"Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie". Tak rozpoczyna się pierwsza pieśń nabożeństwa wielkopostnego, które odprawiane jest w niedzielne, a czasem też piątkowe popołudnia.
W okresie międzywojennym, żeby wejść na nabożeństwo Gorzkich Żali do któregokolwiek kościoła w Kielcach, należało przyjść nawet dwie godziny wcześniej - wspomina Zbigniew Chodak, regionalista, ówczesny
ministrant. W nabożeństwie uczestniczyły całe rodziny. W katedrze obecni byli również wszyscy klerycy seminarium, kanonicy i prałaci. Swoje miejsce w świątyni miały także dzieci. By uniknąć ścisku, stały
za barierkami okalającymi wszystkie boczne ołtarze katedry. Największe tłumy zjawiały się wówczas, gdy kazanie pasyjne wygłaszał ks. Zygmunt Pilch lub ks. Bogdan Kiełb. Po każdym nabożeństwie śpiewano
na kolanach Suplikacje.
Wśród spieszącego do świątyni tłumu nie było widać żadnych jaskrawych kolorów. Od początku Wielkiego Postu noszono ubrania ciemne, przeważnie czarne. Czarne zapaski miały również kobiety wiejskie,
gromadzące się w kościele św. Wojciecha (parafia obejmowała wówczas kilka wsi, z Domaszowicami włącznie).
A jak dziś wyglądają te nabożeństwa? Może warto zajrzeć do kościoła i odświeżyć dawną tradycję, która zdaje się powoli wygasa...
Spisane na podstawie wspomnień Zbigniewa Chodaka i Mieczysława Jopowicza
Pomóż w rozwoju naszego portalu