Niewielu w historii ludzkości dane było przeżyć tę swoistą
triadę jaką jest zakończenie roku, stulecia i tysiąclecia. W sposób
naturalny fakt ten wpłynął na nasze sylwestrowe świętowanie. Takie
graniczne wydarzenia prowokują do stawiania prognoz jaki to będzie
wiek, jakie to będzie tysiąclecie. Wiek XIX znany pisarz Albert Camus
określił bardzo lakonicznie i lapidarnie: "Mówić o nas będą: czytali
dzienniki i uprawiali nierząd". Najbliższe lata przyniosą podobne
sądy o czasie, który minął. Nie mamy już na to wpływu. Materialne
relikty kultury XX wieku pozostaną takimi, jakie je stworzyliśmy.
Wielu z nas w sylwestrowy wieczór zgromadziło się w świątyniach aby
Bogu podziękować, że mimo wielu okropności świat nie doprowadził
do samounicestwienia. W tym dziękczynieniu zawierała się nasza prośba,
byśmy lata, które nadchodzą, a w których nam zadane będzie budowanie
nowej kultury, umieli zagospodarować w sposób godny miana człowieczeństwa,
a w przypadku ludzi wierzących - miana dzieci Bożych. Pytamy dziś
jak to uczynić, kiedy w zasadzie jednostka staje się dziś mało znaczącym
elementem w machinie potężnej socjotechniki. Słowo Boże ratuje nas
od pesymizmu. W ubóstwie narodzony Bóg Człowiek, prości, niewiele
znaczący na mapie ówczesnego świata pasterze - oto kontekst, który
po ludzku nie rokował żadnych szans, aby wydarzenie to znalazło jakikolwiek
oddźwięk w tamtych czasach. A jednak. Mocą był Bóg Człowiek i ludzie,
którzy swoją słabość powierzyli Jego mocy.
Nowy Rok, nowe stulecie i tysiąclecie rozpoczęliśmy uroczystością
Świętej Bożej Rodzicielki. Święto to przypomina trochę doświadczenie,
które wielu z Czytelników, zwłaszcza pań, doświadczyło w swoim życiu.
Oto skończyły się weselne uroczystości, rozjechali się goście i wtedy
młode małżonki, które stanęły przed wielkim zadaniem stworzenia własnego
domu, budowanego nie tylko materialnym dostatkiem, ale nade wszystko
duchowym wymiarem wartości, przychodziły do swoich matek, starszych
sióstr, aby u nich szukać rady, wsparcia, a nawet pomocy w sytuacji,
kiedy coś się nie udawało.
Minęły sylwestrowe wiwaty, powoli zapominamy słów życzeń,
których było tak wiele, nadchodzi czas budowania rzeczywistości Trzeciego
Tysiąclecia. I oto we wspomnianą uroczystość stanęliśmy u żłóbka,
by wsłuchać się w szept Maryi, która może i nam chce pomóc w budowaniu
tej rzeczywistości.
Wróćmy do słów Ewangelii z 1 stycznia. Zawierała ona
kilka charakterystycznych słów, które mogą stać się dla nas wskazówkami
- jak tworzyć ten nowy czas:
1. Pasterze pośpiesznie udali się do Betlejem. Usłyszawszy
orędzie aniołów porzucili stada, które były dla nich źródłem utrzymania.
Zawierzyli, że nic się im nie stanie. Swoją prostotą odczytali więcej
niż faryzeusze zgłębiający księgi i szukający w nich raczej własnej
chwały niż rzeczywistej prawdy. Z pośpiechem oddawać cześć Bogu.
Jakże dzisiaj ten pośpiech jest wszechobecny. Jedynie w trosce o
chwałę Bożą popadamy w lenistwo, spowolnienie. Rozważę na początku
tego tysiąclecia jak to dotąd wyglądało w moim życiu.
2. Opowiedzieli co im zostało objawione. Radość ich była
tak wielka, że nie wstydzili się jej ujawnić. Opowiedzieli wszystko,
jak czytamy w Ewangelii. Nowe tysiąclecie, poucza przez te obrazy
Maryja, musi wrócić do uczciwego opowiadania prawd Dobrej Nowiny.
Nie wybiórczo, ale całościowo. To co zagraża dzisiejszej prawdzie
o świecie i obecności Boga w nim to cząstkowość. Wybieramy z Ewangelii,
to co jest nam wygodne. Inne prawdy i wskazania odrzucamy, a jednym
ze sposobów tego odrzucenia jest milczenie. Milczą zatem wierzący
o prawdach Dekalogu. Trwa batalia o życie nienarodzonych, o prawo
starszych do życia. Nowe czasy muszą włączyć w ten wysiłek wołanie
o uczciwość warstw rządzących, o sprawiedliwy podział dóbr wypracowanych
przez społeczeństwo.
