Koszt najprostszego systemu zabezpieczającego kościół przed kradzieżą nie przekracza tysiąca złotych
Reklama
Skradzione mienie oszacowano na 200 tys. zł. Największe straty, jakie miały miejsce w ubiegłym roku, policja odnotowała w kilku obiektach sakralnych Mazowsza. Z kościoła w Grzebsku koło Mławy, do którego
sprawcy dostali się po wyważeniu drzwi, skradziono m. in.: rzeźby Matki Boskiej z Dzieciątkiem (styl późnogotycki - XV/XVI w.), rzeźby św. Piotra (styl późnogotycki - początek XVI w.), patenę komunijną
złoconą i 13 lichtarzy. Na skutek kradzieży z włamaniem do kościoła w Miastkowie Kościelnym pod Garwolinem, skradziono m.in. dwa kielichy mszalne, dwie monstrancje i dwie hostiarki. Zaś z kościoła w Zieluniu
koło Żuromina, do którego sprawcy dostali się po wyłamaniu drzwi wejściowych w głównej nawie kościoła, z wnętrza zniknęły dwa obrazy dwustronne, tzw. feretrony.
W tym roku natomiast, na początku lutego złodzieje dostali się do kościoła w Kacicach (k. Pułtuska) i po wyważeniu zamka drzwi i oberwaniu kłódki od kraty zabezpieczającej, dostali się do wnętrza,
skąd skradli podstawę ambony. Była to rzeźba z XVIII w., wykonana z drewna i przedstawiająca głowy czterech zwierząt.
Złodzieje nie omijają też świątyń na terenie diecezji warszawsko-praskiej. Choćby ostatnio, w lutym, w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Chotomowie, po raz pierwszy od osiemnastu lat,
włamali się do kościoła. Łomami wyważyli drzwi, po czym wyłamali drzwiczki do tabernakulum i wysypali Najświętszy Sakrament na ołtarz. Ukradli dwa lichtarze, monstrancję i dwa kandelabry. Także w kościele
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Strachówce, złodzieje wyłamali drzwi boczne i dostali się do tabernakulum, hostie wysypali na ołtarz.
Alarm, czujki, dobre zamki
Reklama
- Te przypadki potwierdzają, że złodzieje wybierali obiekty słabo zabezpieczone, bez zainstalowanych alarmów i systemów monitorujących - donosi raport policji. Proboszczowie zazwyczaj zgadzają się z tą
opinią. Jak informuje ks. prałat Kazimierz Wójcik, drzwi kościoła w Chotomowie były zabezpieczone jedynie trzema zasuwami: wprawdzie zasuwanymi od wewnątrz, ale bez dodatkowych zabezpieczeń. Dopiero po
włamaniu proboszcz zainstalował w kościele alarm i dodatkowe zamki.
Coraz częściej też zdarzają się ostatnio napady na plebanie. Ks. Antoniego Czajkowskiego na przykład, proboszcza ze Strachówki, okradziono już trzy razy. Oprócz tego bandyci napadli na plebanię i
pobili proboszcza.
Jedyne wyjście z tej sytuacji autorzy raportu upatrują w zakupie odpowiednich zabezpieczeń. Jednak jak twierdzą księża, parafii nie stać na takie dodatkowe zabezpieczenia. Zwłaszcza tych mniejszych,
położonych w okolicach Warszawy, a nie w samej stolicy. Są one bowiem z reguły biedniejsze, niektóre liczą kilkaset osób - jak okradziona niedawno parafia w Strachówce (680 wiernych!). Także proboszczowie
centralnych parafii stolicy skarżą się na brak funduszy. Zdaniem ks. prał. Adama Krukowskiego, proboszcza katedry św. Floriana, funduszy brakuje praktycznie na wszystko, tym bardziej więc nie ma ich na
zabezpieczenie kościoła przed włamaniami.
Ale policja nie uznaje takiego wytłumaczenia. Komisarz Kaczmarek tłumaczy, że najprostszy system antywłamaniowy nie jest aż tak kosztowny, a skuteczny. Jego zdaniem, każdy proboszcz powinien zainwestować
w instalacje alarmowe, w dobre zamki, tzw. czujki. Centralki alarmowe winny być uruchamiane kodem cyfrowym, do tego mają być podpięte czujniki otwarcia okien. Jeżeli chodzi o czujniki - najlepsze są ultradźwiękowe,
umieszcza się je w rogach kościoła, pod sufitem. Cały taki system zabezpieczający kosztuje od tysiąca złotych do dwóch tysięcy - informuje kom. Kaczmarek. Przy czym najprostszy można kupić już właśnie
za tysiąc złotych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Święte obrazy w muzeum?
By chronić zabytki, część proboszczów zdecydowała się na przechowywanie ich w muzeum albo na sporządzanie kopii. Wtedy w kościele wystawiane są właśnie one, oryginały natomiast zostają schowane. Tak jest
na przykład w przypadku jednego obrazu w barokowym kościele Ojców Bernardynów na warszawskim Czerniakowie. Zdarzały się bowiem włamania i kradzieże do tej zabytkowej świątyni.
- Z teologicznego punktu widzenia takie rozwiązania są dopuszczalne, chociaż dzieło sztuki generalnie powinno znajdować się w miejscu przeznaczenia - wyjaśnia ks. dr Michał Janocha, historyk sztuki.
Podobnego zdania jest ks. prałat Andrzej Luft, konserwator zabytków archidiecezji warszawskiej. - Żaden święty obraz nie traci właściwości kultu, bez względu na miejsce, w jakim się znajduje - mówi. Wiadomo
jednak, że najwłaściwszym miejscem do oddawania czci świętym obrazom jest właśnie kościół, jako miejsce uświęcone obecnością Boga.
Należy też pamiętać, że spośród zabytków kościelnych nie wszystkie są przedmiotem kultu. Nie jest nim na przykład zabytkowy konfesjonał czy stary żyrandol.
Kontrole policji
W wyniku nasilających się kradzieży, garnizon mazowieckiej policji dokonał około 1500 kontroli w obiektach, w których gromadzone są dobra kultury. W ramach "Programu poprawy ochrony obiektów muzealnych
i sakralnych", skontrolowano 742 obiekty, z których większość stanowiły kościoły i klasztory a także kapliczki, cmentarze i muzea. Policjanci skontrolowali także targowiska, bazary i inne miejsca, w których
może odbywać się nielegalny handel dziełami sztuki.
Policjanci podczas kontroli wskazywali proboszczom parafii właśnie na niewłaściwe zabezpieczenie przed włamaniami, które jest główną przyczyną dużego zainteresowania przestępców tymi obiektami. W
ramach realizowanego programu i po sugestiach policji, jak czytamy w raporcie, w ponad trzydziestu obiektach poprawiono zabezpieczenia przed kradzieżami - w osiemnastu zamontowano instalację alarmową,
w piętnastu zastosowano monitoring, a w trzynastu zamontowano dodatkowe zamki, kraty i oświetlenie.
- Program realizowany przez mazowiecką policję z całą pewnością przyczynił się do częściowego usunięcia największych braków w zabezpieczeniu obiektów sakralnych - mówi kom. Kaczmarek. - Należy jednak
podkreślić, że policja jest jedynie inicjatorem działań. Księża sami muszą podjąć decyzję o montowaniu dodatkowych krat, alarmów czy systemu monitorującego w swoich obiektach.
Co na to konserwator zabytków?
Ale ochrona zabytków to nie tylko zabezpieczanie ich przed kradzieżą. To także konserwacja, odpowiednia troska o niszczejące wraz z upływem czasu dzieła sztuki.
Ponieważ zgodnie z prawem, konserwator zabytków w jednej trzeciej ma obowiązek pokryć koszty ochrony zabytku, proboszczowie zwracają się z prośbą o dotacje. Efekty są jednak znikome. - Potrzeby kościołów
są większe, niż nasze możliwości. Nie mamy na to funduszy - tłumaczy Roman Szczepaniak, inspektor ds. zabytków ruchomych w Urzędzie... Rocznie wpływa tu średnio kilkanaście podań o dotacje. Tylko dwa,
najwyżej trzy z nich rozpatrywane są pozytywnie. I to pod warunkiem, że dany kościół znajduje się w rejestrze zabytków. W przeciwnym razie proboszcz o konserwację musi troszczyć się sam.
Wysokość dotacji jest w zasadzie symboliczna. Bo sprowadza się do 3 - najwyżej 5 tys. złotych - informuje Szczepaniak. Budżet dotacji na ten rok jest przewidziany na sumę 70 tys. zł. A to nie starczy
nawet na konserwację jednego ołtarza. - Tak więc w praktyce wszystko jest w rękach proboszcza i zależy od jego inicjatywy i kreatywności, chociaż pieniądze zdobyć jest coraz trudniej - kwituje Szczepaniak.