wyborcza, Życie, Rzeczpospolita,
Nasz Dziennik oraz Przegląd Sportowy. Podręczny księgozbiór ojca
duchownego zawiera najważniejsze pozycje dotyczące wiary i rozwoju
życia wewnętrznego. Jeden z
alumnów będący po farmacji sprawuje funkcję aptekarza.
Na drzwiach napisał sobie: "Pierwszy aptekarz warszawsko-praski".
Każdy alumn może znaleźć u niego doraźną pomoc medyczną. W
przypadku poważniejszej choroby klerycy udają się do pobliskiej
przychodni, z którą seminarium ma podpisaną umowę. Aptekarz dba także
o obłożnie chorych, stara się o ich należytą pielęgnację, organizuje
posiłki i załatwia wszelkie ich potrzeby.
Aptekarz to jeden z wielu urzędów, jakie w seminarium
sprawują klerycy. Najważniejszy jest senior, czyli przewodniczący
kleryków, zresztą przez nich wybrany. Senior pośredniczy między alumnami
a przełożonymi, jest rzecznikiem słusznych potrzeb i życzeń kleryków.
Nie z każdą potrzebą czy kłopotem idzie się zaraz do rektora. Swoją
sprawę zgłasza się najpierw właśnie seniorowi, który ma stały i bezpośredni
kontakt z zarządem seminarium. Przewodniczący kleryków ma także obowiązek
wyznaczania tzw. oficjów tygodniowych, czyli sprzątania, zmywania,
podawania do stołu itp. Seminarium nie zatrudnia bowiem sprzątaczek.
Klerycy sami dbają o porządek.
Z kolei ceremoniarz zajmuje się sprawami liturgicznymi,
wyznacza asysty do celebr, kantorów, psalmistów, akolitów oraz wyjazdy
na posługi do katedry. Inne funkcje seminaryjne to: bibliotekarz,
dyrygent, fotograf, kronikarz, furtian, kurator ds. sportu, kuratorzy
kultury, praktyk pasterskich, pralni, refektarza, sali teatralnej,
sali wideo, ogrodnik, opiekun organistów, plastyk, sklepikarz oraz
redaktor Gazety Seminaryjnej. Funkcji tych jest tak dużo, że prawie
każdy kleryk ma jakąś dziedzinę, za którą jest odpowiedzialny.
Łagodny jak Gołąbek
Jedząc bardzo dobry obiad zastanawiam się, jak to się dzieje,
że cała ta skomplikowana struktura bardzo sprawnie funkcjonuje. I
dochodzę do wniosku, że wielka w tym zasługa całego zarządu seminarium.
Są to kapłani młodzi a mimo to dojrzali i obdarzeni wielkim talentem
pedagogicznym. Dotyczy to zarówno rektora ks. Wacława Madeja, wicerektora
ks. Jana Gołąbka, prefekta ks. Tomasza Wielebskiego, prokuratora
ks. Roberta Kalisiaka, jak i ojca duchownego ks. Roberta Pawlaka.
Swoich przełożonych klerycy humorystycznie scharakteryzowali
w Przeglądzie Seminaryjnym: REKTOR -
człowiek niezwykle konkretny; WICEREKTOR - łagodny jak
gołąbek; PREFEKT - wspaniały homileta, lubi, gdy wszystko jest dopięte
na ostatni guzik; OJCIEC DUCHOWNY - dobroci człowiek, tylko za rzadko
się uśmiecha; PROKURATOR - powiem krótko, w tym, co robi, jest po
prostu dobry (i jak zupa zostanie, to z chęcią zjemy na kolację)"
.
Rekreacja i studium
Reklama
Obiad kończy się około 13.30. Następuje czas rekreacji. Wyznaczeni
klerycy zabierają się do sprzątania. Myją schody, korytarze, łazienki,
zmywają talerze, nakrywają do kolacji. Inni na dworze grabią i palą
liście, zamiatają. Szczególnie teraz, jesienią, dużo jest opadających
liści. A teren wokół seminarium ogromny, zmieściłoby się kilka boisk
piłkarskich. Tymczasem jest jedno. Kto nie ma obowiązkowej pracy,
może więc zagrać w piłkę, pobiegać. Z czasem dostępna będzie wykańczana
właśnie sala gimnastyczna. Rektor prowadzi także rozmowy z władzami
gminnymi w sprawie udostępnienia alumnom basenu.
Czas poobiedni w tygodniu wykorzystuje się różnie. W
czwartki klerycy mogą iść na spacer lub wyjechać do miasta. Nie muszą
pytać o zgodę przełożonego. W pozostałe dni każde wyjście poza teren
seminarium wymaga takiej zgody. Natomiast w soboty seminarzyści odwiedzają
chorych w szpitalach, hospicjach, domach opieki. Udzielają im przede
wszystkim wsparcia duchowego, rozmawiają, towarzyszą, współczują.
Z kolei niedziela jest dniem przyjmowania gości z zewnątrz. Rodzina
czy znajomi mogą wtedy odwiedzić kleryka, porozmawiać, pójść na spacer.
Godzina 15.30 oznacza początek studium prywatnego. To
czas przeznaczony na naukę. Wtedy też można skorzystać z sakramentu
pokuty lub rozmowy z ojcem duchownym. Do wyboru jest dziewięciu spowiedników,
którzy przyjeżdżają spoza seminarium. Zgodnie z regulaminem Seminarium
klerycy nie powinni spowiadać się u przełożonych. Natomiast z każdym
problemem natury duchowej idzie się do ojca duchownego, który sprawuje
opiekę nad rozwojem życia wewnętrznego alumnów. Nie musi być to spowiedź,
często wystarczy sama rozmowa, podczas której kleryk otwiera swoje
wnętrze.
Raz w miesiącu takie rozmowy są obowiązkowe i wtedy to
ojciec duchowny zadaje pytania. Mają one sprawdzić postępy w życiu
duchowym kleryka. Rozmowy te zachowywane są oczywiście w tajemnicy,
ojciec duchowny nie informuje nikogo o ich treści, nie uczestniczy
w żadnych sesjach profesorskich, które oceniają postępy poszczególnych
kleryków.
"Przegląd Seminaryjny"
Reklama
Seminarzyści uczą się w swoich pokojach, a ja czytam Przegląd
Seminaryjny. To gazetka ścienna umieszczona na tablicy nieopodal
sal wykładowych, redagowana przez samych kleryków. Są tu ich refleksje,
spostrzeżenia, dziennik z życia alumna, a także tekst o św. Tomaszu
Morusie, patronie polityków, zresztą przedrukowany z Niedzieli.
Seminarium Warszawsko-Praskie pod wezwaniem Matki Boskiej
Zwycięskiej swoją pracę rozpoczęło we wrześniu tego roku. Wcześniej
wszyscy klerycy, z wyjątkiem pierwszego roku, studiowali w Wyższym
Metropolitalnym Seminarium Duchownym na Bielanach i Krakowskim Przedmieściu.
Dla nich na pewno interesujące było to, czym nowe seminarium będzie
się różnić od starego.
"Przyszliśmy tutaj wszyscy przede wszystkim z nowymi
oczekiwaniami i nadzieją, że nowa, praska rzeczywistość będzie co
najmniej nie gorsza od tej, w której dotychczas odbywaliśmy naszą
formację" - pisze jeden z kleryków. "Po przełamaniu pierwszych lodów
można skromnie powiedzieć, iż atmosfera panująca tutaj, przynajmniej
dla większości z nas, jest miłym zaskoczeniem. Nie należy jednak
zapominać, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Dlatego też warto starać się o ciągłe podnoszenie standartów
przede wszystkim w aspekcie wspólnego bytowania, opartego, co daj
Boże, na większej szczerości, wyrozumiałości i wzajemnym poszanowaniu.
