Oprócz zawodowych aktorów (Pawła Tchórzelskiego w roli brutalnego kozaka, Dariusza Kowalskiego w znakomitej roli ojca Karoliny Kózkówny, Zuzanny Lipiec – matki dziewczyny czy Witolda Bielińskiego – proboszcza parafii w Zabawie) w filmie wystąpili studenci i absolwenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.
Film jest piękną, choć w wielu momentach bardzo dramatyczną opowieścią o zwycięstwie dobra nad złem. Postać głównej bohaterki bł. Karoliny Kózkówny (zagrała ją Aleksandra Hejda) pokazuje, jak wiara i niezłomna postawa tej młodej wiejskiej dziewczyny uchroniła ją od zhańbienia przez rosyjskiego żołdaka, który w listopadzie 1914 r. próbował zbezcześcić jej godność i czystość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Zerwany kłos” jest również odpowiedzią na dzisiejsze tzw. czarne marsze. Przypomina o tym postać drugiej kluczowej bohaterki – Teresy (Magdalena Michalik), która staje się ofiarą gwałciciela. Pokazuje ona, że wszystko w życiu ma sens. Mimo gehenny rodzi dziecko, które dzisiaj wiele osób nazwałoby „niechcianym”. Otrzymuje wielkie wsparcie od Karoliny Kózkówny, która przypomina Teresie, że Bóg nie pragnie naszych cierpień, ale wielkiej ufności we wszystkim, co nas spotyka.
Reklama
Podczas premiery filmu w warszawskiej Kinotece z udziałem półtora tysiąca osób, w tym wielu przedstawicieli duchowieństwa i władz państwowych, oklaskom i wzruszeniom nie było końca. To była historyczna premiera! – nie tylko ze względu na tak liczną publiczność. Nie bez kozery odbyła się ona w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, który wielu osobom kojarzy się z odrzucającą Boga sowiecką ideologią. Tego wieczora wizerunek błogosławionej zabitej przez carskiego żołdaka pojawił się na murach tego symbolicznego miejsca!
W „Zerwanym kłosie” nie można wręcz oderwać wzroku od malowniczych, impresjonistycznych zdjęć. To film z ważnym przesłaniem, którym są słowa św. Jana Pawła II: „Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie”. Przejmująca muzyka, napisana przez Krzysztofa Aleksandra Janczaka, w wykonaniu Polskiej Orkiestry Radiowej pod dyrekcją Radosława Labahuy, rozrywa w wielu chwilach serce. Zwłaszcza w tych najbardziej dramatycznych momentach. Chociażby wtedy, gdy widzimy poszarpane ciało Karoliny Kózkówny, przypominające Chrystusowe rany, czy próbującego oddać życie za swoją ukochaną córkę ojca błogosławionej. W filmie znajdziemy wiele scen, które przyprawiają o dreszcze, a zarazem pokazują, że miłość przezwycięża nienawiść i śmierć.
Nie ma cienia wątpliwości, że „Zerwany kłos” to film na – jakże często wojujące z Bogiem – nasze czasy. Jego realizacja była możliwa dzięki środkom pochodzącym z 1 procenta podatku, przekazanych na rzecz Fundacji „Nasza Przyszłość”. Oby było więcej takich pięknych, traktujących o chrześcijańskiej wierze i narodowej tożsamości filmowych dzieł!