34 stycznia br. wraz z wieloma kapłanami uczestniczyłem w pogrzebie śp. ks. Stanisława Dudzińskiego, proboszcza parafii Jarczów. Wiadomość o jego śmierci była dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale większym
była wiadomość o jego śmiertelnej chorobie i o pobycie w Klinice w Lublinie.
Znałem ks. Stanisława od 1978 r., gdy jako diakon przybył do parafii, w której pracowałem jako wikariusz. Potem były częstsze odwiedziny i rozmowy prowadzone nieraz przez całe godziny. Był człowiekiem
otwartym na wiele dziedzin wiedzy ludzkiej, więc rozmowa nie była nużąca. Potrafił wysłuchać do końca rzadko wtrącając jakieś słowo, potrafił też udzielić stosownej rady. To właśnie sprawiało, że szukano
chętnie jego towarzystwa, a także on nie stronił od nikogo.
Znalazło to odzwierciedlenie w dniu pogrzebu. Nie znam dokładnej liczby, ale przypuszczam, że ok. 120 kapłanów uczestniczyło w pogrzebie zmarłego księdza. Kościół i jego otoczenie licznie wypełnili
wierni. Przybył też bp Mariusz Leszczyński, który przewodniczył uroczystościom pogrzebowym. W słowie wstępnym podczas Mszy św. Ksiądz Biskup powiedział m.in., że kapłan przyjmuje wszelkie ludzkie problemy
i prośby, odnosząc je do Boga i bierze z ołtarza, co Boskie, dając to ludziom. Być może cytuję niedokładnie słowa Księdza Biskupa, ale jakże wymowna i poruszająca jest ich treść.
Wielkość kapłana ma swoje zakorzenienie we wspólnocie Kościoła. Bez łączności z Ojcem Świętym poprzez biskupa kapłan jest niczym. Bez łączności z kapłanami poprzez więzi koleżeństwa, wspólną pracę
w dekanacie, sąsiedztwie, bez wzajemnych kontaktów kapłan jest niczym, ale też nic on nie znaczy bez więzi z wiernymi powierzonymi jego pieczy. Ileż to razy w swoim życiu ks. Stanisław przedstawiał Bogu
sytuację i potrzeby ludzi modlących się wraz z nim i cierpiących w łączności ze swoim pasterzem. Ile dobra, ile Bożego daru i ducha przekazywał swoim wiernym, udzielając sakramentów św., sprawując ofiarę
Mszy św. modląc się wspólni z nimi.
Homilia pogrzebowa głoszona przez kolegę ks. prał. Czesława Grzyba była różańcem wspomnień ujawniających wiele nieznanych dotąd cech osobowości 50-letniego kapłana. Wyłoniła się z nich sylwetka bardzo
pracowitego kapłana, poważnie traktującego swoje powołanie i obowiązki, które podjął. Oddany parafii bez reszty, nie oszczędzał siebie, co być może przyśpieszyło jego śmierć. Ta jego praca została chyba
doceniona przez innych. Przekonałem się o tym, słuchając wójta gminy Jarczów, który łamiącym się głosem dziękował swemu duszpasterzowi. Świadczyła o tym wielka liczba wiernych z powagą i w skupieniu uczestniczących
w pogrzebie.
Kapłan jest przewodnikiem Ludu Bożego w drodze do Boga. To jest istotą jego powołania. Kapłan-proboszcz stojący na czele społeczności parafialnej ma troszczyć się także o sprawy materialne parafii.
Nie zawsze są one łatwe. Nie zawsze kapłan potrafi ustrzec się błędów i różnych potknięć. A wierni chcieliby często, aby pewne prace wykonane były szybko, aby ponieść jak najmniejsze koszty. Stoją często
obok, obserwują i krytykują. Zdarza się też, że współpraca wiernych z duszpasterzem jest niewystarczająca, a wymagania od kapłana wielkie. Kapłan przygnieciony obowiązkami i odpowiedzialnością, przy tym
krytykowany, wybuchnie czasem mimo woli, uniesie się gniewem. Wybaczy się to urzędnikowi, wybaczy się sądowi, lekarzowi, ale nie kapłanowi. Kapłana się obmówi, opisze w prasie, wyolbrzymi się błąd w mass
mediach. Czy czasem część winy w takich wypadkach nie spada na wiernych? Uczestniczyłem w innym pogrzebie kapłana, gdzie przemawiali pięknie ci, co za życia dokuczali mu bardzo. Wielu z nas, kapłanów,
znając sytuację wzdrygnęło się z niesmakiem. Modlitwa, autentyczna żałoba, smutek, czasem też płacz na pogrzebie kapłana są najpiękniejszym podziękowaniem za jego pracę, podziękowaniem pięknym nawet bez
słów.
Kondukt żałobny z ciałem ks. Stanisława wyruszył z kościoła na cmentarz parafialny. W pewnej chwili obejrzałem się. Obok kapłanów wielu wiernych towarzyszyło swemu duszpasterzowi na cmentarz. Byli
dorośli, młodzież, dzieci, ale zauważyłem też parę osób z laseczkami w ręku przygniecionych podeszłym wiekiem. Prawie wszyscy do końca uczestniczyli w obrzędach pogrzebowych. Dopiero po ich zakończeniu
zaczęli się rozchodzić.
Tylu parafian odprowadził ks. Proboszcz na ten cmentarz. Gdy przyszedł jego czas, sam spoczął wśród nich i pośród swoich poprzedników. Pięknym świadectwem dla parafii jest to, że na cmentarzu spoczywają
kapłani. Jeśli kapłan zadysponuje inaczej w swoim testamencie, coś jest nie tak, coś niezrozumiałego dzieje się w społeczności parafialnej. Parafrazując, należałoby powiedzieć, że parafia w pewnym sensie
jest osierocona, czegoś jej nie dostaje. Obojętność wiernych, urazy niedarowane, przesadne poczucie znaczenia są może tego przyczyną. Byłem na pogrzebie bliskiego mi kapłana, którego w kościele parafialnym
żegnała bardzo skromna liczba wiernych. Pochowano go w rodzinnej parafii. Widziałem groby proboszczów zapomniane przez wiernych niedługo po ich śmierci. Często też wierni zapominają o duszpasterzach w
wypominkach parafialnych. Zawodna i krótka ludzka pamięć i wdzięczność.
Może te wynurzenia i refleksje pomogą nam ocenić rolę i pracę kapłana, z którym spotykamy się na co dzień. Może inaczej popatrzymy na samotnego, zapracowanego, zatroskanego człowieka, nie tylko człowieka,
ale też naszego kapłana-duszpasterza.
Pomóż w rozwoju naszego portalu