Aleksander Wielki snuł plany kolejnych wojen i podbojów, a nawet uwierzył, że jest bogiem. Umarł, gdy miał 32 lata. Nie zostawił testamentu. Robin Waterfield, brytyjski pisarz i tłumacz, rozpoczyna opowieść w 323 r. przed Chr., od śmierci Aleksandra, a kończy na 281 r. przed Chr., gdy umierają ostatni diadochowie, bezpośredni następcy przywódcy, którzy brali udział w jego wyprawach. Winowajcą rozpadu imperium Aleksandra okazał się on sam – nie zostawił następcy i nie wprowadził sprawnej administracji na rozległych terytoriach, od Bałkanów po Indie.
Nagła śmierć Aleksandra zrodziła liczne problemy. Kto miał odziedziczyć imperium? System sukcesji nie był uregulowany i całą pulę zgarniał najdzielniejszy. Armia i jej generałowie wszczęli między sobą swary i walki. Ich ambicje oznaczały nieuchronny rozpad imperium. Choć początkowo uczestnicy rozgrywek występowali w imieniu króla Aleksandra IV, pogrobowca Aleksandra, to jednak dbali o swoje interesy.
Walki diadochów, „dziedziców Aleksandra”, próby konsolidacji poszczególnych ziem, przyczyniły się do powstania specyficznej kultury – hellenistycznej: klasycznej kultury helleńskiej z elementami lokalnych kultur, oraz do podziału imperium na mniejsze państwa. Zanim jednak ten podział się dokonał, polało się mnóstwo krwi. W latach 321-301 przed Chr. doszło do czterech brutalnych wojen domowych – Macedończyków przeciwko Macedończykom – na taką skalę, że zasługują one na miano wojny światowej. Objęła ona zasięgiem cały znany świat.
Pomóż w rozwoju naszego portalu