Zdzisław na ten dzień szykował się od dawna. Uczył się roli,
uczestniczył w próbach i tęsknił. Na występ zaprosił córkę, której
dawno nie widział. W sercu odżyły dawne wspomnienia wspólnej kolędy
i rodzinnego domu. Teraz chciał zagrać dla niej, coś przypomnieć
i przywołać. Spektakl odbył się. Wśród widzów nie było córki.
Dom Pomocy Społecznej w Huwnikach był organizatorem kolejnego
Przeglądu Zespołów Kolędniczych, który 18 stycznia odbył się w sali
terapii zajęciowej. Wzięły w nim udział ekipy reprezentujące domy
opieki społecznej z terenu byłego województwa przemyskiego. Przy
okolicznościowej szopce, w świąteczno-choinkowej scenerii trwało
przez cały dzień słowno-muzyczne widowisko zespołów kolędniczych
z: Huwnik, Przeworska, Jarosławia, Przemyśla-Basztowej, Wysocka,
Moszczan, Przemyśla-Lipowicy, Rudy Różanieckiej. Około stu osób uczestniczyło
w bożonarodzeniowym misterium, w którym aktorzy widowiska starali
się przedstawić tajemnicę betlejemskiej nocy, ubóstwo stajenki, radość
skromnych pasterzy i hołd wspaniałych królów. W poszczególnych inscenizacjach
widać było wielką dbałość o szczegóły, bo oprócz świętych postaci,
pastuszków i zwierząt płonęło nawet ognisko.
Zespół "Garsteczka" z Domu
Pomocy Społecznej w Przeworsku do Przeglądu przygotowywał się
ponad miesiąc.
- To wielkie wydarzenie w życiu tych ludzi - powiedziała
Zofia Sokół, instruktor terapii zajęciowej. Mieszkanki naszego domu
pochodzą głównie ze wsi. W swym życiu miały mało kontaktów z kulturą
czy rozrywką, nigdy nie występowały na scenie. Dla nich to nowe doświadczenie,
dlatego nie potrafią opanować tremy. Jednocześnie chętnie uczestniczyły
w żmudnych próbach bo przez ten występ czują się dowartościowane.
Odtrącone przez rodziny, niepotrzebne, chcą udowodnić, że mogą z
siebie coś dać, że coś potrafią, a to co robią czemuś służy i ma
sens. Tego typu zajęcia są dobrą formą terapii. Ich ciągła tęsknota
za bliskimi, za domem rodzinnym powoduje, że trudno im zaakceptować
dom pomocy, w którym przyjdzie im żyć aż do końca.
Włączenie się w jakieś aktywne formy działalności pozwala
choć trochę stłumić świadomość, która ciągle boli.
Podobnego zdania była Magdalena Andrzejak-Klecha, terapeutka
Domu Pomocy Społecznej z Lipowicy.
- Czas kolędy to czas wspomnień, a te najbardziej dokuczają.
Gdzieś w pamięci jak cierń tkwi obraz z ich dzieciństwa i młodości,
momenty z życia, kiedy własne dzieci potrafiły okazać uczucie, a
nie obojętność. Udział w widowisku nasi pensjonariusze potraktowali
jako wyróżnienie. Pamięciowe opanowanie tekstów było dla nich dużym
wysiłkiem, ale każdy chciał mieć udział w spektaklu. Występ na scenie
traktowali jako nagrodę za zaangażowanie i ciężką kilkutygodniową
pracę, dlatego nie było się bez płaczu, bo nie wszyscy do Huwnik
mogli przyjechać. To wspaniali ludzie, którzy mimo, że los zepchnął
ich na margines mają prawo do normalnego życia, a że mają jedynie
jego okruchy, tym bardziej należy o nich pamiętać.
- W większości mieszkańcy domów opieki to ludzie głęboko
wierzący, dlatego wszelka symbolika związana ze świętami Bożego Narodzenia
stanowi dla nich szczególne przeżycie - uważa Zygmunt Marciak, starszy
instruktor ds. kulturalno-oświatowych z domu w Huwnikach. Ci ludzie
w pewnym sensie są wygnańcami z własnych domów toteż udział w występie,
który klimatem tak bardzo związany jest z rodziną i tradycją, z której
wyrośli sprawia, że nie ma dla nich rzeczy ważniejszej. Stworzyłem
z grupy zapaleńców kabaret, który staram się pokazać przy każdej
okazji. Największe przekleństwo dla nich to brak koncertów, bo one
są najlepszym sposobem prezentacji. Chcą się pokazać ludziom, chcą
by ich pracę dostrzeżono. Z zewnątrz problemy, z którymi się stykają
mogą wydawać się mało ważne, ale opinie, że skoro mają opiekę i dach
nad głową to czego jeszcze chcą, wydają się powierzchowne i krzywdzące.
Kto powie, że inaczej czują czy mniej kochają. Doznali wiele zła,
ale uczę ich śmiać się z siebie, bo jeżeli to potrafią łatwiej im
jest żyć.
Dom Opieki Społecznej w Huwnikach chce, by Przegląd Zespołów
Kolędniczych stał się stałą tradycją tej placówki. Rozdane wśród
uczestników dyplomy za udział w imprezie nie wyróżniły żadnego z
zespołów. Każdy z nich bowiem był zwycięzcą.
Jeszcze długo po występie pani Janina nie mogła stłumić
emocji. Mimo, że rozpoczęła się właśnie zabawa karnawałowa, siedziała
w kącie rozdygotana i oszołomiona.
- Bardzo przeżyłam dzisiejszy dzień - powiedziała. Chciało
mi się płakać, nie mogłam ani mówić, ani śpiewać kolęd. Pani terapeutka
pewnie będzie się gniewać, ale ścisnęło mnie za gardło i koniec.
Tak sobie wyobraziłam, że my w tych domach przypominamy trochę Świętą
Rodzinę. Dla nas też kiedyś zabrakło miejsca, też szukaliśmy schronienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu