Reklama
Zaczęło się od powstania robotników w Poznaniu w czerwcu 1956 r. Wstrząśnięci tym ruchem przywódcy na Kremlu tak przerazili się groźbą reakcji łańcuchowej w zniewolonych przez nich państwach satelickich, że już w następnym miesiącu usunęli ze stanowiska sekretarza generalnego partii komunistycznej – kata Węgier, „krwawego Macieja” Mátyása Rákosiego (Rosenfelda). Na jego następcę mianowali jednak podobnego okrutnika – Ernő Gerő (Singera), zbrodniczego agenta NKWD, zwanego „rzeźnikiem z Barcelony” (bezwzględnie stłumił bunt anarchistów i trockistów w Barcelonie w 1938 r.).Gerő dalej próbował rządzić żelazną ręką, by blokować jakiekolwiek zmiany. W tej sytuacji prawdziwą iskrą, która zapaliła tlący się lont na Węgrzech, stały się wieści o radykalnych zmianach w Polsce: o VIII Plenum KC PZPR i dojściu do władzy Władysława Gomułki. 300 tys. Madziarów pomaszerowało pod pomnik Józefa Bema – polskiego generała i węgierskiego bohatera narodowego – w Budapeszcie, skandując w czasie manifestacji: „Lengyelország utat mulit, keressünk a lengyel utat” (Polska pokazuje drogę, idźmy za Polakami). A także: „Függetlenség, szabadság, lengyel-magyar barátság” (Niepodległość, wolność i przyjaźń polsko-węgierska). Po prowokacyjnej mowie Gerő, który określił tłum mianem faszystów, rozpoczęło się powstanie węgierskie. Tłum zaczął szturmować gmach węgierskiego radia i zdobył je po nocnej walce; zrzucił czerwone gwiazdy z dachów domów i obalił potężny pomnik Józefa Stalina – zostały po nim tylko ogromne buty, stąd plac, na którym stał ten monument, nazywano potem ironicznie placem Butów. Wkrótce powstanie rozlało się na całe Węgry. Madziarom udało się pokonać pierwszą interwencję sowiecką. Premier Węgier – były komunista Imre Nagy stopniowo coraz bardziej identyfikował się z celami powstania, aż w końcu ogłosił wyjście Węgier z Układu Warszawskiego i neutralność kraju. Ze względu na ograniczoność miejsca nie będę tu szczegółowo relacjonował przebiegu powstania węgierskiego, o którym sporo już pisano w Polsce, choćby w moich książkach: „Węgry. Trudne lata 1949-1956” (Warszawa 1981) i „Węgry. Burzliwe lata 1953-1956” (Warszawa 1988). Skupię się głównie na sprawach zbyt mało u nas znanych lub zniekształcanych.
Bohaterstwo powstańców węgierskich niewiele pomogło ze względu na niekorzystną dla Węgier sytuację międzynarodową, a przede wszystkim – zdradę Zachodu. Stany Zjednoczone nie zrobiły nic dla wynegocjowania finlandyzacji Węgier (np. w zamian za neutralizację Grecji, i tak „chorego człowieka Zachodu”). Wbrew głoszonym przedtem przez lata ideom „wyzwolenia” krajów satelickich (według tzw. zasady roll back – doktryny wypierania) 30 października 1956 r. ambasador amerykański w Moskwie Charles E. Bohlen zakomunikował władzom sowieckim brak zainteresowania sytuacją Węgier. Było to coś skandalicznego. Prawdziwym ciosem dla Węgier był atak wojsk izraelskich 29 października 1956 r. i wojsk angielskich i francuskich 31 października 1956 r. na Suez. Atak ten ogromnie wzmocnił pozycję „jastrzębi” w sporach na Kremlu i ułatwił podjęcie decyzji o kolejnej interwencji sowieckiej przeciw Węgrom. Tym razem była ona bardzo precyzyjnie przygotowana. W miejsce zadomowionych już na Węgrzech poprzednich oddziałów sowieckich przysłano dziesiątki tysięcy żołnierzy z jednostek azjatyckich. Prymitywnych żołnierzy informowano na dwa sposoby. Jeden z nich głosił, że idą stłumić bunt faszystów w Berlinie, drugi – że idą na pomoc Egiptowi w walce o Suez. Stąd też rozliczni oficerowie sowieccy, patrząc na Dunaj, pytali Węgrów: Czy to już Suez?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W czasie antywęgierskiej interwencji ponurą rolę odegrał osławiony gen. Iwan Sierow – ten sam, który podstępnie aresztował szesnastkę przywódców polskich i dowódców AK w Pruszkowie w 1945 r. Z jego inicjatywy zaproszono przedstawicieli powstańczych Węgier, w tym ministra obrony gen. Pála Malétera, na rzekome rozmowy w sprawie wyjścia wojsk sowieckich z Węgier, a potem zdradziecko aresztowano ich. Bohaterski generał został stracony po sfabrykowanym procesie w 1958 r. Przeciw Węgrom posłano setki czołgów i dziesiątki tysięcy żołnierzy, by bezlitośnie stłumić powstanie. Zginęło kilka tysięcy Węgrów, a ponad 200 tys. wyemigrowało na Zachód. Nawet po klęsce powstania Węgrzy przez parę miesięcy stawiali opór, strajkowali i manifestowali przeciw władzy, aż zostali ostatecznie spacyfikowani przez okrutne masakry ze strony wojsk sowieckich i węgierskich ZOMO-wców (tzw. kufajkarzy.). Doszło do krwawych masakr z powodu strzelania do bezbronnych tłumów, m.in. w Salgótarján. Kilkuset Węgrów stracono. Na kilka lat w kraju zapanowała cisza śmierci.
Bohaterski premier Imre Nagy
W „Polityce” nr 43 (3082) z 19 października 2016 r. ukazał się pełen fałszów artykuł Andrzeja Krawczyka o powstaniu węgierskim i Imrem Nagyu pod skandalicznym tytułem „Od zera do bohatera”. Nagy nigdy nie był ani „zerem”, ani „stalinistą”, jak głosi ignorancki autor z „Polityki”. 8 stycznia 1936 r. Nagy został nawet wyrzucony z węgierskiej partii komunistycznej. Najczęściej zarzucano mu, że jako syn chłopa w sprawach rolnych nie był nigdy skłonny do popierania kolektywizacji. W latach 30. XX wieku przetrwał najgorsze czystki, w których wyniku zginęła wielka część funkcjonariuszy węgierskiej partii – głównie dlatego, że nie pchał się na żadne stanowiska partyjne i zajmował się jako ekspert sprawami rolnymi. Skrajnym oszczerstwem, powtarzanym niestety niekiedy w Polsce (m.in. w życiorysie Nagya w polskiej Wikipedii), jest twierdzenie, jakoby Nagy współpracował z NKWD jako agent pod pseudonimem „Wołodia”. Para naukowców: Johanna Granville i János M. Rainer (1995, 2002) udowodniła, iż rzekome akta na ten temat zostały spreparowane w celu pośmiertnego skompromitowania Imrego Nagya przez pierwszego sekretarza