Wracając niedawno z odwiedzin, w niedzielne popołudnie mijaliśmy jeden z marketów w Rzeszowie. Na parkingu mnóstwo samochodów, zapewne nie mniej osób na terenie całego pasażu. Pomyślałam, że to smutne. Takie miasto z wieloma atrakcjami, a ludzie niedzielę spędzają, chodząc po galeriach, w poszukiwaniu okazji i kupując rzeczy, których wcale nie potrzebują.
Galerie i hipermarkety przyciągają nas do siebie, proponując dodatkowo opiekę nad dzieckiem, kina, restauracje, promocje i konkursy. Wielkie billboardy pokazują uśmiechnięte twarze całych rodzin, które sugerują, że to jest najlepszy pomysł na odstresowanie się po całym tygodniu. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Mama przymierzy sukienki, na które niekoniecznie ją stać, tato zaszyje się w sklepie z najnowszymi gadżetami, a dzieci... Cóż, mniejsze można zostawić w sali zabaw, zajmie się nimi pani z obsługi, a starsze mogą przecież poszukać czegoś dla siebie w wielkim pasażu. Oby tylko nie przeszkadzały. Na pytanie: „Mamo, tato, kupisz mi?” – odpowiadamy bezmyślnie: „Oczywiście” – niech tylko dadzą nam spokój.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Co nas do tego zmusza? Sklepy otwarte są do późnych godzin wieczornych, na półkach niczego nie brakuje. Skończyły się czasy PRL-u, kiedy trzeba było stać w długich kolejkach po mięso czy chleb. Czy właśnie dlatego fakt, że mamy przesyt artykułów, sprawia, że nie jesteśmy w stanie oprzeć się pokusie zakupów w niedzielę? Czy odwiedzania galerii nie możemy zastąpić innym wypoczynkiem, a czas poświęcić rodzinie, przyjaciołom czy samym sobie? Odbudować relację z najbliższymi i Tym, któremu najbardziej na nas zależy? Gdzie czas na rozmowę, Mszę św., kontemplację?
Nie tak dawno podniósł się wielki raban, kiedy zaproponowano, aby w niedzielę handel był zakazany. Wielu przeciwników krzyczało, że zagraża to naszej gospodarce, zmusi pracodawców do zmniejszenia zatrudnienia, wpłynie niekorzystnie na zakupy realizowane u nas przez turystów. Nie wspomniano przy tym, że większość krajów Europy Zachodniej, do której staramy się tak usilnie dążyć, sklepy w niedzielę ma zamknięte. Przykładem może służyć nam choćby Holandia, która podobnie jak 11 innych państw UE zakazuje lub poważnie ogranicza niedzielny handel. Ten mały kraj, którego ponad połowa mieszkańców nie należy do żadnej wspólnoty religijnej, niedzielę spędza zazwyczaj w gronie swoich najbliższych. Tamtejsze popołudnia przeznaczone są na aktywny wypoczynek, spacery czy też spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Na podwórkach i w domach, przy kawie i ciastku toczą się dyskusje na przeróżne tematy. Zaznaczyć należy, że Holendrzy należą do społeczeństwa przykładającego wielką wagę do spraw finansowych. Dlaczego więc opłaca się im zamykać sklepy w niedzielę? Dlatego, że kraj ten pomimo małego odsetku praktykujących katolików świętuje siódmy dzień tygodnia.
Pod artykułami dotyczącymi ograniczenia handlu rozpętała się burza. Jeden z komentujących napisał, że nikt nikomu nie każe pracować w hipermarkecie, a dla tych pracowników to jest służba taka sama jak w policji czy straży. Pozwolę sobie nie zgodzić się z takim stwierdzeniem. To nie jest służba, tylko wyzysk. Osoby tam pracujące chciałyby pracować od 8 do 16 od poniedziałku do piątku, a nie od 6 do 24 od poniedziałku do niedzieli. Mamy, które zostawiają małe dzieci w domach, chciałyby móc spędzić z nimi popołudnie, zobaczyć jak stawiają pierwsze kroki. Ze względu na sytuację na naszym rynku, często są zmuszone przyjąć każdą pracę, aby zapewnić minimum socjalne swojej rodzinie. Popatrzmy zatem na sprawę po ludzku i spędźmy w sklepie sobotę, a niedzielę z bliskimi.