Reklama

Wiara żywa

Przyjaciele (2)

Niedziela płocka 9/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

To dziwne pytanie wyrwało Andrzeja z odrętwienia. Dopiero teraz ujrzał wlepione w siebie 3 pary oczu umocowanych gdzieś pomiędzy kępami rozczochranych włosów, a wyszczerzonymi, nielicznymi zębami, między którymi utkwione były niezbyt czyste palce. Nieustraszony biznesmen drgnął, widząc stojące przed sobą 3 dziewczynki patrzące na niego w skupieniu i z nienawiścią.
- Słucham? - wydusił z siebie po dłuższej chwili.
- To proste: jeśli jesteś z bandy Gośki to cię stąd przepędzimy.
- Posłuchajcie dziewczynki - Andrzej poczuł wzrastający gniew - pobawcie się gdzieś indziej. Na przykład popytajcie tamtej pani - wskazał ręką siedząca opodal staruszkę.
- Już pytałyśmy. Jest z nami.
- To dobrze... A teraz sio! Już was tu nie ma. Andrzej wrócił do pracy, ale wcześniejsze obliczenia wyparowały mu z głowy. Wpatrywał się w komputer, słysząc oddalające się kroki bezczelnych dzieci. Nadal czuł jednak na sobie świdrujące spojrzenie. Powoli uniósł wzrok znad laptopa. Stało przed nim chude, przybrudzone stworzenie, szukające czegoś w szczerbatej buzi.
- Co ty tu jeszcze robisz? - "mały potworze" - dodał w myśli.
- Pilnuję cię - odpowiedział "mały potwór".
- Czy mogłabyś to robić, bawiąc się z dziećmi jak najdalej stąd? - zapytał Andrzej, siląc się na serdeczny uśmiech. Musiało to wyglądać, jakby bolał go ząb, bo "mały potwór" stwierdził:
- Mnie też niedawno bolał ząb, ale wtedy trzeba go rozruszać, to wypadnie. Zobacz... - w tym momencie otworzyła usta i oczom Andrzeja ukazała się najbardziej niekompletna szczęka, jaką kiedykolwiek widział w życiu. Tego było już za wiele:
- Posłuchaj, mały potw... znaczy, dziewczynko. Dam ci 10 zł, jeśli pójdziesz stąd i zostawisz mnie w spokoju. Mam bardzo ważne zlecenie i bardzo mało czasu, dlatego zlituj się... bo zawołam policję - dodał już groźniej.
- Dobra, dobra uspokój się - ofuknęła go głośno dziewczynka, robiąc krok do tyłu. - Idę już, idę... Taki duży, a boi się dentysty. Wstyd! - okręciła się na pięcie i już jej nie było.
Andrzej położył drżące dłonie na klawiaturze. "To stres - pomyślał - ta praca mnie wykończy. Przeklęte bachory! - rozejrzał się z gniewem, ale nie wiedzieć czemu, kąciki jego ust same wykrzywiły się w lekkim uśmiechu - Niech się pojawią jeszcze raz...". W tym momencie coś zasłoniło słońce i Andrzej ujrzał nad sobą potężnej postury kobietę, która uśmiechając się sympatycznie, wyświergotała:
- Co za słodkie maleństwo. Musi pan mieć z córką sto pociech. Niechcący usłyszałam waszą rozmowę i poradzę panu, że na ból zęba trzeba koniecznie zrobić płukankę naparem z rumianku - kobieta już miała się przysiąść, kiedy Andrzej poderwał się i krzyknął:
- To nie jest moja córka! Dajcie mi wszyscy święty spokój! Czy w tym mieście nie ma miejsca gdzie normalny człowiek mógłby popracować! To nie jest moja... - nagle urwał, wyprostował się, poprawił garnitur, zebrał swoje rzeczy i jakby nigdy nic odszedł aleją w kierunku swojego biurowca.
Przy ławce, z otwartymi ustami została zastygła w momencie siadania kobieta. Zza drzewa błyszczała figlarnie para oczu, pod którymi szczerbate usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.
Następny dzień powitał miasto upałem. Mimo klimatyzacji, w zatłoczonym biurze koszule przyklejały się do pleców. Andrzej postanowił sobie, że dzisiaj nie odejdzie od biurka, ale w porze obiadu to postanowienie rozpłynęło się od gorąca. Park kusił cieniem i łagodnym powiewem wiatru. Jego ulubiona ławka była wolna. "To dobry znak" - pomyślał i pełen zapału przystąpił do pracy. Jego umysł był jasny i czysty. Zdawało mu się, że lśni jak wypolerowana tabliczka z napisem: "Wiceprezes".
- Już niedługo - wyszeptał do siebie. - Już niedługo...
- Już jestem - usłyszał tuż nad uchem. Blisko ławki stała zdyszana Sylwia i patrzyła ciekawie na komputer. - Co będzie niedługo? - spytała.
- Niedługo zwariuję - powiedział do siebie, a zwróciwszy się do dziecka, dodał - Więc postanowiłaś męczyć mnie również dzisiaj...
- Można tak powiedzieć - odpowiedziała ze śmiechem i nie pytając o zgodę, usadowiła się obok na ławce.
Andrzej aż zdrętwiał, ale wyczuł, że w tym wypadku wszelka walka jest bezcelowa.
- Posłuchaj, dziewczynko... - zaczął zrezygnowanym tonem.
- Sylwio.
- Aha. Posłuchaj, Sylwio. Jak widzisz jestem bardzo zajęty. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ważna dla firmy jest moja praca. Zależy od niej życie wielu osób...
- Jesteś lekarzem! - wykrzyknęła uradowana swym odkryciem.
- Nie, ale znajdę się u lekarza, jeśli zaraz nie dasz mi spokoju - jego głos był spokojny i sprawiał wrażenie obojętności. Postanowił zwyciężyć wroga nudą.
- Co tam robisz? - zapytała Sylwia, wskazując na komputer i zupełnie nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą powiedział.
Andrzej w milczeniu ustawił monitor pod takim kątem, by dziewczynka mogła zobaczyć wspaniałe ciągi migoczących cyfr poukładanych w rubrykach skomplikowanej tabeli. Nawet w tej paradoksalnej sytuacji podświadomie pragnął i spodziewał się uznania dla swojej pracy. Tymczasem widz zamiast wpaść w zachwyt, wykrzywił usta i prychając z pogardą, stwierdził:
- Matematyka... Jesteś nauczycielem. Masz tam jakieś gry?
- Nie! - wycedził dobitnie przez zęby, zasłaniając bezwiednie komputer tak, jakby maszyna miała zareagować na stwierdzenie małej ignorantki. - Skoro już musisz, to siedź tu, byle cicho i bez ruchu.
To było świetne zagranie. Nie znał się na dzieciach, ale wiedział, że gdy nie okazuje się im zainteresowania, szybko się nudzą i... znikają. Zajął się pracą. Prawie pochłonęła go całkowicie, choć widziany kątem oka "obcy" nie pozwalał o sobie zapomnieć. Płynęły minuty, a Sylwia wciąż tkwiła na swoim miejscu. Praca szybko posuwała się do przodu, palce same tańczyły na klawiaturze, a w człowieku miękło serce. "To tylko dziecko; może natrętne i bezczelne, ale tylko dziecko. Może kiedyś będę miał własne... Muszę przyznać, że ta mała jest rzeczywiście odważna" - snuł rozważania i trochę wbrew sobie odczuwał coraz większą sympatię do siedzącej cicho i bez ruchu dziewczynki. W końcu przerwał pracę i siląc się na niezaangażowanie, niezgrabnie zapytał:
- Skoro już tu jesteś, to może byś coś zjadła? Mam drugie śniadanie z naszego bufetu i nie zjem wszystkiego... Eee... No wiesz, szkoda zmarnować - odwrócił się i zaczął grzebać w papierowej torbie, z której po chwili wyjął ładnie zapakowane kanapki. Podał jedną dziecku. Sylwia z lekkim zdziwieniem spojrzała na Andrzeja, jakby niedowierzając, że gburowaty nieznajomy tak się zmienił. Powoli rozpakowała jedzenie. Powietrze wokół nich zaczęło napełniać się dziwnym zapachem. Nie bacząc na to, Sylwia zatopiła zęby w kanapce, by po chwili z wyrazem największego obrzydzenia odłożyć gwałtownie jedzenie na ławkę.
- Co to za świństwo, chcesz mnie otruć!
- Przecież to najlepszy ser brie, jaki można dostać w tym kraju - tłumaczył się zdziwiony i prawie przestraszony Andrzej.
- Trzeba było mnie uprzedzić - z wyrzutem stwierdziła dziewczynka, robiąc dramatyczne miny. Andrzej powoli odłożył swoją kanapkę i... nagle oboje wybuchnęli szalonym śmiechem. Zdawało się, że park na chwilę zamarł z przerażenia. Pod niebo wzbiły się gołębie. Ludzie zaczęli szemrać i znacząco na siebie spoglądać, a oni śmiali się, nie zwracając uwagi na nikogo. Dla dziecka takie szczęście było codziennością. Andrzej nie pamiętał już, kiedy śmiał się ostatni raz.
Cdn.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2003-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Mowa ciała w rodzinie. Na te znaki uważaj!

