Dokument Kongregacji Edukacji Katolickiej „Mężczyzną i kobietą ich stworzył. Z myślą o drodze dialogu o kwestii gender w edukacji”, stanowi reakcję na realne zagrożenie, którym jest wpychanie się ideologii gender do szkół. W Polsce prekursorem wprowadzania tzw. Karty LGBT+ do szkół stał się prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. Jeszcze na progu urzędowania, z pośpiechem, jakby się paliło, podpisał dokument, którego skutkiem jest wprowadzenie „edukacji (...) seksualnej w każdej szkole, uwzględniającej kwestie tożsamości psychoseksualnej i identyfikacji płciowej”. Trudno się łudzić, że na tym się skończy i Trzaskowski nie znajdzie naśladowców. Inni na razie nie wychylają się, bo reakcja polskiej opinii publicznej była w większości negatywna, ale bądźmy pewni, że to jeszcze nie koniec.
Rozum się burzy
Reklama
Watykański dokument sprzeciwia się ideologii genderyzmu, dostrzega różne jej formy, nie tylko i nie przede wszystkim z pozycji nauki Kościoła, ale rozumu. Jawnie się bowiem rozumowi sprzeciwia podstawowe twierdzenie, że płeć osoby nie jest determinowana przez biologię, tzn. że nie rodzimy się mężczyzną czy kobietą, ale jest to kwestia osobistego wyboru, podejmowanego czy to pod wpływem przemijających emocji, czy nawet zwykłej zachcianki. To, cytując klasyka, oczywista oczywistość. Być może także dlatego odpowiedź Watykanu niektórym wydaje się zbyt późna. Bo trudno było przypuszczać, by coś tak bardzo oderwanego od rzeczywistości, negującego fakty, mogło stać się tak poważnym zagrożeniem dla człowieka i dla rodziny. Ideologia ta zyskała bowiem wpływowych protektorów, którzy na siłę chcą wbić tę – mówiąc bez ogródek – bujdę do głów ludzi. Może ze starszymi będzie trudno, ale z dziećmi powinno pójść łatwiej, a wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie... I na dodatek ta świadomościowa zmiana ma się dokonać, a w części już się dokonuje, z publicznej – to kolejny paradoks – kasy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na naszym podwórku
Ideologia gender jest jednym z punktów debaty publicznej w Polsce od kilku lat. Początkowo nie wzbudzała większego zainteresowania opinii publicznej. Z jednego powodu – większość Polaków dała się nieco uśpić, uznając, że to temat teoretyczny i abstrakcyjny i w gruncie rzeczy nie dotyczy życia przeciętnego obywatela. W związku z tym odbywające się od czasu do czasu dyskusje gadających głów w telewizji nie wzbudzały szczególnych emocji, a sprawa nigdy nie stała się np. jednym z wiodących tematów kampanii wyborczej i sporu polityków. Ten etap raczkowania genderyzmu mamy już za sobą, bo przedstawiciele tej grupy w ostatnich miesiącach przeszli do ofensywy. Jeszcze w wyborach samorządowych o tej sprawie było tak naprawdę cicho. W stolicy dyskusja głównych kandydatów toczyła się wokół komunikacji, kamienic, oświaty czy służby zdrowia. Sytuacja zmieniła się po wspomnianej decyzji Trzaskowskiego, który dał sygnał do ataku. Po tym mieliśmy wysyp zaczepno-ofensywnych działań nielicznego, ale potężnego lobby stojącego za genderyzmem, które z otwartą przyłbicą, z zadziwiającą pewnością, uzbrojone w polityczne wsparcie opozycyjnych partii politycznych wrzuciło temat do debaty przed wyborami do europarlamentu. Wspomnijmy tylko najgłośniejsze szarże tej ideoofensywy: bluźniercze karykatury obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, naśmiewanie się z Najświętszego sakramentu na paradzie równości w Gdańsku czy wreszcie ostatnia sprawa – tzw. ekumeniczna Msza św. podczas przemarszu środowisk LGBT w Warszawie. Zbytnia pewność siebie zgubiła nieco ideologów, bo wybory do parlamentu skończyły się porażką ugrupowań wspierających tę ideologię, a Polacy pokazali, że się na nią nie zgadzają. Nie łudźmy się jednak, że kulturowy bój jest już skończony. To było pierwsze starcie, a ideolodzy od gender na razie będą przegrupowywali siły.
Z faktami się nie dyskutuje
Dokument Kongregacji Edukacji Katolickiej to spokojny i wyważony elaborat. Sprzeciwiając się zdecydowanie ideologii, podkreśla, że istnieje pole do dialogu ze studiami gender. Dialogu wiary i wiedzy, na który Kościół jest otwarty od lat. Z ideologią rozmowa nic nie da. Z faktami się nie dyskutuje. W komentarzach zwolenników ideologii da się już zauważyć przyjętą strategię deprecjacji dokumentu. Idzie ona w tym kierunku, że to tylko pismo kongregacji, a nie samego Papieża, ergo: sprawa nadal jest otwarta. Oczywiście, nie jest to rodzaj nauczania „ex cathedra”, ale wiara jest i pozostanie aktem rozumnym, któremu obce jest stwierdzenie, że „jeśli teoria nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów”.