Dawno temu niespełna 20-letni Mike Oldfield zaprezentował autorski album „Tubular Bells”, wypełniony pełnymi rozmachu melodiami i partiami instrumentalnymi, którym rzucił na kolana branżę muzyczną, a potem fanów. Kilka lat później nagrał czwartą płytę „Ommadawn”, o podobnych cechach i z podobnym skutkiem: obie podbiły brytyjskie listy przebojów. Dziś Oldfield, człowiek orkiestra, zbliża się do ustawowego (przynajmniej w Polsce) wieku emerytalnego, ale nie to ponoć skłoniło go do powrotu do świata sprzed ponad 40 lat, gdy był piękny i młody i miał świeże pomysły muzyczne. Oto skomponował i nagrał sequel czy raczej dalszy ciąg płyty „Ommadawn”: „Return to Ommadawn”. „To był spontaniczny, pulsujący życiem proces tworzenia muzyki. Nagrywanie «Return to Ommadawn» to jak powrót do mojego prawdziwego ja” – tłumaczył artysta w wywiadzie. Skutek? Płyty da się posłuchać, ale trzeba uważać, bo wyszła powtórka czy może mniej udany dalszy ciąg.
Pomóż w rozwoju naszego portalu