2025-12-25 22:19

Ks. Marek Studenski

Dzisiaj opowiem Ci historię, która nie daje spokoju. Mały chłopczyk, bardzo ciężko chory, trafia na OIOM… reanimacja, sekundy, życie na włosku. Uratowany wraca do ośrodka — i nikt nie chce go adoptować, bo „to zbyt trudne”

Więcej ...

Papież złożył życzenia świąteczne w 10 językach, w tym po polsku

2025-12-25 14:20

Vatican Media

Po wygłoszeniu tradycyjnego orędzia „Urbi et Orbi” papież Leon XIV złożył życzenia bożonarodzeniowe w 10 językach. Z wyjątkiem języka polskiego i chińskiego tekst życzeń brzmiał: „Wesołych Świąt! Niech pokój Chrystusowy króluje w Waszych sercach i Waszych rodzinach”. Po polsku Ojciec Święty powiedział: „Błogosławionych świąt Bożego Narodzenia!”, a po chińsku: „Wesołych świąt!”.

Więcej ...

Lublin/ Pożar dachu kościoła przy ul. Kunickiego został opanowany

2025-12-25 15:48

Archidiecezja Lubelska/Małgorzata Oroń

Pożar dachu kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Kunickiego w Lublinie został opanowany, obecnie trwa jego dogaszanie – poinformował lubelski komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Zenon Pisiewicz. Pożar nie przedostał się do wnętrza kościoła.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Lublin: płonie poddasze kościoła przy ul. Kunickiego

Wiadomości

Lublin: płonie poddasze kościoła przy ul. Kunickiego

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką,...

Wiara

Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką,...

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Wiara

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Komunikat rzecznika kurii diecezji radomskiej ws. ks....

Wiadomości

Komunikat rzecznika kurii diecezji radomskiej ws. ks....

Oświadczenie rzecznika prasowego archidiecezji...

Kościół

Oświadczenie rzecznika prasowego archidiecezji...

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Niedziela Kielecka

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko