Reklama

Czasem krzyżyk uwiera

Niedziela warszawska 6/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak daleko lekarz może ingerować w życie pacjenta? Czy zawsze powinien mówić prawdę o nieuleczalnej chorobie? Jak w trudnym zawodzie przeżywa swoje chrześcijaństwo? Te i inne pytania stawiamy Izabeli Pakulskiej, lekarzowi z poradni kardiologicznej i wolontariuszce Hospicujm Domowego prowadzonego przez Księży Marianów.

IRENA ŚWIERDZEWSKA: Czy lekarze obchodzą dzień chorego?

LEK. IZABELA PAKULSKA: Dla mnie dzień chorego jest zawsze. Codziennie mam do czynienia z chorymi ludźmi. Pacjent wymaga opieki każdego dnia.

- Wiąże się to również z Pani osobistym wyborem, poza pracą w przychodni pracuje Pani w Hospicjum Domowym prowadzonym przez Księży Marianów...

- Jestem wolontariuszką, ale nie widzę nic złego w pracy w tego rodzaju placówkach za wynagrodzeniem. Myślę, że wielu lekarzy pracuje również poza stałą placówką zatrudnienia. Poza tym jest to specyficzny zawód. Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy to trudno odmówić. Nie zajmuję się pacjentami przez całą dobę. Gdyby tak było, chyba przestałabym ich lubić. Mam kilku pacjentów hospicyjnych, którymi zajmuję się wówczas kiedy potrzebują opieki lekarza. Nie mam praktyki prywatnej, czasem służę pomocą przyjaciołom, rodzinie. Poza tym prowadzę bogate życie towarzyskie. Jestem we wspólnocie formacyjnej, skąd czerpię siłę.

- Spotkałam się z opinią, że pacjenta nie można traktować paternalistycznie. Kim dla Pani jako lekarza jest pacjent?

- Dla mnie jest on partnerem. Pacjent to osoba najbardziej zainteresowana swoim zdrowiem, z nim rozmawiam na ten temat. Nie udzielam informacji o stanie zdrowia rodzinie, chyba że pacjent o to prosi. Jeśli podejmie sam taką decyzję, wówczas rozmawiam z rodziną.

- Na czym jeszcze polega partnerski układ lekarz-pacjent?

- Jeśli mam do zaproponowania rodzaj leczenia, to pacjent musi wiedzieć na czym ma ono polegać. Wspólnie podejmujemy decyzje. Mam na ogół pacjentów, którzy wymagają koronografii czy by-pasów. Każdy zabieg wiąże się z pewnym ryzykiem. Jest rzeczą naturalną, że przed zabiegiem pacjenci przeżywają lęk. Pacjent musi wiedzieć po co jest zabieg wykonywany, jakie ewentualne zagrożenia mogą wystąpić podczas badania i jakie będą konsekwencje przeprowadzonego zabiegu. Są sytuacje kiedy wybór dalszego sposobu leczenia nie jest jednoznaczny, wtedy mówię pacjentowi o moich wątpliwościach. Przedstawiam pacjentowi możliwości, a wybór należy do niego.

Jeżeli chory bezwzględnie wymaga określonego badania czy zabiegu wówczas rozmowa przyjmuje inny ton. Zamiast mówić, że byłoby dobrze aby trafił do szpitala, mówię że uważam, że musi tak zrobić. I tak decyzja będzie należała do niego. W partnerskim układzie jest jedna ważna zasada. Pacjentowi należy mówić prawdę.

- Pozostaje kwestia przyjęcia diagnozy przez pacjenta. Czy lekarz może mieć tu swoją rolę?

- Jest to bardzo trudny moment. W przypadku pacjentów bardzo ciężko chorych często jest tak, że nie chcą znać prawdy do końca. Często my lekarze boimy się, że z ich strony będą pytania. Tych pytań zwykle nie ma. Pacjent nie zawsze chce dowiedzieć się jaki jest aktualny stan jego zdrowia. To daje się łatwo wyczuć. Pacjentowi hospicyjnemu, który ma zaawansowany nowotwór i pyta mnie, czy ma ciężką chorobę nie muszę mówić, że ma raka. Mogę powiedzieć: "Tak, ma pan ciężką chorobę". Ale jeżeli pacjent chce dokładnie dowiedzieć się jaki jest stan jego zdrowia, to nie należy kłamać. Najtrudniejsze pozostaje pytanie o sposób, w jaki należy poinformować o ciężkiej, nieuleczalnej chorobie.

Bardzo ważne jest, żeby nie stracić kontaktu z pacjentem. Jeśli ciężko chory pacjent próbuje podejmować rozmowę na temat stanu swojego zdrowia i jest zbywany zapewnieniami ze strony rodziny i lekarzy, że wszystko będzie dobrze, szybko traci kontakt z otoczeniem. Ale jeżeli traktowany jest jako partner, to takie trudne rozmowy są możliwe do przeprowadzenia. Bardzo często pacjenci potrzebują rozmowy po to tylko, żeby podzielić się swoimi obawami.

Mam często do czynienia z pacjentami po zawale. Wielu pacjentów mówi, że choroba pozwoliła im inaczej spojrzeć na życie, na sprawy zawodowe, sposób odżywiania się, nałogi. Okazało się, że rzucenie palenia, które było problemem przez 20 lat, nagle stało się proste. Często następuje zmiana hierarchii ważności w życiu.

- Jeśli pacjent jest w okresie terminalnym choroby, czy lekarz może podejmować z nim rozmowy o wierze?

- Opieka hospicyjna obejmuje pacjentów wierzących i niewierzących. Przekonałam się, że z pacjentami szczególnie niewierzącymi nie należy wtedy podejmować rozmów na temat Pana Boga. Nie można nikogo nawracać na siłę. Bardzo łatwo w ten sposób wywołać agresję.

Pamiętam czterdziestokilkuletnią kobietę, do której pojechałam jako lekarz dyżurny. Jako ateistka wyszła za mąż za katolika. Kiedy zachorowała na raka, mąż zostawił ją z trójką dzieci. W czasie opieki hospicyjnej przyjęła chrzest i sakrament chorych. Wiem od kapelana hospicjum, że odchodziła pojednana z Bogiem. Naszym pacjentom zadajemy często pytanie czy mieli już kontakt z naszym dyrektorem-księdzem. Kiedy przychodzi kapłan, wiadomo że przychodzi z Panem Jezusem. Od nas lekarzy pacjenci oczekują pomocy lekarskiej i to staram się robić. Staram się być świadkiem. Może to zabrzmi górnolotnie, ale w pracy, szczególnie w takiej ciężkiej pracy trzeba mieć świadomość, że to co robię wykonuję dla Chrystusa.

- A co dla Pani znaczy być świadkiem Chrystusa?

- Staram się wykonywać dobrze to co robię. Czasem jednak nie jest tak jakbym chciała i wtedy krzyżyk, który noszę na szyi uwiera. Zastanawiam się wtedy czy mam prawo go nosić. Pacjenci są różni i zdarza się, że kontakt z nimi jest utrudniony. Niestety są i tacy, których do złego nawyku wręczania łapówek przyzwyczaiła służba zdrowia. Odmawiam przyjmowania kopert i pada wtedy pytanie: " Czy nie za mało?". Nieraz spotykam się z nastawieniem w rodzaju: skoro lekarz nie przyjmuje pieniędzy, to znaczy że nie chce leczyć. Nie mam pretensji do tych pacjentów, ale raczej do służby zdrowia, że doprowadziła do takiej sytuacji.

Nie jestem człowiekiem doskonałym i są pacjenci, których nie lubię. Podobnie jak jest w relacjach ze wszystkimi ludźmi: są tacy, których lubi się od razu i są tacy, którzy budzą niechęć. Czasami trzeba się przełamać, żeby nie dać tego okazać po sobie. I odwrotnie - nie dać okazać innym pacjentom, że są bardziej lubiani. Jestem lekarzem, który ma wykonywać swoją pracę. Sympatie i antypatie powinny być na drugim planie.

- Czy po kilkunastu latach pracy w szpitalu można mówić o zmniejszeniu wrażliwości na cierpienie drugiego człowieka, zobojętnieniu na śmierć?

- Uważam, że nie. Dla mnie cierpienie pozostanie cierpieniem. W społeczeństwie mówi się, że lekarze przywyczajają się do śmierci. Wielokrotnie mam do czynienia z odejściem pacjenta. Jest to dla mnie duże przeżycie. Kiedy zaczynałam pracę jako lekarz, wtedy każda śmierć była dla mnie trudna do przyjęcia. Każdą przyjmowałam jako moją zawodową porażkę. Później zrozumiałam, że nie mogę myśleć takimi kategoriami. Przecież śmierć jest naturalnym etapem życia. W terminalnym okresie choroby należy leczyć pacjenta do końca, zapewnić mu godną śmierć: zmniejszyć ból i objawy towarzyszące chorobie, zadbać, aby nie była przeżywana w samotności. Nie można jednak przedłużać życia na siłę. Trzeba wiedzieć, gdzie jest granica w sytuacjach beznadziejnych. Tego nauczyłam się w ciągu ostatnich lat mojej pracy.

Są sytuacje kiedy powstaje pytanie czy podłączyć pacjentowi kroplówkę. Wiem, że ta kroplówka przedłuży mu życie o jeden dzień. Są tacy pacjenci, w przypadku których podejmowanie takich działań nie ma sensu, a w przypadku innych czuje się, że trzeba takie zabiegi podjąć. Później dowiadywałam się od kapelana hospicjum, że ta godzina czy dzień przedłużonego życia były bardzo potrzebne. To są małe cuda, które się dzieją. Takie odczucie jest lekarzowi potrzebne.