Opowiedzieć wszystko.... Kiedy w Zachęcie wystawiono
fotosy aktorów z filmów opowiadających o hitlerowskim totalitaryzmie,
jeden z polskich aktorów spektakularnym gestem zamanifestował swój
protest. Rozpoczęła się wielka dyskusja. Kiedy zaraz potem przywieziono
rzeźbę Ojca Świętego przywalonego meteorytem "postępowi" katolicy
próbowali motywować zasadność tego dzieła wykonanego przez artystę
znanego z antyreligijnych dzieł. Dlaczego wmawiać coś, czego nie
ma. Głośno zaczęto podkreślać nawiązanie do Drogi Krzyżowej Jezusa.
Zapomniano przy tym, że na tej drodze był Szymon, Weronika, setnik,
Dobry Łotr. Wołanie Łotra i setnika słyszało wielu mimo burzy. Dziś
słów protestu nie da się słyszeć, bo zagłusza je telewizja emitująca
jedynie słuszne oceny. Słów Łotra i setnika wstydzimy się bo się
te głosy ośmiesza określając je ksenofobią, ciemnogrodem. Jaki był
mój głos w tej dyskusji, która gdzieś tam ociera się w moim domu,
miejscu pracy.
3. Pasterze wrócili i wielbili Boga za wszystko, co im
było powiedziane, za to, co wiedzieli i słyszeli.
Świat wewnętrzny każdego z nas pełen jest takiej radości
doznanej od Boga. Dlaczego tak mało mówimy o tym. Owszem, chętnie
narzekamy, biadolimy nad zepsuciem świata. To bardzo wygodna postawa.
W kontekście mamy wytłumaczenie - no cóż my możemy zrobić. Możemy.
Powiedzieć o tym, jak dobry jest Bóg, który uczynił mi tak wielkie
rzeczy. Maryja nie wstydziła się tego wyśpiewać. Ostatni numer Brulionu,
czasopisma które zaczęto wydawać w stanie wojennym poświęcony jest
świadectwom ludzi, którzy dostąpili łaski nawrócenia. Niekoniecznie
i nie zawsze byli to ludzie niewierzący, częściej tacy, którzy podobnie
jak wielu z nas zubożyło swoją wiarę do minimum niedzielnej Mszy
św. i doraźnej modlitwy. Odkrywszy radość spotkania głoszą je odważnie.
Oto jedno z nich wypowiedziane przez Roberta Sakiewicza.
"- Zanim dałem się odnaleźć Bogu razem z żoną zabiliśmy
kilkoro naszych dzieci, które mogły się urodzić. Zabiliśmy z myślą
o tym, żeby żyć łatwiej, żeby korzystać z tego, co daje świat, nie
zdając sobie zupełnie sprawy, że wszelkie życie pochodzi od Boga"
. Po nawróceniu mimo, że nie zmienił się ich status materialny dali
życie kolejnym trojgu dzieciom. Robert, jak pasterze wyraża swe wielkie
zdziwienie, kiedy mówi: "...Pan Bóg to zrobił, pozwolił na to, abym
stał się ojcem. Mnie mającemu na sumieniu życie swoich dzieci, które
zabiłem... Może nie wszyscy sobie zdają z tego sprawę, ale ja jestem
mordercą. To chyba jest cud największy; powierzyć nowe życie komuś,
kto zabija. Ja bym tego nie zrobił. A Bóg to zrobił. Teraz mieszkamy
w tych samych dwóch pokojach z pięciorgiem dzieci...".
Iluż z nas niekoniecznie w tej kwestii mogłoby dołączyć
do tych słów wdzięczności, każda spowiedź jest przecież takim cudem
przywracania do życia, iluż nosi w sobie tajemnicę wysłuchanych modlitw.
Tylko dlaczego milczymy.
Oto tak uczy nas Maryja, ta Matka, do której przychodzimy
na początku każdego roku. W tym roku było to spotkanie szczególne. "
Uczyńcie tak, jak postąpili pasterze. Resztę zostawcie mojemu Synowi"
.
Ksiądz Sedlak, profesor KUL w jednej z konferencji rekolekcyjnej
powiedział: "Umierającego Boga może ożywić nie dyskusja i wiatr nowych
idei. Umierającego Boga może ożywić tylko miłość ludzka. To również
wielki sens śmierci Boga dziś...".
Tak, to miłość sprawia, że matka biegnie z pośpiechem
ku dziecku, opowiada z radością o każdym sukcesie dziecka, wielbi
Boga za ten cud. Podobnie czyni dziecko, które kocha swoją matkę.
Maryja zatem prosi: Okażcie mojemu Synowi miłość, a On, Pan dziejów,
reszty dopełni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu