Reklama

Niedziela Łódzka

Bóg był niezwyczajny w nim

O. Józef Kozłowski

Archiwum

O. Józef Kozłowski

O. Józef miał wystawiony radar na Ducha Świętego i całym sobą był oddany Bogu. Nie było w tym fałszu, bo był przy tym zwyczajnym człowiekiem. Bóg był bardzo mocno obecny w jego osobie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Skopińska: – Mówi się o was „dzieci o. Józefa”. Czy to jest tak, jak z pokoleniem JP II?

Inga Pozorska: – To może być widziane podobnie. O. Józef Kozłowski miał niezwykły charyzmat. Niepowtarzalny i bardzo pociągający. Wiele darów składało się na niego. Za życia pociągnął wiele osób do Chrystusa i teraz, choć już 15 lat go nie ma z nami na ziemi, dalej pociąga do życia w wierze.
Są osoby, które znają go tylko z książek lub z odsłuchiwanych konferencji. Mam takie koleżanki, które po prostu tutaj przyszły, mówiąc, że mają wrażenie, że o. Kozłowski im pomaga. Przychodzi im z pomocą w sensie duchowym – dodaje odwagi, umacnia. Jest nawet tak, że choć ci nowi ludzie go nie szukają, to on sam daje im się znaleźć.

– To on rozpoczął to dzieło u jezuitów. Obecnie jest tu dużo osób z tej jego pierwszej szkoły?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Sporo. Jest też tak, że niektóre osoby, które tu były, a potem odeszły, teraz wracają. Ostatnio spotkałam dwie kobiety, które były nawet wcześniej niż ja tutaj, potem jakby zazębiły się ze mną w czasie, ale już za mojej bytności odeszły do innych miejsc. I teraz wracają. Jest tu taka moc duchowa, że ludzie tęsknią.

– Powiedziałaś, że on sam daje się teraz znaleźć. Co miał takiego w sobie, że był takim magnesem przyciągającym tu ludzi?

Reklama


– Był po prostu świętym człowiekiem. I to się wyrażało w jego kapłaństwie, które było niezwykłe. To po prostu był człowiek, który był księdzem wszędzie tam, gdzie Bóg go postawił.
Był bardzo dobrym sportowcem, świetnie pływał, grał w ping-ponga, najlepiej z nas w siatkówkę. I we wszystkich miejscach, nawet tych nieoficjalnych, był bardzo czujny duchowo. Zdarzało się, że bardzo ważne rozmowy duchowe odbywały się w miejscach zupełnie zaskakujących i w sytuacjach, których myśmy się nie spodziewali. Ale to dlatego, że Duch Boży miał szansę poruszyć go wszędzie. I to było wspaniałe. O. Józef miał wystawiony radar na Ducha Świętego i całym sobą był oddany Bogu. Nie było w tym fałszu, bo był przy tym zwyczajnym człowiekiem. Bóg, bardzo mocno obecny w jego osobie, był niezwyczajny w nim.

– Wszystko, co zapoczątkował, trwa?

– I rozwija się. Nawet na ogromną skalę. Trudno mi porównywać Łódź do innych ośrodków, ale wydaje mi się, że jesteśmy największym ośrodkiem Odnowy w Duchu Świętym nawet przez liczbę osób uczestniczących we wspólnotach modlitewnych. Jest pięć wspólnot w jednym miejscu, a to się nie zdarza gdzie indziej.

– Pamiętasz sytuacje, które, teraz przypominane, wzruszają, wywołują uśmiech?

Reklama


– Dużo mam takich wspomnień. Na pewno żywo mam w pamięci jego poczucie humoru. Było niespotykane. Bardzo lubił opowiadać dowcipy, takie naprawdę fajne, śmieszne i proste, a przy tym sam się śmiał do łez, więc nawet gdybyśmy nie zrozumieli, co powiedział, to wszyscy do bólu brzucha śmiali się razem z nim. I to było tak wspaniałe, rozluźniające, taki był śmieszny też w tym swoim śmiechu.
Miał sporą przerwę między jedynkami, więc jego śmiech podwójnie nas rozbawiał. W stresujących momentach potrafił przez humor rozładować bardzo trudne sytuacje. Gdy jechaliśmy do jakiejś parafii i tam atmosfera była trudna, spięta, to mówił jak św. Ignacy, by wchodzić ich drzwiami, a wychodzić swoimi, o. Józef wchodził drzwiami humoru i potrafił wszystko wspaniale rozładować. Pamiętam to i często z tego korzystam – staram się podchodzić do trudnych sytuacji z humorem. To bardzo pomaga.
Pamiętam też jego ogromną dbałość o równowagę – czyli gdy było dużo modlitwy, to prawie że przymuszał nas do długiego spaceru. Pragnął, by nie tylko duch się rozwijał, ale też ciało. Był pomiędzy nami takim motorem do zdrowej równowagi. Nie raz, kiedy byliśmy naprawdę zmęczeni, mówił: „Idziemy, ubierajcie się, wychodzimy”. I potem zawsze okazywało się, że ten spacer ściągnął z nas stres i zmęczenie, i że był nam potrzebny. Cudowne było w nim to, że takie proste rozwiązania znajdował w codzienności. A życie składa się przecież z wydarzeń codzienności.

– Możesz powiedzieć, że był – jest niezastąpiony?


– Nie. On wypychał ludzi. Dodawał odwagi i brał odpowiedzialność za naszą działalność. Byliśmy bardzo niedoświadczeni, a on nas stawiał w różnych sytuacjach, np. powiedzenia świadectwa w trudnym gronie.
Kiedyś mieliśmy koncert w kinoteatrze w Bydgoszczy dla żołnierzy. Dla nas, młodych dziewczyn, było to bardzo trudne i krępujące, nie wiedziałyśmy, co mamy mówić tym wojskowym o Jezusie. A on odważnie nas wypychał i miał taki charakterystyczny sposób, że stawał za osobą mówiącą świadectwo. I się modlił.
Kiedyś zdarzyło się, że chłopak wyszedł do świadectwa, ojciec za nim stanął jak zwykle i chłopak się zaciął. Nie wiedział, co powiedzieć, cały kościół ludzi, więc ojciec od tyłu mu podpowiedział: „Powiedz o...” – znał przecież nasze świadectwa, ale chłopak znowu przerwał i tak kilka razy. W końcu ojciec wyszedł i poprowadził z nim dialog. Potrafił być czujny zawsze i ratować sytuacje. Kiedy nam nie wychodziło – on się pojawiał.

– Teraz też jest ktoś taki, kto za wami stoi. Czy jesteście może gotowi już na te trudne sytuacje?

Reklama

– Jest wśród nas kilka takich osób. Tych, które najdłużej z ojcem były i które chcą się tak formować, jak on uczył. I trochę ten dar przejęliśmy. Kiedy młodsi od nas wychodzą, my też za nimi stoimy. Więc rozłożyło się to na więcej osób, bo nas wszystkich jest teraz więcej. Bóg nas obdarza tak pięknie i hojnie, że mamy bardzo dobrych ojców jezuitów, którzy nas prowadzą. Każdy z nich jest inny, ale każdy z nich na swój własny sposób staje murem za nami.

– To wymodlone tam na górze przez o. Józefa?

– Powiedziałabym, że to dzieło Bóg bardzo kocha. Tutaj jest tyle znaków, chociażby wspólnota 80 młodych ludzi z gimnazjum i liceum. W innych miejscach w Polsce to niemożliwe, by tylu młodych zebrać w grupie modlitewnej.

– A jak młodych przyciągnąć? I czym?


– Zaczęło się od mocnej troski i niepokoju serca, że jest luka. Robimy warsztaty dla dzieci, spotkania dla dorosłych, a młodzież? To był Boży niepokój, bo potem zobaczyliśmy, że mamy potężne narzędzia, którymi są muzyka, taniec i światła. Czyli coś, na co ludzie w świecie chodzą – na koncerty. Więc zróbmy im u nas coś takiego, przy Jezusie.
Tak powstały warsztaty muzyczne dla młodzieży, które zatytułowaliśmy: „Młodość. Lubię to!”.
Po tych warsztatach zawiązała się wspólnota. Najpierw było to kilka osób, którym na pierwszych spotkaniach towarzyszyliśmy. Teraz sami sobie świetnie radzą. I tak naprawdę przy ich pomocy ewangelizujemy ich kolegów. Bo najsilniejszym i pierwszym zapalnikiem teraz są oni – w swoich środowiskach są świadectwem, tymi, którzy docierają tam, gdzie ja nie dotrę, bo nie znam tych dzieciaków w klasach, a oni ich znają. My tylko staramy się tu na miejscu dać najlepszą muzykę, światła, modlitwę i troskę.

– I to działa?

– Widać, że tak.

– Wyobrażasz sobie Pani swoje życie bez Mocnych w Duchu, bez tego miejsca?

– Nie wyobrażam sobie. Jeszcze za życia ojca, gdy zupełnie dobrze się miewał, miałam kiedyś taką myśl, że to jest mój dom. I bardzo mocno tego doświadczałam, i dalej coraz bardziej doświadczam. Na pewno jest to miejsce na ziemi, które na dotychczasowe lata Bóg dla mnie wybrał. Nie wiem, jak będzie dalej – gdzie i czy da mi tu do końca spędzić życie, ale na pewno wspaniale się tutaj czuję, kocham to miejsce i to dzieło.

Podziel się:

Oceń:

2018-06-20 08:09

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

To najlepsze, co mnie spotkało

S. Magdalena Krawczyk z jednym z podopiecznych

Archiwum DSM

S. Magdalena Krawczyk z jednym z podopiecznych

Więcej ...

Dziś Świątek i Zieliński zagrają na kortach Wimbledonu. O której mecz?

2025-07-05 08:41
Iga Świątek

PAP/EPA

Iga Świątek

Iga Świątek mecz z amerykańską tenisistką Danielle Collins w 3. rundzie Wimbledonu rozegra w sobotnie popołudnie na korcie centralnym. Dwa razy tego dnia do gry przystąpi Jan Zieliński - najpierw w 2. rundzie debla, a potem w 1. miksta, w którym razem z Hsieh Su-wei z Tajwanu bronią tytułu.

Więcej ...

Zginął górnik po wypadku w kopalni miedzi Polkowice-Sieroszowice

2025-07-06 08:29

Karol Porwich /Niedziela

Zginął 37-letni górnik po wypadku, do którego doszło w kopalni miedzi Polkowice-Sieroszowice, a dwaj inni są lekko ranni. Do oberwania mas skalnych doszło w sobotę wieczorem. Ogłoszono trzydniową żałobę – przekazał w niedzielę rzecznik KGHM Artur Newecki.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Watykan: zmiany w nuncjaturach, w tym w Warszawie

Kościół

Watykan: zmiany w nuncjaturach, w tym w Warszawie

Zmiany kapłanów 2025 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2025 r.

Jezus stawia dzisiaj ważne i ciągle aktualne pytanie: Czy...

Wiara

Jezus stawia dzisiaj ważne i ciągle aktualne pytanie: Czy...

Czy papież przyjedzie do Gietrzwałdu na 150-lecie...

Kościół

Czy papież przyjedzie do Gietrzwałdu na 150-lecie...

Rodzice mogą iść do sądu. Jak szkolne świadectwo bez...

Wiadomości

Rodzice mogą iść do sądu. Jak szkolne świadectwo bez...

Jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. lekcji...

Wiadomości

Jest orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ws. lekcji...

Najwyższy pomnik Jana Pawła II na świecie zdewastowany

Kościół

Najwyższy pomnik Jana Pawła II na świecie zdewastowany

Czechy: biskup częściowo znosi obowiązek uczestnictwa w...

Kościół

Czechy: biskup częściowo znosi obowiązek uczestnictwa w...

Nowenna do Przenajdroższej Krwi Chrystusa

Wiara

Nowenna do Przenajdroższej Krwi Chrystusa