- Czyli można mieć poczucie, że do pewnego etapu sięga działalność człowieka, a dalej zaczyna się ingerencja Pana Boga.

- Może inaczej. Często bywało tak w mojej pracy lekarskiej, że po ludzku rzecz biorąc odnosiłam sukces, o którym wiedziałam, że nie był absolutnie moją zasługą. Stawiana była bardzo trafna diagnoza oparta nie tyle na samej wiedzy, ale wewnętrznym przekonaniu, że tak jest. To nie była moja zasługa.

- Zdarza się, że w poradni podejmuje Pani rozmowę z pacjentem o wierze, o sensie życia?

- Na ścianie wisi krzyż i kalendarz z obrazem Chrystusa Króla. Czasami zdarza się, że pacjent sam podejmuje rozmowę na temat wiary. Innym razem pacjenci otwierają się ze swoimi problemami. Jedna z pacjentek chora na serce ma problemy z nadciśnieniem. Okazało się, że skoki ciśnienia spowodowane są sytuacją domową. Syn jest alkoholikiem. Rozmawiałyśmy jak można zaradzić tej sprawie. Nie mam dużo czasu na rozmowy towarzyskie. Moim obowiązkiem jest wykonywanie powinności zawodowych.

- Zdarzyło się, że jednemu z pacjentów zaleciła Pani Geriavit i Różaniec?

- To był wyjątkowy przypadek. Nie miałam wątpliwości co do wiary pacjenta.

- Czy lekarz może się czegoś nauczyć od pacjenta?

- Bardzo dużo. To może zabrzmi paradoksalnie, ale niektórzy pacjenci hospicyjni promieniują siłą i radością. Od nich czerpię bardzo wiele.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2001-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do św. Ojca Pio

"Głos Ojca Pio"

Nowenna do św. Ojca Pio odmawiana między 14 a 22 września.

Więcej ...

Lądek-Zdrój. Żywioł mógł mnie zabrać - dramatyczna relacja księdza

2024-09-16 20:26
Ks. Aleksander Trojan i ks. Wiktor Bednarczyk. W tle plac przed kościołem parafialnym w Lądku-Zdroju

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Ks. Aleksander Trojan i ks. Wiktor Bednarczyk. W tle plac przed kościołem parafialnym w Lądku-Zdroju

Jedna z największych powodzi w historii Lądka-Zdroju zniszczyła mosty, drogi, budynki, a także zalała kościół parafialny Narodzenia NMP. Ks. Wiktor Bednarczyk miejscowy wikariusz opowiada o przerażających chwilach, kiedy walczył o życie, porwany przez potężną falę powodziową.

Więcej ...

Wyjątkowe propozycje upominków na Dzień Nauczyciela

2024-09-19 12:02

Materiał sponsora

Zbliżający się Dzień Nauczyciela to doskonała okazja, aby wyrazić wdzięczność za trud i poświęcenie, jakie nauczyciele wkładają w edukację naszych dzieci. Jednak wybór odpowiedniego prezentu, który nie tylko zachwyci, ale i będzie wyrażał szczere podziękowanie, może być wyzwaniem. Jak wybrać upominek, który będzie zarówno elegancki, jak i trafiony? Podpowiadamy, jak z klasą podziękować nauczycielowi za jego zaangażowanie i troskę.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Biologia i chemia znikną ze szkół? Wiele na to wskazuje

Wiadomości

Biologia i chemia znikną ze szkół? Wiele na to wskazuje

Prokuratura wszczyna śledztwo ws. nieprawidłowego...

Wiadomości

Prokuratura wszczyna śledztwo ws. nieprawidłowego...

Oświadczenie PFROŻ w obronie praworządnego państwa prawa

Kościół

Oświadczenie PFROŻ w obronie praworządnego państwa prawa

Radochów. Powódź zniszczyła 75 procent wioski

Niedziela Świdnicka

Radochów. Powódź zniszczyła 75 procent wioski

Nie żyje ks. Piotr Sofij. Miał zaledwie 38 lat

Kościół

Nie żyje ks. Piotr Sofij. Miał zaledwie 38 lat

Lądek-Zdrój. Żywioł mógł mnie zabrać - dramatyczna...

Niedziela Świdnicka

Lądek-Zdrój. Żywioł mógł mnie zabrać - dramatyczna...

Franciszkanie z klasztoru w Kłodzku: worki z piaskiem...

Kościół

Franciszkanie z klasztoru w Kłodzku: worki z piaskiem...

Abp Wacław Depo: odnówmy śpiewanie suplikacji w naszych...

Kościół

Abp Wacław Depo: odnówmy śpiewanie suplikacji w naszych...

Powódź uderza w diecezję świdnicką. Dramat...

Niedziela Świdnicka

Powódź uderza w diecezję świdnicką. Dramat...