Myślę, że będę
wyrazicielem oczekiwań większości z nas, jeśli powiem, iż
zgodnie z zasadą nulla regula sine exceptione (nie ma reguły bez
wyjątku), nasze seminarium, oczywiście jako ów wyjątek, potwierdza
słuszność powiedzenia: miłe złego początki".
Tak się zaczytuję w Przeglądzie Seminaryjnym, że ledwo
zdążam na nieszpory odmawiane w kaplicy o 17.30. W poniedziałki właśnie
ta modlitwa brewiarzowa przypisana jest w programie. Nie odmawia
się jednak pełnej Liturgii Godzin. Nie jest to konieczne, gdyż seminarium
to nie zakon. Dlatego w ciągu tygodnia przeplatają się różne modlitwy:
brewiarz, Różaniec, adoracja, medytacja, Godzinki, Droga Krzyżowa,
Anioł Pański. Raz w tygodniu seminarzyści słuchają głoszonych przez
przełożonych konferencji: regulaminowej i ascetycznej.
Po nieszporach znowu wędrujemy do refektarza. Tym razem
na kolację. Krojąc smażoną kiełbasę słucham, jak senior odczytuje
przez mikrofon komunikat. Zapowiada II Kongres Ruchów i
Stowarzyszeń Katolickich. Ma do rozdysponowania kilka zaproszeń,
które dostało seminarium. Czyta tematy spotkań Kongresu i zaprasza
chętnych kleryków do zgłoszenia się po wejściówki. Tak robi się zawsze,
kiedy organizowane są w Warszawie jakieś ważne uroczystości, sympozja,
kongresy. Chętni zawsze mogą w nich uczestniczyć, oczywiście za wiedzą
przełożonego.
Wokół stołu Słowa i Chleba
Reklama
Poniedziałek jest dniem, kiedy Mszę św. odprawia się o 19.00
w pobliskim parafialnym kościele św. Jakuba. Zaproszeni na nią są
wszyscy, którzy chcą modlić się razem ze wspólnotą seminaryjną. Tym
razem uroczystość jest szczególna. Seminarium odwiedza bp Stanisław
Kędziora, sufragan warszawsko-praski. Podczas Eucharystii udzieli
posługi lektoratu i akolitatu trzem klerykom.
Pierwszym zadaniem, jakie otrzymuje alumn we wspólnocie
seminaryjnej, jest funkcja lektora. Wiąże się ona z posługą Bogu
w Jego słowie zapisanym w Piśmie Świętym. Lektor ma pomagać kapłanom
przez czytanie Słowa Bożego w zgromadzeniu liturgicznym, przez przygotowywanie
wiernych do godnego przyjęcia sakramentów oraz przez głoszenie orędzia
zbawienia ludziom, którzy go jeszcze nie znają. -
Przekazując innym ludziom Słowo Boże - mówi Biskup - posłuszni
Duchowi Świętemu sami je przyjmujcie, pilnie rozważajcie, abyście
w nim znajdowali radość i moc. Lektor otrzymuje z rąk Biskupa księgę
Pisma Świętego, aby przez medytację poznawał i miłował Słowo Boże
i wiernie je odczytywał wobec zgromadzonych, tak aby coraz mocniej
działało w sercach ludzkich.
Natomiast posługa akolitatu jest uczestnictwem w posługiwaniu
Kościoła wobec Chrystusa w Hostii. Posługa ta przejawia się przede
wszystkim w służbie ołtarzowi, jako pomoc kapłanowi i diakonowi w
wypełnianiu ich urzędu. Akolita może w określonych sytuacjach pomagać
kapłanom w rozdzielaniu Komunii i zanoszeniu Jej chorym. Udzielając
posługi akolitatu Biskup wręcza alumnowi naczynie z chlebem i kielich
z winem.
Milczenie
Kończy się Msza św., powoli kończy się dzień. Jestem już bardzo
zmęczony, a przed klerykami jeszcze czytanie duchowne i adoracja
Najświętszego Sakramentu w kaplicy. Trwa ona codziennie od 21.00
do 22.00. Jej rozpoczęcie oznacza także początek milczenia z motywów
religijnych, które potrwa aż do śniadania następnego dnia. Klerycy
zobowiązani są wtedy do zachowania ciszy, nie wolno głośno rozmawiać
ani w żaden inny sposób hałasować. "Pośród niepokoju i zgiełku panującego
w społeczeństwie - czytam w seminaryjnym regulaminie -
niezbędnym elementem formacji duchowej alumnów jest zrozumienie
głębokiego ludzkiego sensu i religijnej wartości milczenia jako atmosfery
duchowej nieodzownej do tego, aby doświadczać obecności Bożej i w
niej się zanurzać. Milczenie sprzyja także akceptacji samotności,
odróżnianej pozytywnie od osamotnienia".
Seminaryjny dzień, wypełniony po brzegi, nikomu się nie
dłuży. - Taki a nie inny układ dnia związany jest z
benedyktyńskim ora et labora - wyjaśnia jeden z przełożonych.
- Módl się, pracuj, no i jeszcze odpoczywaj. Te trzy elementy doskonale
ze sobą współgrają. Budzimy się z Bogiem, dziękujemy Mu za noc, prosimy
z pokorą, żeby nam towarzyszył w ciągu całego dnia. Potem następuje
czas nauki, którą należy rozumieć jako pracę. W połowie dnia modlimy
się, czynimy rachunek sumienia. Dalej jest odpoczynek i studium prywatne.
Wieczór to już jest czas powrotu do spraw duchowych, wyciszenia.
Końcówka dnia to takie "wyhamowywanie pociągu" - po to, żeby móc
spokojnie położyć się do łóżka i móc ten dzień z Panem Bogiem zakończyć.
Klerycy to normalni ludzie
Ciekawi mnie jeszcze, jak seminarium widzą najmłodsi klerycy,
którzy jeszcze kilka miesięcy temu byli w świecie. - Najpierw człowiek
jest zafascynowany wszystkim, odnosi wrażenie, że klerycy to już
nie ludzie, ale jakieś wyjątkowo uduchowione nadistoty, przeznaczone
wyłącznie do tego, żeby się modlić i uczyć - mówi alumn pierwszego
roku. - Potem zaczyna zwracać uwagę na to, że te nadistoty są zupełnie
normalne: jedzą, śpią, żartują, rozmawiają. Nie różnią się od zwykłych
ludzi, bo są tymi samymi ludźmi, co ci po drugiej stronie seminaryjnego
muru. Owszem, mają wspólny cel, wyjątkową wizję przyszłości, chcą
w sposób szczególny służyć Bogu przez posługę kapłańską. Mam małe
doświadczenie życia seminaryjnego, praktycznie znikome, ale czuję
się klerykiem. Odnajduję tutaj Boga i siebie. Nieważne, że nieraz
ktoś mnie zdenerwuje, że zachowanie niektórych mnie bulwersuje. Takie
jest życie, a przecież o to tu chodzi, aby żyć normalnie.
Klerycy szykują się już do snu, muszę więc opuścić seminarium.
Idę jeszcze do kaplicy podziękować Bogu za ten dzień. Myślę o setce
młodych ludzi, którzy zdecydowali się dobrowolnie poświęcić swoje
życie Stwórcy i pokornie wypełniać Jego wolę. Są piękni w swoim radykalizmie,
zapale modlitewnym, miłości braterskiej, dążeniu do świętości. Spotkałem
tutaj Boga żyjącego w tych ludziach.
Ze smutkiem zamykam furtę, którą jeszcze niedawno otwierałem.
Właściwie nie mam ochoty wracać do domu. A może kiedyś i ja...?
Serdecznie dziękuję Rektorowi Wyższego Seminarium Duchownego
Diecezji Warszawsko-Praskiej pod wezwaniem Matki Bożej Zwycięskiej
ks. dr. Wacławowi Madejowi oraz wszystkim klerykom, a wśród nich
szczególnie Maciejowi i
Marcinowi, za okazaną mi życzliwość i pomoc w zbieraniu
materiałów do reportażu.
Fotografie: Mariusz Wiedziuk