Gdy na zakończenie słynnego wiecu na pl. Defilad, uważanego za apogeum odwilży Października ’56, nowy szef partii komunistycznej Władysław Gomułka usłyszał okrzyki: „Wyszyński! Wyszyński!”, szybko kazał rozwiązać zgromadzenie.
Znał te okrzyki, o uwięzionego Prymasa upominali się na wielu wiecach, a nawet – co brzmi dziś jak dowcip – na zebraniach partyjnych. „Gdzie jest towarzysz prymas?” – pytali towarzysze ze Śląska, „Uwolnić towarzysza prymasa” – postulowały partyjne doły z Warszawy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Władze nie mogły dłużej czekać. Niewypuszczenie na wolność kardynała Wyszyńskiego – którego uwięzienie w oczach milionów katolików symbolizowało wręcz stosunki Kościół-państwo w „minionym okresie” – mogło mieć daleko idące konsekwencje polityczne – twierdzi historyk IPN prof. Jerzy Eisler. Kilka dni później prymas Stefan Wyszyński wrócił po trzech latach do Warszawy.
Pusty fotel
Biskupi już od końca 1954 r., mając nadzieje skorzystania z odwilży, czyniły starania o uwolnienie Prymasa. Na pismo ze stycznia 1955 r. skierowane do władz nie uzyskali odpowiedzi. Jednak interwencja z października 1955 r. przedstawicieli Episkopatu Polski przyniosła pewien efekt. Złagodzono nieco warunki jego internowania. Mógł się teraz widywać z rodziną, przewodniczącym i sekretarzem Episkopatu Polski.
Reklama
Listy do władz w sprawie uwolnienia Prymasa wysyłali także tzw. zwyczajni ludzie. W połowie sierpnia 1956 r. 230 podpisanych z imienia i nazwiska robotników, hutników i górników z Katowic domagało się wypuszczenia Kardynała i śląskich biskupów. „My, robotnicy hut i kopalń, słusznie mamy prawo żądania ich uwolnienia, bo oni są nasi, jak nasze huty i kopalnie, w których pracujemy w pocie czoła i ofiarnie” – napisali w rezolucji.
Nawet na Franciszku Szlachcicu, szefie UB na Śląsku, wywarł wrażenie pusty fotel, który w czasie uroczystości w sierpniu 1956 r. na Jasnej Górze podkreślał nieobecność Prymasa i symbolizował żądanie jego uwolnienia.
Prosto do Warszawy
Gomułka nie spieszył się do ustępstw. – Wolał – twierdzi prof. Antoni Dudek – odłożyć sprawę uregulowania stosunków z Kościołem na później, gdy fala społecznego wzburzenia opadnie, a ustępstwa będzie można ograniczyć. Jednak twarde upominanie się o uwolnienie Wyszyńskiego skłoniło Gomułkę do szybkiej decyzji.
26 października do Komańczy dotarli jego współpracownicy Władysław Bieńkowski i Zenon Kliszko z apelem do Kardynała o szybki powrót do Warszawy. Gdy rozemocjonowana siostra zawiadomiła o ich przybyciu, jedzący śniadanie kard. Wyszyński nie zareagował.
– Ależ oni czekają na dole! – mówiła.
– Ja czekałem 3 lata – odparł i spokojnie kończył śniadanie.
Swój powrót uzależnił od spełnienia kilku warunków: zniesienia dekretu o obsadzaniu stanowisk kościelnych, wznowienie prac Komisji Mieszanej, uwolnienie bp. Kaczmarka, powrót usuniętych biskupów, wznowienie wydawania prasy katolickiej. Żądania zostały przyjęte.
Reklama
– Kard. Wyszyński chciał najpierw pojechać do Częstochowy, by podziękować Matce Bożej za uwolnienie, ale Kliszko nalegał na pośpiech – wspominała po latach Maria Okońska, jedna z „Ósemek”, współpracownica Kardynała. – Sytuacja w kraju była napięta i w tej sytuacji Prymas pojechał prosto do Warszawy.
Ocieplenie, oziębienie
Do rezydencji przy ul. Miodowej kard. Wyszyński przybył wieczorem 28 października. Kiedy jadł kolację przed budynkiem zgromadził się tłum wiernych. Prymas wyszedł na balkon i po raz pierwszy od kilku lat publicznie pobłogosławił. Następnego dnia ciągle przychodzili wierni, a Prymas wielokrotnie pojawiał się na balkonie, entuzjastycznie pozdrawiany przez tłum.
W następnych tygodniach doszło do wydarzeń, które jeszcze rok wcześniej wydawały się niemożliwe. Powołano Komisję Wspólną, która miała usunąć „przeszkody, jakie występowały w poprzednim okresie w realizacji zasady pełnej swobody życia religijnego”. Wyszli na wolność więzieni duchowni. Do szkół wróciła religia.
W Wigilię Bożego Narodzenia doszło do sensacji: rządowe radio nadało przemówienie Prymasa i transmisję Pasterki z warszawskiego kościoła św. Aleksandra. Sensacja zdawała się gonić sensację. Niestety, już rok później ocieplenie w stosunkach państwa z Kościołem zastąpiło oziębienie. Komuniści pokazali prawdziwą twarz. Gomułka porozumienie z Kościołem traktował czysto pragmatycznie.