Umiejętność znajdowania przyjemności w zorganizowanych zabawach,
którymi rządzą z góry ustalone zasady i reguły, jest wspólna tak
dla ludzi, jak i dla zwierząt. To co w zabawie odróżnia człowieka
od innych stworzeń - to śmiech.
W folklorze ludów pierwotnych obok kultów poważnych istniały
również kulty oparte na śmiechu, w których wyśmiewano i hańbiono
pogańskie bóstwa. Śmiech rytualny na stałe był wpisany w tradycję
religijną naszych przodków. Na wczesnych etapach kształtowania się
społeczeństwa poważne i komiczne aspekty bóstwa, świata czy człowieka
były prawdopodobnie jednakowo uświęcone. W miarę rozwoju państwowości
pełne równouprawnienie tych dwóch aspektów stało się niemożliwe i
dlatego śmiech stał się podstawową formą wyrazu ludowego światopoglądu,
ludowej kultury.
Karnawał jest jednym z efektów takiego procesu. Przypada
na dni między dzisiejszym świętem Trzech Króli a Środą Popielcową.
Ten szczególny czas panowania zabawy i śmiechu był ważnym elementem
w życiu człowieka cywilizacji rzymskiej i przez średniowiecze został
przeniesiony na naszą współczesność. Po mniej lub bardziej rygorystycznie
przestrzeganych wymogach Adwentu, po zmaganiu się z własnymi słabościami,
ludzie potrzebowali odskoczni - czasu świętowania na opak. Oficjalne
święta kościelne nie pozwalały odpocząć od męczącej rzeczywistości.
Święto było uroczystością prawdy już gotowej, zwycięskiej, uchodzącej
za wieczną, niezmienną i niezaprzeczalną. Brakowało w tej świąteczności
formy drugiego życia ludu, który na pewien czas wkraczałby do utopijnego
królestwa powszechności, wolności, obfitości. Stąd ta wielość karnawałowych
świąt: osobno obchodzono nawet święta głupców i święto osła.
W przeciwieństwie do świąt oficjalnych, karnawał dawał
chwilowe uwolnienie istniejącego ustroju, chwilowe zniesienie wszystkich
hierarchicznych stosunków, przywilejów, norm i zakazów. Ze swoimi
wieloma formami teatralno-widowiskowymi tkwił na pograniczu życia
i sztuki. Było to życie uformowane według szczególnego wzorca zabawy.
Karnawału się nie oglądało - nim się żyło. Żyli w nim wszyscy, ponieważ
z założenia był powszechny.
Dopóki karnawał trwał, dopóty dla nikogo żadne inne życie
nie istniało. Nie można było od niego nigdzie uciec, ponieważ nie
miał on granic przestrzennych. W czasie karnawału można było żyć
tylko wedle jego praw, to znaczy praw karnawałowej wolności.
Chrześcijanie, jak wszyscy ludzie, żyją w jakiejś cykliczności
świata. "Jest czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas
pląsów" - powiada biblijny Kohelet. W Piśmie Świętym znajdziemy wiele
zachęt do radości. Dlatego Kościół nie walczył z wesołymi zabawami,
ale starał się im nadać jakieś odniesienie do chrześcijaństwa, zadbać,
aby nie odbywały się one z pogwałceniem podstawowych zasad moralnych.
Jako źródło karnawałowej radości wskazywano na spełnienie się Bożych
obietnic i przyjście na świat Zbawiciela. W ludowym świętowaniu średniowiecza
wątki pogańskie mieszały się z chrześcijańskimi. Grupy kolędników
wykonywały nie tylko nabożne pieśni, ale i rubaszne pastorałki, kpiły
sobie ze śmierci, diabła i króla.
W tym niezwykłym czasie radości ludzie mogli zapomnieć
o niedoścignionym wzorze - św. Mikołaju, który według legendy w kilka
dni po urodzeniu wstał o własnych siłach na nogi, a przez pierwszy
rok swego życia pościł dwa razy w tygodniu. Można też było nie pamiętać
o szukających Chrystusa wśród ubogich i chorych ascetach, którzy
pili wodę po umyciu rąk i nóg trędowatych.
Karnawał stwarza drugie życie, drugi świat na opak. Pozwala
odetchnąć, zapomnieć o świecie i jego problemach, trochę poswawolić
- ale nie za bardzo, gdyż w Popielcową Środę trzeba będzie znów zmienić
nastrój.
Pomóż w rozwoju naszego portalu