Na zaproszenie proboszcza ks. Pawła Sobusia na wszystkich Mszach św. kazania głosił ks. Eugeniusz Bubak, przez wiele lat misjonarz w Afryce.
– Pewnie się zastanawiacie, co tam może być dobrego w Afryce, bieda i tyle – mówił kaznodzieja. A jednak jeśli się dokładnie przyjrzymy, to może się okazać, że od jej mieszkańców możemy się wiele nauczyć. Przede wszystkim pokory i cierpliwości. – My nie mamy czasu, nam się ciągle spieszy, co pokazała obecna pandemia. Tak było ze mną – opowiadał misjonarz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Gdy przyjechałem do oddalonej wioski, by odprawić Mszę św. i gdy nikogo nie zastałem, zdenerwowałem się. Co prawda padał deszcz, ale to nie tłumaczyło, dlaczego nikogo nie ma. Gdy po trzech godzinach wyszło słońce, ludzie zaczęli przychodzić. To nauczyło mnie pokory. Człowiek próbuje być ważny, obraża się, że ktoś go nie doceni, pogardzi nim. Ale ich motywacja jest całkiem inna. Oni się nie spieszą, mają czas, także dla Boga. Trzeba człowieka zrozumieć bez względu na to, kim on jest. W jego sercu, jeśli jest blisko Boga, rodzą się miłość i dobroć.
– Gdy przychodzimy do świątyni – radził misjonarz – powinniśmy zostawić na progu złości i wewnętrzne frustracje, żeby nie wrócić z tym wszystkim do domu. Tak jak Trzej Mędrcy musimy wrócić do domu inną drogą, odnowieni z nadzieją, że będzie lepiej. Pandemia wykańcza ludzi, ale musimy na nią spojrzeć innym wzrokiem. Bóg przypomina nam, że trzeba się zatrzymać, rozejrzeć się wokół siebie, przyjąć pomoc innych. A my chcielibyśmy wszystko zrobić sami od razu.
Ofiary zebrane tego dnia podczas wszystkich Mszy św. przeznaczone są na pomoc misjom na całym świecie, nie tylko w Afryce. Fundusze są dzielone centralnie według zgłoszonego zapotrzebowania. Misjonarze bardzo czekają na te środki. Potrzeby są ogromne, najbardziej brakuje sprzętu, samochodów, motorów czy łodzi, żeby dotrzeć do wiernych z najbardziej odległych zakątków, często położonych w buszu. – Moja parafia – opowiadał ks. Bubak – była bardzo rozległa, obejmowała 72 wioski. Niektóre odwiedzałem jedynie 3-4 razy w roku. A drogi bardzo kiepskie. Największym problemem w Kamerunie jest brak wody zdatnej do picia. Zawsze szukamy dobroczyńców, którzy pomogą wybudować studnie – dodał misjonarz.