Homilię wygłosił bp Ryszard Karpiński, w której nawiązał do obchodzonej przed tygodniem w seminarium lubelskim uroczyście trzechsetnej rocznicy istnienia tej instytucji. Mówił, że pierwszym seminarium najczęściej jest rodzina i taką była rodzina Galków, w której zaowocowało ziarno powołania w sercach dwóch synów, ks. dr. Adama, aktualnie emeryta, i ks. prał. Piotra, duszpasterza na przedmieściach Chicago. Śp. Annę cechowało dobre serce, życzliwość, niesienie pomocy na różnym ludziom oraz duch prawdziwej pobożności, wyniesiony z domu rodzinnego i realizowany zwłaszcza przy pomocy modlitwy różańcowej do śmierci. Niech sam Dobry Bóg będzie dla niej nagrodą za wszelkie dobro, które starała się pełnić na ziemi a Jego Miłosierdzie niech jej wybaczy ewentualne zło, które mogło się zakraść w jej życie z powodu ludzkiej ułomności. Niech odpoczywa w pokoju!
Przed wyprowadzeniem na cmentarz pożegnało Zmarłą kilku kapłanów zaprzyjaźnionych z rodziną. Niewielki zabytkowy kościół drewniany był wypełniony po brzegi, część wiernych stała na zewnątrz. Czynny udział w liturgii mszalnej i w procesji żałobnej na cmentarz wzięła Parafialna Orkiestra Dęta z pobliskiej Szastarki. Księżom Biskupom przy ołtarzu i w drodze na cmentarz towarzyszył ks. inf. Kazimierz Bownik z Chełma.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Śp. Anna spoczęła na nowej części cmentarza, w rodzinnym grobowcu, obok swojego męża.
A oto pełny tekst homilii bp. Ryszarda Karpińskiego:
Drogi Księże Biskupie Edwardzie,
Drodzy Bracia Kapłani, a zwłaszcza wy: Księże Adamie i Księże Piotrze, którzy w sposób szczególny przeżywacie pożegnanie z Waszą kochaną Matką,
Droga Celino z mężem, Rodzino, krewni, przyjaciele,
Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Panu!
Reklama
Jeden z lubelskich kapłanów, ks. kan. mgr Ryszard Koper, oprócz pracy parafialnej w Stanach Zjednoczonych, organizuje pielgrzymki do różnych sanktuariów, nie tylko katolickich. Zwykle po takiej podróży wydaje ciekawy album, relację udokumentowaną zdjęciami. Jedną z takich pozycji albumowych zatytułował „Ogrody nadziei” - jest w niej chyba 128 zdjęć, z nowojorskich cmentarzy zrobionych wiosną, kiedy wszystko budzi się do życia, a różne drzewa i krzewy kwitną. Zamieszczone obok teksty zmuszają do refleksji nad celem naszego życia. Nowe cmentarze amerykańskie podobne są do łąki ze skoszoną trawą, na której w regularnych odstępach są umieszczone kwitnące geranie obok położonej na płasko tabliczki z nazwiskami pochowanej na tym miejscu osoby. Na starszych cmentarzach są, podobnie jak u nas, pomniki i wspomniane drzewka czy krzewy ozdobne. Gromadzimy się dzisiaj w kościele parafialnym, w którym przez wiele lat modliła się śp. Anna Galek, aby odprowadzić jej doczesne szczątki do tutejszego „Ogrodu nadziei”, gdzie obok swojego męża i rodziny, będzie oczekiwała na zmartwychwstanie.
Dziesięć dni temu, od 24 do 26 października, obchodziliśmy uroczyście 300 lat istnienia naszego lubelskiego seminarium duchownego. Były wspomnienia wychowanków z dawniejszych lat. Bp Jan Sobiło z diecezji charkowsko-zaporoskiej, pochodzący z Zarzecza k. Biłgoraja, mówił, że czuł się od samego początku w seminarium, jak w domu rodzinnym i dlatego z radością tu przyjechał. Abp Zbigniew Stankiewicz, arcybiskup metropolita Rygi na Łotwie, pochodzący z polskiej rodziny na Łotwie, złożył piękne świadectwo, najpierw, że swoje życie zawdzięcza swojej matce, która była namawiana przez lekarzy do przerwania ciąży, ponieważ była nieco starsza od przeciętnie rodzących matek. Jako katoliczka nie zgodziła się na zabicie nienarodzonego dziecka. To dzięki jej odważnej decyzji on teraz, a nie kto inny, zajmuje stanowisko arcybiskupa Rygi. To jego świadectwo, powtarzane wobec różnych gremiów, nie tylko katolickich, na Łotwie, przyczyniło się m.in. do zmniejszenia liczby aborcji z 40 tys. do 7 tys. rocznie, jak podała kilka dni temu Katolicka Agencja Informacyjna (44.886 w 1981 r. - w stosunku do 34.633 urodzin - do 7.000 w 2011 r. - KAI - biuletyn internetowy z dnia 1.11.2014). Mówił następnie, że jako kandydat do kapłaństwa uczył się szacunku dla każdego człowieka i to mu teraz bardzo pomaga w relacjach z różnymi ludźmi.