KC WSPR Károlya Grósza w 1988 r. Absolutną bzdurą było też publikowane niekiedy w Polsce twierdzenie, jakoby Imre Nagy był w 1918 r. uczestnikiem bolszewickiego plutonu egzekucyjnego, który zamordował cara Mikołaja II. Wprawdzie był w tym plutonie jeden Imre Nagy, ale trzeba zauważyć, że jest to najpopularniejsze węgierskie nazwisko, typu Nowak czy Kowalski w Polsce. Po stronie bolszewików walczyło w rosyjskiej wojnie domowej ok. 100 tys. byłych węgierskich jeńców wojennych. Sam Nagy był jak najdalszy od krwiożerczości, miał miękką naturę i dlatego absolutnie przegrał jako premier – reformator w latach 1953-55 – z twardym aparatczykiem Mátyásem Rákosim, sekretarzem generalnym partii komunistycznej. Jako premier w owych latach Nagy zamknął obozy pracy i zwrócił wolność tysiącom osób internowanych, próbował też wzmocnić rolę inteligencji. Wyrzucony ponownie z partii komunistycznej w 1955 r. w opozycji niezwykle mocno akcentował stanowisko patriotyczne. W opozycyjnym memorandum z 1955 r., przeciwstawiając się niszczeniu węgierskiego patriotyzmu za rządów tzw. Czwórki – komunistów żydowskiego pochodzenia: Rákosiego, Gerő, Mihálya Farkasa i Jozefa Révaiego – pisał o sobie: „Nie wypieram się mojej węgierskiej narodowości... Właśnie to wyróżnia mnie i oddziela nawet dziś od kosmopolitów i lewackich ekstremistów, którzy są obcy narodowi węgierskiemu i jego ambicjom” (por. „Imre Nagy on Communism: in Defense of the New Course”, Londyn 1957, s. 244). Prawdziwą wielkość okazał Nagy w czasie powstania 1956 r., gdy coraz bardziej identyfikując się jako premier z żądaniami powstańczego narodu, zadeklarował neutralność Węgier i wystąpienie z Układu Warszawskiego oraz zaapelował o pomoc Zachodu. Wyrazem wielkości ducha i poświęcenia Nagya było jego zachowanie w więzieniu od końca 1956 r. do egzekucji w 1958 r. Mógł uratować życie, gdyby przystał na wciąż ponawiane naciski odwiedzających go w więzieniu czołowych polityków komunistycznych, którzy żądali, by ogłosił samokrytykę i przyznał, że wydarzenia na Węgrzech w październiku 1956 r. były kontrrewolucją. Takie wyznanie bardzo by pomogło w owym czasie Nikicie Chruszczowowi i Jánosowi Kádárowi. Imre Nagy stanowczo odrzucił te żądania i wolał zginąć po sfabrykowanym procesie. Został pochowany na śmietniku, ze skrępowanymi drutem kolczastym rękami i nogami.
Polskie wątki
Warto przypomnieć, jak bardzo w Polsce w 1956 r. przejmowano się losem powstańczych Węgier. Można było zaobserwować ogromną ofiarność na rzecz Węgier – Polska ofiarowała mieszkańcom tego kraju bez porównania większą pomoc niż mocarstwowe Stany Zjednoczone. Powstały liczne prowęgierskie utwory, na czele z pięknym wierszem Zbigniewa Herberta „Stoimy na granicy”. Kilka studentek hungarystyki, które przebywały w Budapeszcie, walczyło po stronie powstańców. Zaledwie 25-letnia wówczas dziennikarka Hanna Adamiecka, która napisała kilka reportaży z powstania węgierskiego w maju 1957 r., pod wpływem wstrząsu, jakim było dla niej to narodowe wystąpienie, popełniła samobójstwo. Na granicy zatrzymano kilkudziesięciu robotników, głównie górników, którzy chcieli przedostać się na Węgry, by walczyć po stronie powstańców. 10 grudnia 1956 r. w Szczecinie doszło do dwudniowych zamieszek, rozpoczętych przez demonstrację poparcia dla Węgier (hasła: „Szczecin-Poznań” i „Polska-Węgry”). Zniszczono wówczas sowiecki konsulat. Z kolei w Budapeszcie jeszcze w grudniu 1956 r. na murach miasta rozwieszano nielegalne plakaty, na których postulowano, żeby w ramach Układu Warszawskiego na Węgrzech stacjonowały wojska polskie, a nie sowieckie.