Największym był dzwon "Hieronim", który ważył 3, 5 t, a wykonany został w 1604 r. z funduszu bp. Hieronima Rozrażewskiego. Dzwon ten był pięciokrotnie przelewany i dzwonił tylko w czasie większych uroczystości
oraz na pogrzebach znakomitych osób.
Drugi dzwon to "Benedykt", potocznie zwany "Zbyszkiem", ważący 2, 5 t. Jego fundatorem był Zbylut Golanczewski (XIV w.), a przelany został w 1480 r. przez Zbigniewa Oleśnickiego (znajdowały się na
nim herby Dębno i Topór). Trzeci co do wielkości, bo ważący 1350 kg, to dzwon "Wincenty" z 1513 r., ufundowany przez bp. Wincentego Przerembskiego.
Był on także nazywany "Dominikałem", gdyż używano go tylko w niedzielę. Jak podaje ks. M. Morawski, dzwon ten w późniejszym czasie został przeniesiony do kaplicy cmentarnej. Czwarty był, niewiadomego
pochodzenia, dzwon "Jan Chrzciciel" - ważył 1 t. Nazywano go "Feriałem", ponieważ dzwoniono nim w dni powszednie. Ponadto na małej wieży katedry była sygnaturka nazywana "Hieronimkiem", używana do dzwonienia
w dni powszednie - na Jutrznię. Do dzwonienia w katedrze, aż do XVIII w. zatrudniano dziadów katedralnych (płacono im 1 beczkę piwa), a od 1778 r. do początku XIX w. funkcję tę pełnili kolejno mieszkańcy
Zazamcza, którzy otrzymywali od Kapituły Katedralnej po 24 zł.
Pod koniec I wojny światowej Niemcy przystąpili do rekwizycji dzwonów w całej diecezji kujawsko-kaliskiej. Nie oszczędzili także dzwonów katedralnych: "Hieronima" i "Benedykta" oraz dwóch pozostałych.
Na wieść o przygotowywanym rabunku dzwonów wśród mieszkańców Włocławka, zwłaszcza wśród warstw robotniczych i mieszczańskich, zapanowało oburzenie i smutek. Postanowiono za wszelką cenę ratować dobytek
kościelno-narodowy.
We wtorek, tj. 12 lutego 1918 r., kilku żołnierzy niemieckich weszło na wieżę z narzędziami do rozbijania dzwonów. Za nimi udała się grupa mężczyzn, którzy zmusili żołnierzy do opuszczenia zajętego
stanowiska, narzędzia zrzucili z góry na plac, gdzie zgromadził się tłum mieszkańców Włocławka. Straganiarki z Włocławka i kobiety z wiosek pozbierały narzędzia i wrzuciły do rzeki Zgłowiączki. Po jakimś
czasie przybyła policja i oddział wojska: otoczono katedrę i rozpędzono tłum, poturbowawszy szereg osób. Dokonano także kilku aresztowań.
W środę i czwartek panował względny spokój. Sytuacja jednak była wciąż napięta, tym bardziej iż dochodziły wieści o przekazaniu przez Niemcy całej Chełmszczyzny Ukrainie oraz zawarciu pokoju z Rosją
w Brześciu n. Bugiem.
Nie kryjąc oburzenia, włocławianie w piątek 15 lutego zorganizowali manifestację na placu katedralnym. O godz. 10.30 uderzono we wszystkie katedralne dzwony, które biły aż do godz. 15.00. Wtórowały
im syreny z miasta. Wygwizdywano lub obrzucano przezwiskami żołnierzy niemieckich. Był to protest robotniczego Włocławka przeciwko pokojowi brzeskiemu.
Zawiadomiony o tym wydarzeniu gubernator wojskowy i dowódca żeglugi na Wiśle von Lutzow, przysłał około godz. 15.00 silny oddział wojska, który otoczył katedrę i rozpędziwszy tłum, przystąpił do zdobywania
wieży. Przebywało tam kilku mężczyzn, którym klucze przekazał kościelny Andrzej Radomski. Niemcy grozili podobno wysadzeniem katedry, ale odradził im to miejscowy pastor. Wśród obrońców tumskiej wieży
byli: Antoni Trzeciak - restaurator (szynkarz) z ul. Bulwarowej, Jan Wiśniewski z ul. Długiej 45 - robotnik z "Gleby", Andrzej Kozłowski z ul. Stodólnej 11 - robotnik z "Celulozy", Władysław Szachulski
z ul. Łegskiej 7 - robotnik z "Celulozy", Józef Obadowski, Stanisław Grysiński - pracownik Państwowego Monopolu Spirytusowego, Franciszek Majewski z ul. Wysokiej 4 - pracownik poczty pruskiej, Stanisław
Chojnowski z ul. Bulwarowej 4, strażak Białecki, Marcin Rafalski z ul. Warszawskiej 9, Stefan Skierski, Henryk Łopacki, Franciszek Lewandowski, Stanisław Kamiński, Teodor Falitowski, Adam Bryfczyński,
16-letni Wojtczak oraz szewc Szczepan Matuszewski, zam. na Glinkach, który oświadczył: "Póki ja żyję, Niemcy dzwonów nie wezmą".
Według relacji Marcina Rafalskiego Niemcy strzelali do rozkołysanych dzwonów. Na wieżę wdarł się żołnierz niemiecki, a za nim wszedł oficer z bronią. Znajdujący się we wnęce Szczepan Matuszewski uderzył
żołnierza widłami w szyję, po czym zginął, zastrzelony z rewolweru przez oficera niemieckiego. W tej sytuacji ks. prał. Leon Michalski wezwał dzwonników do opuszczenia wieży, o co prosił ich także ks.
prefekt Karol Makowski.
Ostatecznie przebywający na wieży zostali aresztowani wraz z tymi, którzy ukryli się w kościele i grupą 32 ludzi stojących przed katedrą (między nimi były dzieci w wieku 7-8 lat). Wcześniej grupie
tej kazano odwrócić się w stronę świątyni i modlić się na kolanach: zamierzano ich rozstrzelać. Tylko gwałtowna interwencja służącej, zatrudnionej u rodziny Furmańskich, zmieniła rozkaz dowódcy. Wówczas
zostali także pobici ks. A. Szymański oraz kościelny katedralny A. Radomski Według relacji Antoniego Trzeciaka aresztanci zostali osadzeni w więzieniu przy ul. Gęsiej we Włocławku. Jego samego sąd wojenny
skazał na rozstrzelanie. Wyrok jednak zawieszono. Najwięcej wycierpiał T. Falitowski, którego sąd skazał na 3 lata ciężkiego więzienia, po czym gubernator Besseler podwyższył tę karę o jeszcze 2 lata.
Tak wysoki wyrok zapadł za to, iż T. Falitowski uderzył kamieniem wachmistrza niemieckiego w czasie manifestacji, 13 lutego 1918 r. Skazaniec został osadzony w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Wyszedł
na wolność 11 listopada 1918 r.
Pozostali uczestnicy zajść otrzymali wyroki 6 miesięcy pozbawienia wolności. Karę odbywali w Płocku. Tam opiekowała się nimi p. Żołądowska, żona lekarza, oraz członkowie Stowarzyszenia Robotników
Chrześcijańskich we Włocławku.
W nocy z soboty na niedzielę, tj. z 16 na17 lutego 1918 r., Prusacy, obawiając się manifestacji, zabrali zwłoki zabitego Szczepana Matuszewskiego i pogrzebali na cmentarzu. Rodzinie nie zezwolono
na udział w pogrzebie, tak jak nie pozwolono wykopać grobu miejscowemu grabarzowi Rosołowskiemu.
Mimo zaistniałych zdarzeń Niemcy nie odstąpili od grabieży dzwonów. Na czas zdejmowania z wieży dzwonów katedra została zamknięta i otoczona ze wszystkich stron żołnierzami. Dzwony zostały rozpiłowane,
część materiału wywieziono do Niemiec, a część na skutek nadużyć władz niemieckich sprzedano na miejscu jako złom. Trzeba dodać, że Niemcy zarekwirowali również blachę miedzianą, którą pokryty był dach
katedry.
cdn.
Pomóż w rozwoju naszego portalu