Piszę te słowa ze Słubic, z Katolickiego Centrum Studenckiego, gdzie spotykają się ludzie, którym zależy na prawdzie, którym zależy na mądrości i tak się składa, że od zeszłego roku w naszej akademicko-duszpasterskiej
kaplicy mamy takie zwierciadło, którego ideę w konkretne kształty zamknęła Elżbieta Polechońska. Dzieło skromne i eleganckie; lekkie, a jednocześnie poważne; sklecone z niepozornej materii, a przecież
brzemienne treścią... Takie jest nasze lustro życia, taka jest nasza droga krzyżowa.
W zwierciadłach zwykle odbijają się i krzyżują promienie światła, w stacjach naszej krzyżowej drogi odbija się słowo człowieka w Słowie Boga, odbija się i krzyżuje z Nim, ze Słowem Wcielonym, Ukrzyżowanym,
z Chrystusem Bogiem-Człowiekiem. Odbija się słowo i życie. Moja historia w Jego historii, moja droga w Jego drodze.
Lustro odbija promień słowa w mroki ludzkiej duszy, a przez to w mroki poznawanej na uczelnianych wykładach cywilizacji, która tak często wydaje wyrok na człowieka i Boga. A przecież "zniszczyć Chrystusa
znaczyło zniszczyć także mnie. Nie pytaj więc, komu bije dzwon nienawiści (...). Nie ma nienawiści, która by sięgała twego bliźniego nie sięgając ciebie".
Ale blask słowa przenika także nasze ludzkie upadki, zagubienia i niewierności na drogach poszukiwania wiedzy, nowych doświadczeń, szczęścia, przyjaźni, miłości: "Ile razem dróg przebytych, ile ścieżek
podeptanych? / Ile domów, ile śniegów wiszących nad latarniami? / Ile listów, ile rozstań, ciężkich godzin w miastach wielu? / I znów upór, żeby powstać / i znów iść i dojść do celu". Tu w historii Chrystusa
widzi się swoje wielokrotne załamania, zwątpienia, ale i powroty: "ręce mu już opadają / jakby miał ich więcej / ale dwie / nogi mu już odmawiają / posłuszeństwa / jakby miał w głąb ziemi iść / ale nie
/ podźwignie się z ziemi / podźwignie się w tobie". Nadzieja bierze się stąd, że prowadzi nas potężne światło Boskiego słowa mówiące o każdym z nas: "A choćby upadł, to nie będzie leżał, bo jego rękę
Pan podtrzyma".
Może się to stać, jak w Chrystusowej drodze krzyżowej, przez spotkanie z Matką. W tym spotkaniu, w studenckiej kaplicy zobaczyć można czasem własną tęsknotę za domem, za bliskimi, zobaczyć rodzinne
problemy, aby żegnając się z dzieciństwem, spojrzeć z ufnością w przyszłość, w dorosłe życie, opierając się o Boże zapewnienie: "Jak kogo własna matka pociesza, tak ja was pocieszę".
A pociecha przychodzi niekiedy przez prosty znak ludzkiej przyjaźni. Pośród współczesnego "wyścigu szczurów" lustro drogi krzyżowej w stacji spotkania z Szymonem ukazuje nasze pragnienia, aby z wojny
indywidualizmów ocalić skarb braterstwa, dar wspólnoty z bliźnim. I nie trzeba szukać daleko, bo Szymon "to ten, który od rana stoi za tobą w kolejce po chleb". To przecież też człowiek zmagający się
z samym sobą, pragnący określić i ocalić swoją tożsamość, wyrazistość, autentyczność, a nade wszystko sumienie, aby móc spoglądać sobie prosto w oczy, aby zachować twarz. Na szczęście jest blisko nas
"twarz Boska, twarz piękna, twoja twarz / nawet łza spieszy / przestają drżeć usta". Łatwiej wtedy, spoglądając w konające Oblicze, zawołać do Chrystusa: "O Jezu / przybity, / już wiem co to znaczy".
Właśnie dlatego to lustro nie jest lustrem zapatrzonego w siebie Narcyza. Ono uczy miłości, ono uczy, jak o sobie zapomnieć, mówiąc jakby ustami Maryi trzymającej owoc swego żywota w dłoniach, że
"można zdobyć wszystko / ale nie dla siebie / wymodlić każdą łaskę / sprawić każdy cud / wyczytać senne jutro / jak piosenkę z nut / wstrzymać klęskę jak wilka z owczarni wrót / wszystko to można / wszystko
/ ale nie dla siebie". To lustro uczy także prawdy wtedy, gdy staje się przed nim nagim, odartym ze złudzeń, czasem z dobrego imienia, z nadziei, aby zadać retoryczne pytanie: "Któż nas może odłączyć
od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość?". W odpowiedzi można zobaczyć świat po drugiej stronie lustra, po drugiej stronie grobu, świat wiecznego szczęścia, które
przecież często przenika do świata naszej doczesnej młodości, gdy na przekór śmierci świętujemy życie. "W twojej tylko, twojej mocy / byś zobaczył siebie / byś doczekał Wielkanocy / w twoim własnym niebie.
/ Ujrzał świętych, twarz przy twarzy / którzy zstąpią z swych witraży / i roztrącą ci grabarzy / na twoim pogrzebie".
Zwierciadło w naszej kaplicy ma jeszcze jedną przedziwną właściwość. Pokazuje nie tylko to, jakim się jest, ale także to, jakim się ma stać. A będąc studentem, trzeba stać się człowiekiem w pełni
wykształconym, a może raczej wykształtowanym. W jaki sposób? Na sposób Jezusowy. Wykształtowany jak Jezus rozciągnięty na krzyżu między niebem a ziemią. To kwintesencja piękna. Bo "cóż jest piękno? Kształtem
jest miłości".
Pomóż w rozwoju naszego portalu