Z inż. Jerzym Ceranowskim - dyrektorem firmy "Florian" Spółka z o.o. - rozmawia Andrzej Stachowicz
Andrzej Stachowicz: - W encyklice Laborem excercens Papież stwierdza, iż "praca jest podstawowym wymiarem ludzkiego bytowania, z którego życie człowieka jest zbudowane na co dzień i z którego czerpie on właściwą sobie godność". Jest Pan dyrektorem znanej w Kutnie firmy "Florian", która zatrudnia wiele osób. Jak staracie się zabezpieczać ową godność pracy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jerzy Ceranowski: - Firma nasza jest spółką akcyjną, zatrudniającą ok. 50 pracowników. Wszyscy zatrudnieni włącznie z zarządem są pracownikami najemnymi. Właściciele - akcjonariusze powierzyli nam "talenty" w postaci kapitału akcyjnego i sprawdzają, czy potrafimy je rozmnożyć. Jako zarząd jesteśmy pracodawcami dla pozostałych pracowników. Pytanie, "czy zabezpieczamy godność pracy", jest złożone. Schodząc na poziom naszej firmy, należałoby zapytać, czy dane stanowisko jest wystarczająco godne dla danego pracownika. Zabezpieczenie tak rozumianej godności jest trudne, ponieważ każdy człowieka ma własną samoocenę i może odczuwać pewien niedosyt w wykorzystaniu tak swoich możliwości twórczych, jak i wynagradzania za to, co robi, lub mógłby robić.
Reklama
- Pierwszą i podstawową wartością pracy - pisze Papież - ma być człowiek, jej podmiot. Stwierdza dalej, iż praca jest "dla człowieka", a nie człowiek "dla pracy". Czy ta zasada jest respektowana w Pana firmie? Czy jest to w ogóle możliwe w panującym obecnie porządku ekonomiczno-prawnym?
- Niestety muszę przyznać, że przy tak dużym bezrobociu, zwłaszcza w naszym regionie, to człowiek jest bardziej dla pracy, ponieważ tej pracy po prostu nie ma. Do dzisiaj posiadamy ok. 100 podań o pracę i żadnych możliwości zatrudnienia. Przyjmując pracownika spośród wielu, zawsze mamy dylemat, czy dokonaliśmy właściwego wyboru i zawsze wiemy, że lęk przed utratą pracy hamuje niektóre możliwości samorealizacji zatrudnionych pracowników.
- Często mamy do czynienia z traktowaniem pracy ludzkiej jako "towaru". Człowiek jest kolejnym narzędziem służącym do produkcji dóbr. Liczy się o tyle, o ile potrafi tanio i szybko świadczyć usługi. Czy Pana zakład jest tu pozytywnym wyjątkiem?
- W pewnym sensie system sprawozdawczości zmusza firmy do analizy kosztów pracy. W kalkulacjach i tzw. biznesplanach zawsze jest rubryka "płace + pochodne". Obok tego pojawiają się różne wskaźniki wydajności pracy, wartości sprzedaży na jednego pracownika itp. Pracodawca przy silnej konkurencji musi ciągle analizować wydajność pracowników, a często również ich przydatność do zmieniającego się ciągle charakteru pracy. Z drugiej jednak strony pracownicy i ich możliwości twórcze są wartością firmy. Liczy się zespół ludzi, ich wola współpracy i prawdę powiedziawszy, bez tych ludzi maszyny są bezużyteczne.
Reklama
- Często praca ludzka łączy się z niesłychanym wyzyskiem w dziedzinie zarobków, warunków pracy, troski o pracownika. Obecnie możemy obserwować niesamowitą degradację człowieka jako podmiotu pracy. Rodzi to uzasadniony bunt. Jak te problemy są u was rozwiązywane?
