Tak, można ośmielić się użyć takiej metafory. Koronka z Alençon była piękna, luksusowa, najdroższa i najbardziej ceniona wśród koronek. I bardzo trudna do wykonania. Aby powstał jeden centymetr kwadratowy, trzeba było pracować przez siedem godzin! To wymagało ogromnej cierpliwości, precyzji i zdolności manualnych. Koronka powstawała z jednej nitki łączonej w poszczególne motywy cienką siateczką. Praca nad każdym elementem podzielona była na dziesięć etapów. Misterna, ale żmudna. Męczyła wzrok, czasem raniła palce. Efekt był zachwycający, ale proces powstawania – nużący i czasochłonny. Czy nie tak właśnie jest w małżeństwie? Dzień po dniu dwoje ludzi w mozole splata nitki, które dopiero po latach odsłonią urodę wzoru. Budowanie małżeństwa nuży. Wielu rezygnuje, nie wierzy w sens podjętego i przypieczętowanego przysięgą ślubowania. A jednak trud budowania małżeństwa i walki o nie przypomina zmagania koronczarki. Opłaca się go podjąć, bo końcowy efekt może zaskoczyć...
Pomóż w rozwoju naszego portalu