Reklama
Uroczystości te dały mi wiele do myślenia o naszym pierwszym seminarium, którym w normalnych warunkach jest rodzina, a w niej dominująca rola matki, która nie tylko przekazuje życie fizyczne, ale troszczy się o życie duchowe dziecka, o pierwsze sakramenty, jest pierwszą katechetką, uczy wiary, nadziei i miłości. To ona najczęściej wiąże dziecko z kościołem i tym fizycznym, niesie czy prowadzi za rękę do kościoła parafialnego, ale i z tym duchowym, instytucją obejmującą cały świat, w której żyje Chrystus. Tak było w naszych rodzinach i oby tak było teraz i w przyszłości w polskich rodzinach! A cóż powiedzieć o rodzinie Galków, w której kształtowało się powołanie do kapłaństwa dwóch chłopców? Gromadzi nas trumna ich matki, pierwszego jakby rektora tego seminarium, śp. Anny Galek.
Reklama
Przyszła na świat w wolnej Polsce 28.10.1922 w rodzinie Topolskich w pobliskim Trzydniku, miała zaledwie 9 lat, gdy Bóg powołał do siebie jej matkę, mimo to w domu otrzymała solidną formację religijną i patriotyczną - ojciec brał udział w wojnie bolszewickiej 1920 r. W tej świątyni przystępowała do I spowiedzi i Komunii św., tu uczestniczyła w Eucharystii i w różnych nabożeństwach, tu związała się z Kościołem na całe życie. To tutaj objawiał jej Bóg najczęściej przez kapłanów tajemnice, które są niejednokrotnie przed mądrymi i roztropnymi. Dlatego z odwagą wzięła na siebie jarzmo życia małżeńskiego w czasie ponurych lat wojennych (por. Mt 11, 25-30). W 1942 r. wyszła za mąż za Franciszka Galka i zamieszkała w Potoku Stanach. Jak każda normalna matka cieszyła się gdy została obdarowana życiem, niestety pierwsze dziecko zmarło, w miesiąc po urodzeniu. Później przyszła na świat Cecylia, Adam (1947) i Piotr (1957). Modlitwą towarzyszyła im, aby dzieci znalazły właściwą drogę życia. Cecylia poślubiła Zenona, oboje byli jej ratunkiem i podporą w ostatnich latach życia. - Od najmłodszych lat cechowała ją wielka miłość bliźniego. Za św. Pawłem można powiedzieć, że nie żyła dla siebie, żyła dla Pana w rodzinie i w bliźnich (por. Rz 14, 7-9, 10b-12). Z narażeniem własnego życia pomagała Żydom w czasie II wojny światowej. Cicha i wrażliwa na biedę ludzką niemal do końca swoich dni. Została odznaczona za różne formy tej pomocy medalem z AK i z Narodowych Sił Zbrojnych. Przyszedł czas, że trzeba było się pożegnać, i z tym kościołem, i z nowym w Potoku Stanach, i przenieść bliżej dzieci do Kraśnika. Nie było łatwo oderwać się od korzeni, ale po śmierci ojca i męża trudno było już samej ciężko pracować na gospodarstwie. Ale i w Kraśniku nie pozostała bezczynna, pomagała w wychowaniu wnuczek Agnieszki i Joasi oraz stanowiła tak ważne dla każdego kapłana zaplecze modlitewne.
Dobry Bóg wynagrodził jej ofiarne i modlitewne życie. Została powołana do Domu Ojca wieczorem w uroczystość Wszystkich Świętych. Przy tym przejściu do innego życia towarzyszyli jej syn kapłan Adam i córka Cecylia. Ks. Piotr, proboszcz w parafii św. Coletty na przedmieściach Chicago, o wszystkim informowany na bieżąco, łączył się duchowo. Dziś powraca do swoich korzeni, do tego „Ogrodu nadziei”, który może nie jest tak piękny jak nekropolie nowojorskie czy chicagowskie, ale jest miejscem, gdzie razem ze wszystkimi najbliższymi będzie oczekiwać zmartwychwstania!
Niech te paciorki różańcowe, zroszone łzami matczynego cierpienia, przyjętego krzyża z pokorą, bez narzekania, zwłaszcza w ostatnich kilku latach, kiedy utraciła wzrok, będą dla niej tą niebieską drabiną, po której Matka Najświętsza zaprowadzi ją po nagrodę do Swojego Syna. Amen!