"Nasze czasy naznaczone są, niestety, wpływami mentalności ulegającej wpływom drzemiącej w duszy ludzkiej skłonności do egoizmu" - pisze Jan Paweł II w Orędziu na Wielki Post. Zastanawiam się, co drzemie
we mnie. Może i te moje postne zamiary mają w sobie coś z ducha egoizmu? Można przecież jakoś zapełnić sobie ten czas, aby za mocno nie nadszarpnął mojej "małej stabilizacji". Wielkopostną ascezę da się
potraktować jako sposób "zadbania o siebie". Można pościć dla oczyszczenia organizmu z toksyn, zrzucenia paru zbędnych kilogramów. Można zaoszczędzić na słodyczach, aby zostało więcej na potem. Wielu
zapewne zawiesi palenie, odstawi alkohol.
"Czas ten umożliwia nam podjęcie walki z przesadnym przywiązaniem do pieniądza" - mówi Papież. Nie tylko - dodaję od siebie - i zaraz próbuję odnaleźć swoje przywiązania, które jak smycz zatrzymują
mnie przy samym sobie. Dopiero wtedy uświadamiam sobie, jak wielka i odpowiedzialna czeka mnie praca. Ojciec Święty mówi mi o "okazji sprzyjającej odważnym, altruistycznym wyborom", "odmawianiu sobie
nie tylko tego, co zbyteczne", "zaparciu się siebie". Jakże to trudne, sam nie podołam! Dlatego on otwiera mi oczy na tych, którzy razem ze mną przeżywają to życie. Mówi o tych, którzy pozbawieni miłości
i codziennego chleba żyją obok, słabi i opuszczeni. To oni mają stać się tą drogą, po której idąc, spotkam Zmartwychwstałego.
Mam wyjść ku nim z sercem wypełnionym modlitwą, z Chrystusem w sobie dawać siebie braciom. Bo - jak przypomina Ojciec Święty - "więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu" (Dz 20, 35). Tę myśl
Papież uczynił przewodnim motywem Wielkiego Postu AD 2003. Ma to być zatem czas radości, z którą wyjdę ku potrzebującym, ku nędzy świata z "wyobraźnią miłosierdzia". Ma to być czas "dawania świadectwa
Ewangelii miłości na każdym miejscu", tej miłości, która wypływa z ukochania Chrystusa. Dlatego będę potrzebował czasu na refleksję, na modlitwę, na spowiedź. Nie dla własnego, dobrego samopoczucia, ale
dla dobra tych, do których mnie Bóg posyła. Abym nie poszedł z pustymi rękami, ale jako radosny dawca podzielił się Tym, który jako jedyny zaspokoi każdą potrzebę człowieka.
Bezrobotni, biedni, bezdomni, porzuceni, chorzy, cierpiący, załamani, zrezygnowani, uzależnieni, pozbawieni miłości, zdradzeni i tylu innych. Ci, którym pomieszał się świat wartości, ale także i ci
trwający w pozornym poczuciu spokoju. Oni potrzebują kogoś, kto dla nich "zaryzykuje życie", rodząc na nowo utraconą nadzieję. Kimś takim możemy stać się właśnie teraz, w tym czasie wielkopostnego czuwania,
otwierając się na Bożą łaskę, która nas uzdolni do podjęcia dzieła budowania świata miłości. Właśnie dlatego potrzebujemy modlitwy, postu i jałmużny. Bez tego "niech się nie łudzi chrześcijanin, że będzie
mógł poszukiwać prawdziwego dobra braci". Kto sam nie żyje w miłości Chrystusa, choćby i czynił jak najwięcej dobra, to i tak "każdy wynik okazałby się krótkotrwały bez miłości".
Daj się zaprosić na czterdziestodniową przygodę z liturgią Gorzkich Żali i Drogi Krzyżowej. Zdobądź się na wysiłek oddania innym z tego, co dziś jeszcze uważasz za rzecz najcenniejszą. Oddając otrzymasz
o wiele więcej, bo spotkasz Chrystusa, który "ponad miarę wynagradza dobro czynione bliźniemu" (por. Mt 25, 40). Radosnego, wielkopostnego dawania!
Pomóż w rozwoju naszego portalu