Reklama
- Żyjemy w świecie konkurencji i walki o konsumenta. Z jednej strony pojawia się człowiek jako konsument i każdy z producentów i handlowców zabiega o jego względy, namawiając go (często w sposób nieetyczny)
do nabywania różnych dóbr, kusząc go również między innymi niską ceną. Za chwilę jednak ten sam człowiek jest pracownikiem, wytwórcą dóbr i powinien zgodnie z oczekiwaniem producenta wykonać je po niskich
kosztach, czyli za niską płacę. Przytoczę tutaj pewną anegdotę: Pewna znajoma zawsze narzekała, że mało zarabia. Przeszła na emeryturę i rozpoczęła budowę domu, wykorzystując do pracy przy budowie przygodnych
pracowników. Zapytałem, ile im płaciła za godzinę pracy. Odpwiedziała - 2,50 zł (zasiłek dla bezrobotnych to ok. 2,80 zł). Faktem jest, że pracodawca, jeżeli nie musi, to niechętnie podnosi płace. Zawsze
bowiem stoi przed dylematem, gdzie pieniądze skierować, aby utrzymać i rozwinąć firmę. Możemy również często obserwować inwestowanie w dobra niesłużące bezpośrednio lub pośrednio rozwojowi firmy. Dzieje
się to kosztem innych firm (układy lub upadłości!) i kosztem pracowników, a enigmatycznie mówi się o przeinwestowaniu. Może to tak właśnie realizuje się ewangeliczne stwierdzenie, że "łatwiej jest wielbłądowi
przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego..."? W naszej firmie staramy się zapewnić dobre warunki pracy, kiedy warunki finansowe pozwalają, to tworzymy dodatkowy fundusz
socjalny. Przypuszczam, że oczekiwania finansowe pracowników są większe. Niekiedy słyszę oznaki niezadowolenia z płacy, ale w kontekście porównawczym do innych pracowników. Pojęcie płacy sprawiedliwej
jest trudne do zdefiniowania. Św. Tomasz mówił, że sprawiedliwe jest to, co się komu należy. Ja podczas dyskusji o płacach chętnie cytuję przypowieść o winobraniu.
Uważam, że praca jako wartość powinna być wykonywana z największą starannością bez względu na poziom płacy, skądinąd wiem, że z tą starannością bywa różnie - nawet w naszej firmie.
- Jakie Pana zdaniem są najważniejsze prawa i obowiązki pracodawcy, a jakie pracownika?
- Każda firma zatrudniająca większą ilość pracowników musi posiadać regulamin pracy i w nim są ujęte prawa i obowiązki pracowników. Nasza firma również taki regulamin posiada i stara się stosować. Jednak regulamin nie rozwiązuje wszystkiego. Istotne wydaje się budowanie pewnej więzi międzyludzkiej i lojalności.
- Ojciec Święty przypomina, że ludzka praca dokonuje się nie tylko przy osobistym wysiłku i trudzie, ale także wśród wielu napięć, konfliktów i kryzysów. Kościół uważa za swoje zadanie stałe przypominanie o godności i o prawach ludzi pracy. Jak Pan jako dyrektor i pracodawca patrzy na bezrobocie i związane z pracą problemy emigracji zarobkowej mieszkańców Kutna?
- Trzeba rozgraniczyć dwie sytuacje. Z jednej strony: dostęp do pracy i sposób traktowania pracownika, z drugiej zaś strony - brak pracy. Ta druga sytuacja wydaje się być dramatem nie tylko pracownika, ale całej jego rodziny. A to właśnie w rodzinie powstaje siła narodu i państwa. Mam wrażenie, że pracownik jako człowiek ma prawo czuć się niepotrzebny i opuszczony przez instytucje rządowe, samorządowe i związkowe. A paradoksalnie gołym okiem widać, ile jest w tym kraju do zrobienia. Nie spodziewam się niestety szybkiej poprawy tej sytuacji, trudno liczyć na polityków, bo są zajęci sobą - wzajemnym udowadnianiem swoich racji - a człowiek - pracobiorca jest im potrzebny na czas wyborów. Po wyborach z reguły liczą się "swoi", bo to dzięki nim udaje się wejść na drabinę awansu, z której widać tylko wielkie sprawy. Zanika dobre znaczenie słowa solidarność, które być może teraz jest bardziej potrzebne niż w latach 80. W pędzie, by "mieć" zapominamy o "być". Nie wiem, czy ktoś w Kutnie prowadzi taką statystykę, ale mam wrażenie, że nasze miasto się starzeje i to nie tylko z powodu niżu demograficznego, ale również dlatego, że z braku perspektyw związanych z zatrudnieniem młodzi ludzie, po studiach nie wracają do Kutna. A tymczasem jest tak wiele do zrobienia...
- Dziękuję za rozmowę.