Kiedyś na kazaniu ksiądz powiedział, że największym zagrożeniem idącym z Europą nie jest utrata tożsamości narodowej, o którą najczęściej obawiają się przeciwnicy Unii, ale Europa bez Boga.
Można zapytać, od kogo to przede wszystkim zależy? Czy wejście do Unii będzie równoznaczne z sekularyzacją polskiego Kościoła, tak jak to się dokonało w państwach Piętnastki, gdzie jeszcze po
wojnie kościoły były tak wypełnione jak w Polsce? Czy rzeczywiście jest powód do tego, by winowajcy wszystkich niepowodzeń, w tym tych duchowych i moralnych, szukać na zachód od Odry? Trwa
burza przedreferendalna. Nawet wśród nas katolików głosy są mocno podzielone.
Zastanawiając się nad wyżej wymienionymi pytaniami i próbując znaleźć odpowiedzi, wydaje mi się, że wskazanie na Brukselę i Strasburg jako siedliska wszelkiego plugastwa byłoby znalezieniem
biblijnego kozła ofiarnego, po to, by samemu poczuć się w porządku. Polska jako ostatni bastion walczących o wiarę i tożsamość narodową to chyba lekka przesada. Patrząc na naszą klasę polityczną
i jej pomysły na życie społeczne, religijne i gospodarcze, można odnieść wrażenie, że nikt inny tak nie troszczy się o to, by nas zdeprawować, jak właśnie ludzie z pierwszych stron
gazet. Do tego, by przeforsować liberalne prawo proaborcyjne lub jeszcze inne wynaturzenia, jak widać nie potrzeba głosów Parlamentu Europy. Niestety w tym przypadku wystarczą zwarte szeregi naszych
rodaków na Wiejskiej w Warszawie.
Troska skrajnych przeciwników UE powołujących się na rzekome zagrożenie sekularyzacją wydaje się być także tylko sloganem. Kiedy od czasu do czasu odwiedzam znajomych i przyjaciół w krajach
Piętnastki, to widzę, że choć zmieniło się tam oblicze Kościoła, nie znaczy to jednak, że zagubił On swoją tożsamość w społeczeństwie rynkowym. Kiedy siedzę w niemieckim czy francuskim kościele,
to rzeczywiście czuję czasami pewien smutek i stagnację. Z drugiej jednak strony moje doświadczenia tzw. nowych wspólnot w tych państwach potwierdzają słowa św. Pawła, że tam, gdzie jest
grzech, jeszcze bardziej rozlewa się łaska. Ludzie na Zachodzie, którzy zdeklarowali się jako wierzący katolicy, są często bardzo świadomi tego, jaki skarb włożono w ich ręce, dlatego też odpowiedzialnie
i aktywnie uczestniczą w życiu swoich Kościołów lokalnych.
Sobór Watykański II mówi, że Kościół nie ucieka od świata, ale wychodzi ku jego potrzebom i mierzy się z jego wyzwaniami. "Kościół zarówno pomagając światu, jak też wiele od niego otrzymując,
zmierza ku temu jednemu, aby nadeszło Królestwo Boże i żeby urzeczywistniło się zbawienie całego rodzaju ludzkiego" (Gaudium et spes nr 45). Mamy nowy czas, nowe wyzwania. Nie chodzi o to, żeby
się straszyć, ale żeby świadomie i odpowiedzialnie nieść swój skarb w nowych ramach historii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu