Reklama

Wiadomości

Virtuti Militari w czasach pokoju

Oleg Doroshin/fotolia.com

Na temat konieczności posiadania armii, choć przecież wydawane na nią pieniądze można przeznaczyć na lepsze cele: oświatę, ochronę zdrowia, kulturę itp., napisano i powiedziano już wiele. Można przytoczyć znane maksymy, np. wywodzącą się ze starożytnego Rzymu: „Si vis pacem, para bellum” (Jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny), albo nowszą – „Każde społeczeństwo utrzymuje armię. Jedno własną, inne cudzą”. Rachunek wskazuje, że utrzymywanie własnej armii jest tańsze

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Obie maksymy wskazują, że lepiej mieć armię – i to w miarę dobrą – niż jej nie mieć. Są to argumenty racjonalne, żeby nie powiedzieć: pragmatyczne. Ale czy tylko do tego można się ograniczyć?

Cnoty heroiczne

Gdyby tak było, to – jak mawiają niektórzy postmoderniści – cnoty heroiczne: odwaga, gotowość do poświęceń na rzecz wspólnoty, wierność – powinny odejść do lamusa, ponieważ we współczesnej Europie nie ma zagrożeń militarnych. Dzisiaj należy akcentować przede wszystkim cnoty służące rozwojowi ekonomicznemu: pracowitość, oszczędność itp., tak jakby te 2 rodzaje cnót wzajemnie się wykluczały. A przecież się nie wykluczają.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy jednak czyn zbrojny nie jest już nikomu potrzebny? Oby nie był, ale do tego właśnie potrzebne jest wojsko – jego istnienie samo w sobie jest czynem zbrojnym społeczeństwa, któremu służy, a które je utrzymuje wielkim wysiłkiem. W okresie międzywojennym Polska wydawała na armię ok. 1/3 swojego budżetu. Dzisiaj – relatywnie więcej niż bogatsze państwa Europy Zachodniej. Czy są to pieniądze wyrzucone w błoto, skoro mimo wojny na Ukrainie nikt nie wierzy, aby wielki brat zadarł z NATO, do którego Polska należy?

Tak czy inaczej, takie stawianie kwestii sprawia, że na utrzymanie armii patrzy się z perspektywy ekonomicznej, czyli kosztów. Czy opłaca się mieć armię? Takie podejście połączone z uzawodowieniem armii sprawia, że bycie żołnierzem staje się zawodem jak każdy inny. Obywatel płaci podatki i więcej go wojsko nie interesuje. Pewnie by zapomniał o jego istnieniu, gdyby nie defilada raz w roku. Podobnie do sprawy podchodzą wojskowi. Po pracy, poza jednostką, zdejmują mundur i w zasadzie przechodzą do cywila – do następnego dnia. Dziś trudno jest spotkać na ulicy wojskowego w mundurze.

Wojsko i społeczeństwo

Więź wojska ze społeczeństwem powinna być jednak dużo silniejsza. Można wskazać nawet na potrzebę ducha wojskowego w społeczeństwie. Żeby wyjaśnić tę kwestię, należy odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: Czym jest państwo, którego wojsko jest bardzo istotnym elementem? Państwo jest emanacją woli zbiorowej społeczeństwa, ale państwo powinno także mieć przywódców, którzy swą wolą wytyczają kierunki rozwoju, potrafią kierować zbiorowym wysiłkiem dla dobra wspólnego.

Reklama

Jeden z wybitnych światowych historyków (zresztą dość Polsce życzliwy), pisząc o odzyskaniu niepodległości w 1918 r., stwierdził, że walka Legionów Piłsudskiego nie miała dla niepodległości większego znaczenia, ponieważ inne narody Europy Środkowej żadnych legionów nie miały, powstań nie robiły, a niepodległość i tak uzyskały, np. Czechosłowacja. Po prostu takie były wtedy tendencje.

Pewnie Polska też by powstała jako odprysk po upadłych imperiach, ale jakiej wielkości? Może właśnie Czechosłowacji albo Estonii? Właściwie większość ziem, zwłaszcza położonych nieco dalej od Warszawy i Krakowa, trzeba było wywalczyć, i to nieraz krwawo. Prawdziwy sprawdzian przyszedł w czasie wojny z bolszewicką Rosją, której przywódcy nazywali nowe państwo nad Wisłą „bękartem traktatu wersalskiego”, a sąsiedzi znad Sprewy – „państwem sezonowym”. To właśnie zwycięstwo w tej wojnie dało Polsce prawo istnienia, było swego rodzaju aktem założycielskim. „Polska nie powstała w Wersalu, bo gdyby to traktat dał jej życie, to jakiś inny traktat mógłby to życie jej odebrać. (...) teoria odbudowy państwa, głosząca, że to na konferencji paryskiej przywrócono Polskę do życia, jest błędna; dopiero w roku 1920 ukazała się Polska, umocniona i utwierdzona w swoich granicach i prawach, narodziła się dopiero wtedy – w ogniowej próbie” (Krzysztof Tyszka-Drozdowski, „Atletyka woli. Historiozofia polskiej rewolucji konserwatywnej”. W: „Arcana”, nr 133-134, s. 179).

O jedności wojska i społeczeństwa w wojnie z bolszewikami mogą świadczyć nie tylko masowy napływ ochotników w krytycznych chwilach lata 1920 r., ale także powszechny udział wszystkich grup społecznych (z wyjątkiem komunistów), wszystkich stanów i mniejszości narodowych w budowaniu umocnień polowych, o czym pisali z uznaniem zagraniczni korespondenci. Mobilizacja społeczeństwa była wtedy powszechna. Mieszkańcy Częstochowy pamiętają opowieści starszych członków rodzin o tym, jak w święto Wniebowzięcia Matki Bożej tłumy przed jasnogórskim Szczytem leżały krzyżem i modliły się o zwycięstwo na przedpolach Warszawy.

Reklama

Wojsko w czasach pokoju

Czy w czasach pokoju taka jedność społeczeństwa z wojskiem też jest potrzebna? Wydaje się, że tak, a lata II RP są tego dobrym przykładem. Często słyszy się opinie, że Polacy potrafią się mobilizować tylko do walki, a do zorganizowanego pokojowego wysiłku nie są zdolni. Polska historia temu przeczy. Tacy wielcy polscy menedżerowie i działacze gospodarczy, jak minister Eugeniusz Kwiatkowski czy prezydent przedwojennej Warszawy Stefan Starzyński, zanim podjęli się swoich cywilnych funkcji, byli oficerami Wojska Polskiego i walczyli o niepodległość kraju m.in. w Legionach Piłsudskiego. Ich wojskowe doświadczenie stało się nieocenione podczas budowy ekonomicznej niezależności Polski.

Co prawda polski wysiłek zbrojny nie wystarczył w czasie II wojny światowej na uratowanie suwerenności, ale pamięć o nim pomogła przetrwać czasy komunizmu. Legenda Monte Cassino i Powstania Warszawskiego była żywa także podczas zrywu Solidarności, kiedy Polskie Radio emitowało od 30 lipca do 4 października 1981 r. audycję „Dni walczącej stolicy”. Wszyscy popierający Solidarność w tamtym czasie instynktownie wyczuwali, że nawet pokojowa walka wymaga odwołania się do wartości heroicznych, których uosobieniem byli warszawscy powstańcy. Niewiele ponad 2 miesiące od zakończenia audycji zapadła noc stanu wojennego. Trudno by ją było przeżyć bez przypomnienia wysiłku powstańców 1944 r.

Reklama

Cnoty militarne i cnoty czasu pokoju nie są sobie przeciwstawne, są komplementarne. Młodzi ludzie z „Zośki” i „Parasola” byli bohaterami nie z wyboru, lecz z konieczności. Prawie wszyscy w czasie okupacji chodzili na tajne uczelnie, co też było bohaterstwem, bo groził za to obóz koncentracyjny. Ci, którzy przeżyli, od razu podjęli pracę i naukę, ale w większości trafili do więzień albo do dołów śmierci. Przykładem jest Jan Rodowicz ps. Anoda, żołnierz „Zośki”, ciężko ranny w powstaniu, które cudem przeżył ewakuowany przez Wisłę w ostatniej chwili. Po wojnie student architektury, chciał odbudowywać stolicę. Aresztowany i zamordowany przez komunistów. Muzeum Powstania Warszawskiego w 2011 r. ustanowiło nagrodę jego imienia, którą wyróżniani są „powstańcy czasu pokoju”. Przyznawana jest w 2 kategoriach: za postawę życiową stanowiącą wzór do naśladowania dla młodych pokoleń oraz za wyjątkowy czyn.

Po 42 latach od zakończenia II wojny światowej papież Jan Paweł II mówił podczas homilii wygłoszonej na Westerplatte w 1987 r.: „Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje «Westerplatte». Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można «zdezerterować»”.

Podziel się:

Oceń:

2017-12-13 11:06

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Szef MON awansował kleryków wcielanych przymusowo do Marynarki Wojennej

Artur Stelmasiak

Dochowaliście wierności zasadom i staliście się przyczynkiem wolnej Rzeczypospolitej − powiedział minister obrony narodowej Antoni Macierewicz do grupy alumnów-żołnierzy mianowanych 29 listopada na stopień podporucznika.

Więcej ...

Święty ostatniej godziny

pl.wikipedia.org

Więcej ...

Zakończyła się ekshumacja szczątków ks. Michała Rapacza

2024-04-19 12:39

IPN/diecezja.pl

19 kwietnia br. zakończyła się ekshumacja i rekognicja kanoniczna szczątków Czcigodnego Sługi Bożego ks. Michała Rapacza. Beatyfikacja męczennika czasów komunizmu odbędzie się 15 czerwca w krakowskich Łagiewnikach.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Wiara

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

Kościół

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją...

Wiara

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją...

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

Kościół

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Kościół

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Zakaz działalności dla wspólnoty

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Zakaz działalności dla wspólnoty "Domy Modlitwy św....

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

Święci i błogosławieni

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

W „nowej”, antyklerykalnej Polsce aresztowano księdza

Kościół

W „nowej”, antyklerykalnej Polsce aresztowano księdza