Z poważnymi problemami boryka się Kościół prawosławny w Grecji – pisze watykański dziennik „L’Osservatore Romano”. Przyczyną poważnych kłopotów jest z jednej strony kryzys ekonomiczny, a z drugiej – zależność od państwa, wynikająca z faktu, że Kościół prawosławny jest konstytucyjnie umocowany jako Kościół narodowy. To państwo utrzymuje Kościół, w tym także duchownych, i przy okazji decyduje o budżecie.
Już dziś – alarmują prawosławni biskupi z Grecji – brakuje 2,3 tys. duchownych. Obecnie jest ich 8,2 tys., a powinno być – żeby obsłużyć wszystkie parafie – 10,5 tys. Wiele cerkwi nie ma więc swoich duszpasterzy. Pensje, jakie na utrzymanie księży wypłaca państwo, nie są wygórowane. Proboszcz dostaje 800 euro, a zarabiający najwięcej metropolici – 1,5 tys.euro. Państwo nie chce się zgodzić na więcej ordynacji. Zezwala tylko na jedną, jeżeli 10 duchownych przejdzie na emeryturę, stąd popów stale ubywa, a parafie pustoszeją.
Greccy hierarchowie próbują różnych sposobów, aby zaradzić problemowi. Wstrzymują przejście starszych duchownych na emeryturę, tworzą z własnych środków fundusze na utrzymanie duchownych, proszą też, aby same parafie ich utrzymywały. Te starania jednak, także ze względu na istniejący porządek prawny, nie zdają egzaminu. Starsi duchowni nie mają już sił i zdrowia, aby posługiwać. Utrzymywani ze środków pozabudżetowych nie mogą też podpisać żadnego oficjalnego dokumentu kościelnego, bo nie są zarejestrowani przez państwo. Parafie również odzwyczaiły się od utrzymywania duchownych. Sytuacja wydaje się patowa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu