Czy widzieliście kiedyś człowieka, który się dusi? Może na filmach... a może w rzeczywistości? Jest to straszny widok, wierzcie mi, straszny. Chciałoby się pomóc, ale można tylko wykręcić numer pogotowia
i czekać z nadzieją, że na czas dojedzie karetka reanimacyjna.
To wspomnienie z przeszłości, wspomnienie kogoś mi bliskiego pozwoliło mi dokładnie zrozumieć wartość modlitwy w życiu chrześcijanina, o której wspomina VI Drogowskaz Nowego Człowieka. Właśnie tak
wygląda ten, który zwie się uczniem Chrystusa, gdy przestaje czerpać od Boga siłę na modlitwie. Gdy zaniedbuje ją z powodu tzw. "braku czasu". Gdy w życie modlitwy wkrada się bylejakość i małoduszność.
Osoba, która się dusi przedstawia przerażający obraz: jest mokra od potu i wysiłku łapania ustami powietrza, które nie chce wejść do płuc, sina na twarzy, oczy ma przekrwione, mdleje, brak jej sił...
wznosi nieme błaganie o tlen. Jak to przenieść na życie modlitwy? Chrześcijanin wyglądający tylko na ucznia Jezusa to człowiek tak osłabły na skutek braku Życia Bożego, że aż bezskuteczny w dziele zbawienia
swoich współbraci. Nie widzi jasno celu, bo te przekrwione oczy nie dostrzegają już za wiele... Mam pisać dalej? Chyba już wystarczy. Myślę, że już jasno rozumiecie, że taki stan, bez nowego zapasu tlenu
i interwencji lekarza, prowadzi do śmierci... tej duchowej oczywiście. Dla nas wszystkich to raczej kiepska perspektywa. A jednak spójrzmy na nasze życie. Jakże często zdarza się, że nie pogłębiamy w
sobie życia modlitwy, nie zostawiamy Duchowi Świętemu pola do działania w naszych sercach. Wydaje się nam, że już wiemy coś o modlitwie, umiemy na spotkaniach otworzyć się, pokierować modlitwą, dobrze
się modlić... i to właściwie nam wystarcza (czasem tylko denerwujemy się jak ktoś modli się inaczej niż my chcemy). A Pan Jezus zaprasza: "wypłyń na głębię". Tak, On zaprasza do pływania po głębokich
wodach życia duchowego to znaczy między innymi do takiej modlitwy, która pozwala nam umocnić naszą wiarę, nadzieję i miłość do Niego. To jest prawdziwa modlitwa w Duchu i do takiej modlitwy wszyscy jesteśmy
zaproszeni.
A wygląda to tak, że gdy Siostro i Bracie zaczynasz się modlić i dzięki wierze (która jest darem Boga samego) wiesz, że stajesz przed Obliczem Boga, kiedy zwracasz się do Niego jak do Kogoś Żywego
(bo przecież wiesz, że On słyszy i widzi), kiedy modlitwa jest dla ciebie rozmową, spotkaniem z Panem Bogiem - wtedy modlisz się w Duchu. On bowiem jest w nas sprawcą "i chcenia i działania... kiedy nie
umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami...". Wiedz zatem, że przez zasługę Ducha Świętego, ale i przez twoją otwartość na Jego działanie, możesz Panu Bogu w modlitwie więcej
ufać, masz w sercu pokój, jesteś bardziej wyciszony i przestajesz się bać (bo "w miłości nie ma lęku"). I jak pisze ks. Franciszek Blachnicki "te wszystkie stany, które należą do zwyczajnego życia modlitwy
są przejawami modlitwy w Duchu Świętym". Nie chodzi więc, jak widzicie, o wyszukane słowa, o twarz przebóstwioną i promienną, o wspaniałe westchnienia, o modlitwę nawet charyzmatyczną (która sama w sobie
jest tylko formą, do której nie każdy zostaje wezwany i która dla niektórych może stać się nawet niebezpieczna, ze względu na niedojrzałość osoby i opieranie się wyłącznie na uczuciach a nie na Duchu,
który modli się we mnie). Najważniejsza jest wierność modlitwie i szukanie Boga, a nie tylko siebie i swoich wygodnych pozycji czy pięknych uczuć. Często modlitwa będzie wyrzeczeniem, trudem i pustką,
ale podejmować ją będę z miłości do Tego, który kieruje moim życiem. Chcę przecież zbliżać się do Tego, który jest samą świętością i stawać się tak jak On Święty. Tutaj przytoczę, znany może już niektórym
cytat: "Nie wszyscy, którzy się modlili zostali świętymi, ale nie został świętym ten, kto się nie modlił".
Bardzo pokrewne to z naszym oddychaniem z definicji drogowskazu o modlitwie. Bardzo podoba mi się myśl św. Grzegorza, który pisze, że "trzeba przypominać sobie o Bogu częściej, niż oddychamy". I to
chyba też jest możliwe dla człowieka, skoro św. Paweł zachęca: "nieustannie się módlcie". Myślę i wiem to na pewno, że ten, kto codziennie jest wierny spotkaniom z Jezusem - Bogiem na modlitwie, ten nie
pływa jedynie po powierzchni wody, ale zanurza się głębiej i głębiej w prawdziwie Boże Życie. Ten uczy się Boga i jest podatny na działanie Jego Miłości, która przenika człowieka i przemienia go na Boży
obraz i podobieństwo. Czego życzę i wam i sobie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu