W przypadku
Lider Koalicji Obywatelskiej zamierza rządzić krajem z tylnego siedzenia i dlatego na ostatniej prostej kampanii zapowiedział, że w przypadku wygranej premierem nie będzie on, tylko obecna wicemarszałek Sejmu. Cały szkopuł tkwi w owym „przypadku”, bo choć przypadki chodzą po ludziach, to ten jest jeszcze mniej prawdopodobny niż znalezienie borowika na pustyni.
Niemal nikt nie wierzy
W ten akurat przypadek nie wierzy już w Polsce niemal nikt. Piszemy: niemal nikt, bo jednak nie ma populacji, która byłaby bez wyjątku jednomyślna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Trzy w jednym
Tak po prawdzie to w tej nieoczekiwanej zmianie miejsc nie o tekę premiera tu chodzi, nie o wygraną, tylko o uniknięcie kompromitacji przy urnach, o honorową porażkę i – najważniejsze – o podzielenie się odpowiedzialnością za brak sukcesu. Takie 3 w 1.
Bezkonkurencyjny lider
Lider PO jest najpoważniejszym obciążeniem dla partii. Są ponoć badania, że nawet gdyby obiecał ludziom złote góry, to nie tylko nie pomoże, ale i zaszkodzi. Przy partyjnej władzy trzyma go jeszcze to, że w swoim ugrupowaniu konkurencji nie ma żadnej.