Policyjnej negocjatorce przydzielono zadanie odnalezienia porwanych w Kabulu szwedzkich dyplomatów. W pogoni za zaginionymi odkrywa, że ona również jest ścigana. Porywacze, z którymi zamierzała negocjować, okazują się nieuchwytni. Szef Amandy próbuje wyjaśnić sprawę zabicia – w Szwecji – byłego pracownika szwedzkiej ambasady w Kabulu, jednak szwedzki rząd próbuje zatuszować sprawę zabójstwa. Ciekawe, jaki związek ma morderstwo w Sztokholmie z porwaniem dyplomatów... Tego z książki Anny Tell „Cztery dni w Kabulu” można dowiedzieć się w mniej niż cztery dni, bo książkę, wypełnioną wartką akcją, czyta się jednym tchem. Niestety, jest problem: autorka poszła na łatwiznę.
W książce nie ma opisu współczesnego Afganistanu czy tytułowego Kabulu; niczego, co przybliżyłoby nam ten kraj, jego kulturę czy ludzi. Jak dowiadujemy się z okładki, autorka jest komisarzem szwedzkiej policji, pracowała i w kraju, i za granicą. Może też w Kabulu. Jeśli tak, jest słabym obserwatorem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu