Gdy piszę te słowa, jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że wynik wyborów prezydenckich będzie taki, iż pozwoli władzom Polski nadal porządkować polskie sprawy. Jednym z najważniejszych obszarów wymagających gruntownego uporządkowania jest rynek medialny.
Zbrodnią przeciwko państwu i narodowi polskiemu można nazwać to, w jaki sposób po przełomie z czerwca 1989 r. ten rynek ukształtowano i na wiele lat zakonserwowano. Efekt jest taki, że zdecydowana większość tytułów prasowych (według niektórych szacunków, nawet 80%) jest dzisiaj w rękach obcego kapitału. Wśród dzienników prym pod względem nakładu wiedzie polskojęzyczna „gadzinówka”, schlebiająca najniższym gustom odbiorców. Za opiniotwórczy uchodzi natomiast (a przynajmniej do niedawna uchodził) organ z Gazetą w tytule, którego powstanie i finansowanie giną w mrokach tzw. transformacji ustrojowej. Jakie stacje telewizyjne i radiowe, jakie portale internetowe dominują oraz czyj kapitał za nimi stoi, to wiedza, która dla polskiego społeczeństwa ma pozostać... no, jeżeli nie tajemnicą, to przynajmniej wiedzą nieoczywistą, a wręcz mało istotną. Najważniejsze przecież, że dziennikarze mówią po polsku.
Tylko naiwni mogą sądzić, że na rynku medialnym wszyscy mieli i mają równe szanse. To nasza wina, że nie stworzyliśmy do tej pory silnych narodowych środków przekazu, które byłyby alternatywą dla mediów finansowanych przez obcy kapitał. Jak ta równość szans wyglądała w praktyce, mogliby powiedzieć choćby wydawcy mediów katolickich. Dlatego przywracanie równowagi medialnej w Polsce może być żmudne i trudne, ale jest konieczne, jeżeli nie chcemy, by to Niemcy czy inni próbowali nam wybierać prezydenta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu