Tam ich zebrał wokół Siebie:
- Nim świt będzie już na niebie,
Wszyscy we Mnie dziś zwątpicie!
- Przecież oddam nawet życie!
W odpowiedzi Piotr zawołał.
- Nawet, Piotrze, ty nie zdołasz,
Wesprzeć Mnie w tej trudnej chwili...
- Ależ, Panie! Ty się mylisz!
- Nie! Wiem o tym! W przyszłość patrzę,
Bo trzy razy Mnie się zaprzesz!
Inni także zapewniali:
- Gdyby nawet nas batami
Bito choćby i dzień cały,
Razem z Tobą tu wytrwamy!
Potem nagłe poczuł trwogę:
- Idę w swą ostatnią drogę.
Smutna dusza ma do śmierci...
Wy czuwajcie! Miejcie chęci
Do modlitwy razem ze Mną.
Mam przed sobą tylko ciemność...
Choć odważny jestem w czynie,
Niech ten kielich Mnie ominie!
Jednak wola Boga Ojca,
Ma wypełnić się... do końca!
Lecz uczniowie twardo spali.
Nic złego nie przeczuwali.
- Czemu śpicie?! Nie czuwacie?!
Mnie przez chwilę tylko macie!
Wstańcie! Chociaż sił nie starcza!
Oto blisko jest... mój zdrajca!
Judasz przyszedł z wielką zgrają.
Wszyscy kije, miecze mają.
Groźnie nimi wymachują
I złowrogo pokrzykują!
- Ten, którego pocałuję,
Wam Go zaraz podaruję!
Pocałował - tak to było.
Nagle cicho się zrobiło...
Smutny głos przerwał tę ciszę:
- Przyjacielu! Po coś przyszedł?!
Wtedy wszyscy w jednej chwili,
Zbili Go i uwięzili.
Piotr zawołał: - Zdrada! Zdrada!
Wyjął miecz i cios nim zadał,
Odcinając komuś ucho!
Jezus odrzekł na to sucho:
- Ten kto w świecie z miecza słynie,
Bardzo szybko, Piotrze, zginie!
Gdybym tylko tego chciał,
Ojciec armię by Mi dał.
Jednak to się dziś nie stanie,
Bo nie takie mam zadanie.
Ma być tak jak u Proroków...
A uczniowie byli w szoku,
Że ich Pan jest uwięziony.
I uciekli w różne strony!
Ci, co Jezusa złapali,
Do Kajfasza Go zabrali.
Tam też rada się zebrała
I przez noc obradowała.
By nie zdradzić się przypadkiem,
Szedł w oddali Piotr ukradkiem.
Na dziedziniec wbiegł za nimi.
Czekał, jaki będzie wynik!
Wielu świadków przychodziło.
Wiele oszczerstw tam mówiło.
Dalszy ciąg, niech nikt nie wątpi,
Wkrótce w Niedzieli nastąpi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu