Reklama

Historie życiem pisane

Gdy zabraknie Boga

Marek twierdzi, że życie dla niego straciło sens, jest załamany, nie widzi przed sobą przyszłości, a z dołu, w którym się znalazł, nie widać światła. W pewnym momencie swojego życia odwrócił się całkowicie od Boga, zamknął oczy na potrzeby drugiego człowieka, a egoizm i pycha, życie ponad stan zawsze skutkują degradacją człowieka.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Moja miłość - Marta

Pochodzi z Zagłębia, jednak od kilku lat mieszka w różnych miejscach - w Krakowie, w Warszawie, na Śląsku, a nawet w Austrii. Czasem, będąc w pobliżu rodzinnego domu wpada z niego i wypada, "bo nie ma i zresztą nigdy nie było o czym gadać z domownikami - wiecznie rozkrzyczaną matką, zbyt flegmatycznym ojcem i braćmi, z którymi nie utrzymuje kontaktu" - informuje. Nie zaznał matczynego ciepła, nie wie też, co to ojcowska miłość. Jego dom wiecznie był pusty i ponury. W podstawówce starał się jednak być przy kościele, był nawet ministrantem i lektorem, ale to raczej dlatego, że wielu jego rówieśników tak robiło. Z rodziny nie wyniósł pobożności i religijności, bo rodzice swój kontakt z Bogiem ograniczali do okolicznościowych uroczystości, tj. chrzest, I Komunia św., bierzmowanie, ślub. Gdy poznał swoją pierwszą dziewczynę, poznał też inną drogę. Uczestniczyli we wspólnych rekolekcjach dla młodzieży, działali nawet w Ruchu "Światło-Życie", razem wędrowali na Jasną Górę w pieszej pielgrzymce. "Myślałem, że tak będzie zawsze, że razem zbudujemy szczęśliwą rodzinę, wzorując się na rodzinie Marty, mojej pierwszej i chyba jedynej prawdziwej miłości. Byłem jednak zbyt ufny i za szybko chciałem zrealizować swoje pragnienia o nowej rodzinie. Po trzech latach zostawiła mnie. To był szok, koszmar, przeżyłem pierwszy, ale jak się później okazało, nieostatni cios. Przez kolejne miesiące błagałem, chodziłem za nią, chciałem, by wróciła. Była nieprzejednana. Ponoć byłem za dobry i za wcześnie chciałem wziąć ślub. Zostałem sam.

Życiowa zmiana

"Po pół roku rozterek, trochę bez przekonania zacząłem spotykać się z dziewczyną, też Martą. Choć miała to samo imię, niczym nie przypominała tamtej - ani ona, ani jej rodzina" - wspomina. Całkowicie odwrócił się od Boga, zapomniał o modlitwie, a gdy któregoś dnia zagrał na gitarze religijną pieśń, został wyśmiany. Po ukończeniu technikum postanowił pójść na studia, bo Marta też je rozpoczęła. Mijały lata. Studiował zaocznie, musiał opłacić szkołę, na rodziców nie mógł liczyć. Zaczął się chwytać różnych, dorywczych prac fizycznych. Te jednak nie przynosiły profitów. Ledwie starczyło na studia". W końcu rozkręcał interes, który zaczął nieźle prosperować. Był jednym z pierwszych i nielicznych wówczas w Zagłębiu. "Nie będę mówił, co robiłem, ale mogę powiedzieć, że z pewnością z połową Zagłębiaków miałem do czynienia. Pieniądze zaczęły się mnożyć. W ciągu kilku miesięcy stać go było na kupno porządnego samochodu. Skończył studia informatyczne. Był dobrym specjalistą, lubianym i znanym fachowcem. Dzięki życzliwości kolegi z uczelni dostał pracę w Krakowie, wysokie stanowisko, a potem jeszcze wyższe, kierownicze. "Założyłem kilka kont bankowych. Kupiłem duże mieszkanie w Krakowie, zmieniłem samochód na jeszcze lepszy model. Po roku pobytu w nowym miejscu Marta zaczęła naciskać, mówić o ślubie, weselu, dzieciach. Byliśmy wtedy ze sobą już osiem lat. Ona ukończyła Akademię Muzyczną w Poznaniu. Szukała pracy w Krakowie, a mnie wtedy prawie już na niej nie zależało. Miałem swoje towarzystwo, fajnych kolegów, ładne dziewczyny w pracy i poza pracą" - wyznaje. Trzy lata pracy przeplatane były wyjazdami na delegacje, kursy, szkolenia w różne miejsca Polski i zagranicy. "Zgraną paczką robiliśmy sobie też zimowe wypady na narty w Alpy czy letnie w różne egzotyczne miejsca - Tajlandia, Egipt, kraje Europy". Z Martą nie zerwał kontaktu. Udawał, że nic się nie zmieniło. Gdy któregoś dnia przyjechała ustalić termin ślubu, zgodził się. Kilka miesięcy później, po 9 latach znajomości stanęli na ślubnym kobiercu. Wzięli ślub kościelny, bo to tak ładnie, tak wypada. "Wypowiadałem małżeńską przysięgę, jednak nic mnie nie cieszyło".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Niekończący się koszmar

Zamieszkali razem, ale Markowi nie odpowiadał taki styl. Przywykł do luzu, do wyjazdów, nocnych klubów, imprez, itd. Żona trzymała go krótko, sprawdzała komórkę, przychodzące e-maile, pocztę, konta, rachunki, itd. Nie podobało jej się środowisko, w którym przebywa jej mąż, ale też czuła, że nie ma na niego zbyt dużego wpływu, że to nie ten sam Marek, którego znała. "Któregoś dnia powiedziałem, że wyjeżdżam na 2 tygodnie i żeby czekała cierpliwie i nie próbowała w żaden sposób ze mną się skontaktować. Była zszokowana, a ja ją zostawiłem i wyjechałem do Włoch z krakowskimi znajomymi. Była tam też dziewczyna, dużo młodsza ode mnie, która nie była mi obojętna i ja też od dłuższego czasu czułem zainteresowanie z jej strony. Tam wszystko się wyjaśniło. Chcieliśmy być razem" - opowiada. To też była Marta! Po powrocie z udanego wypoczynku chciał oznajmić żonie, że to koniec ich związku. Zastał jednak ogołocone mieszkanie z najcenniejszych rzeczy i dużo mniejsze konto. Po żonie ani śladu. Rozwścieczony rozpoczął poszukiwania. Tak jak myślał - wróciła do rodziców. Nie oddała niczego. Zgodził się pod warunkiem, że da mu spokój, bo na nowo układa sobie życie. Obudził się w nim nowy duch, szalał z miłości, nowej Marcie codziennie kupował kwiaty i obsypywał podarkami. Wkrótce jednak zmieniła się dyrekcja firmy. Marek spadł z wysokiego krzesła. Zmniejszyły się znacznie dochody, konto pustoszało. W międzyczasie rozbił samochód. Zaczął się miotać, czy może nie wrócić do żony. A nowo poznana Marta coraz częściej miała wątpliwości, czy warto wiązać się z żonatym. "Często miała ataki płaczu, wybuchała, działo się coś niedobrego. Przeczuwałem, co może się stać, że może mnie rzucić i tyle" - wyznaje. Długo nie musiał czekać. Powiedziała, że tak nie może, "że jest za młoda, by marnować sobie życie, że chce iść do ślubu w welonie i białej sukience, a z nim nie może". "W tym dole tkwię od kilku tygodni. Mało zarabiam, piękne mieszkanie zamieniłem na kawalerkę w podkrakowskiej miejscowości. Skończyło się towarzystwo, zostałem sam jak palec - prawie bez pieniędzy, z rozbitym autem, ze złamanym sercem. Jestem w dole, z którego nie widać światła.

Bez Boga ani do proga

Zadzwoniłem do mojej pierwszej dziewczyny, chciałem pogadać. Zgodziła się. Była przejęta i wzruszona moją sytuacją. Zapytała, czy pamiętam, kiedy ostatnio byłem w kościele, u spowiedzi, kiedy zginałem kolana do modlitwy, kiedy rozmawiałem z Bogiem tak naprawdę tak jak wtedy na oazie, na pielgrzymkach, na rekolekcjach. Odpowiedziałem, że przedostatnio z nią, a ostatnio w dniu swojego ślubu. Nic się nie zmieniła, mówiła tak, jak kiedyś, przekonywała, że to tędy droga. Wydawało mi się nawet, że ma trochę racji, jednak jeszcze nie odważyłem się na ten ruch. Może kiedyś?

Podziel się:

Oceń:

2003-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Więcej ...

Abp Gądecki: chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo

2024-04-24 20:12

Karol Porwich / Niedziela

„Chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo i ze szczególnym szacunkiem odnosiło się do najwyższych jego postaci, czyli do bohaterstwa, heroizmu i męczeństwa za wiarę” - mówił abp Stanisław Gądecki podczas Mszy św. w kościele pw. św. Jerzego z okazji 25. rocznicy konsekracji poznańskiej świątyni.

Więcej ...

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa sosnowieckiego przez bp. Artura Ważnego

2024-04-25 15:40

diecezja.sosnowiec.pl/ks. Przemysław Lech, ks. Paweł Sproncel

- Pokój wam wszystkim, którzy trwacie w Chrystusie – słowami z 1 Listu św. Piotra Apostoła bp Artur Ważny pozdrowił wszystkich zebranych na auli w Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu. W spotkaniu, które odbyło się przed południem 25 kwietnia br. wziął udział abp Adrian Galbas SAC, administrator apostolski diecezji sosnowieckiej oraz pracownicy instytucji diecezjalnych, m.in.: kurii, sądu biskupiego, archiwum, Caritasu i mediów diecezjalnych.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół...

Wiadomości

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół...

Św. Marek, Ewangelista

Święci i błogosławieni

Św. Marek, Ewangelista

Współpracownik Apostołów

Święci i błogosławieni

Współpracownik Apostołów

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej...

Kościół

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej...

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Kościół

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Wiara

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec

Kościół

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec

Bp Andrzej Przybylski: Jezus jest Pasterzem, nie...

Wiara

Bp Andrzej Przybylski: Jezus jest Pasterzem, nie...

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Kościół

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim