Obeszliśmy Dzień Wagarowicza. A w zasadzie, gdy piszę te słowa, jesteśmy dopiero w połowie. Bo jak przystało na jedno z największych świąt, porównywalnych z samą Wielkanocą albo Bożym Narodzeniem, również
wagarowicze świętują w tym roku w Warszawie dwa dni. Z pełną akceptacją Pani Minister Edukacji - póki co.
Koncerty ku czci stołecznych wagarowiczów dają gwiazdy polskiej estrady. Może nie od razu te z górnej półki, ale na początek wystarczy. W ramach szeroko reklamowanych imprez można się nawet przelecieć
balonem albo samolotem. Koszty organizacji pokrywa światowy koncern farmaceutyczny, bo nasza prawie już europejska młodzież na to zasługuje.
Powód bezinteresowności sponsora imprezy zdradza hasło: Antykoncepcja - zaplanuj swoje życie. Drugie jeszcze wyraźniejsze: Seks na 6. Organizatorzy nie zapomnieli o upominkach dla nastolatków. Nie
wszyscy przecież muszą chcieć się przelecieć balonem, ale choć uciekli od książek, to pewnie się ucieszą darmową publikacją na temat antykoncepcji, którą przeczytają jednym tchem. A i pracę domową odrobią
skrupulatnie. Niewymuszony pęd do nauki będzie jednym z największych sukcesów Pani Minister. Sponsor nie liczy kosztów. Liczy za to, że odpowiednio wyedukowana młodzież częściej będzie sięgać po jego
produkty.
Może jestem za stary, by zrozumieć młodzież? A może za młody, by zrozumieć przewrotność jej posiwiałych edukatorów? Wolę nie myśleć, co będzie dalej. Bo jeśli wagarowicze doczekali się takiej nobilitacji,
że na ich cześć urządza się imprezy nie skromniejsze niż Gierkowskie Barbórki, to co będzie, gdy o swoje prawa upomną się alkoholicy z poparciem ministra zdrowia, mafiozi z poparciem ministra sprawiedliwości
i inni napiętnowani dotąd przez staroświeckie społeczeństwo?
Już sobie wyobrażam dzień kieszonkowca z pochodem na Brzeskiej - najlepiej 22 lipca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu